Budowa lądowiska dla helikopterów. Las ważniejszy od ludzkiego życia
Nie ma zgody na budowę lądowiska dla śmigłowców ratunkowych przy szpitalu. Pod protestem podpisało się około 400 augustowian.
- Głupota do kwadratu - irytuje się Marian Dyczewski, prezes Towarzystwa Miłośników Ziemi Augustowskiej, inicjator protestu. - Na potrzeby lądowiska trzeba wyciąć ponad pół hektara sosnowego lasu, który jest leczniczy.
Rozmówca obawia się o komfort chorych, którzy będą musieli znosić hałas, lekarzy, których hałas może rozpraszać, a także o szpitalny budynek. - Został wzniesiony ponad 60 lat temu z rozbiórkowej cegły - tłumaczy. - Nie wytrzyma wibracji, po prostu się rozleci.
W piątek decyzję burmistrza o środowiskowych uwarunkowaniach dla inwestycji zaskarżył do Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Suwałkach. Protest, pod którym podpisało się ponad 400 mieszkańców wystosował też do ministerstwa zdrowia, które ma sfinansować planowane przedsięwzięcie.
- Wynajmiemy adwokata, aby pilnował procedur - zapowiada Dyczewski. - Plany nie są przemyślane i nigdy nie zgodzimy się na nie.
O potrzebie budowy lądowiska przy augustowskim szpitalu trudno dyskutować. Dziś helikoptery lądują na oddalonym o kilometr od lecznicy stadionie, skąd chorych trzeba przewozić karetką. Tymczasem o skuteczności leczenia decyduje czas.
- Dla zawałowców najważniejsza jest pierwsza godzina, a noworodki z wadą serca przeżyją jeśli w ciągu 3 godzin znajdą się w Warszawie - przypomina Wioletta Tomaszycka-Bednarczyk, zastępca dyrektora ds. medycznych szpitala w Augustowie. - Tymczasem w naszym województwie jest tylko jedna karetka przystosowana do ich przewożenia. Niedawno mieliśmy akcję ratunkową, która trwała aż pięć godzin. Takie sytuacje są niedopuszczalne. Trzeba chronić drzewa, ale życie ludzkie jest od nich cenniejsze.
Szpital rozważał różne wersje lokalizacji lądowiska. Były przymiarki do ulokowania go na dachu budynku, ale koncepcja ta okazała się zbyt kosztowna. Dlatego zdecydowano się na budowę pasa startowego przy szpitalu. - Z helikoptera pacjent na noszach wjedzie na izbę przyjęć, albo odwrotnie - tłumaczy starosta Jarosław Szlaszyński, któremu podlega szpital. - To optymalne rozwiązanie.
Na dodatek większość pieniędzy na inwestycję, bo około miliona zł przekaże ministerstwo zdrowia.
Na początku maja, na realizację przedsięwzięcia zgodził się burmistrz Wojciech Walulik. W decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach zastrzegł tylko, że inwestor musi m.in. zamontować ekrany akustyczne od strony znajdujących się w sąsiedztwie szpitala domów jednorodzinnych. Takie rozwiązanie nie przekonuje Dyczewskiego.
- Kto to wymyślił! - denerwuje się. - Ekrany nie zdadzą egzaminu. A chorzy? Przecież oni przy tak ogromnym huku nie uleżą na łóżkach?!
Sugeruje, aby lądowisko zlokalizować z drugiej strony szpitala, na parkingu, gdzie często gromadzą się chuligani. Ale pracownicy szpitala mówią, że parking objęty jest strefą ochronną A, w której nie można prowadzić żadnych inwestycji. Obawiają się, że sprzeciw mieszkańców może udaremnić plan budowy lądowiska. Bo ministerialne pieniądze trzeba wykorzystać w tym roku.