Taksówkarz został zaatakowany nożem przez pasażera. Policja zatrzymała w tej sprawie 14-latka z Lublina i 25-letniego Ukraińca.
Do tragicznego w skutkach napadu doszło w Lublinie z soboty na niedzielę, przed północą. Trzydziestotrzyletni taksówkarz jechał z dwoma pasażerami, kiedy został zaatakowany nożem przez jednego z nich. - Bronił się przed kolejnymi ciosami. Ostatecznie udało mu się uciec z samochodu i dobiec w rejon ul. Zbożowej, skąd została wezwana pomoc - relacjonuje Andrzej Fijołek z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie.
Ofiara trafiła do szpitala z ranami ciętymi szyi, rąk i tułowia. Sprawcy zbiegli z miejsca napadu, zabierając z taksówki tablet i system nawigacji. Pogotowie wezwali okoliczni mieszkańcy, którzy zobaczyli zakrwawionego mężczyznę na ulicy.
W godzinach porannych w niedzielę został zatrzymany pierwszy podejrzany w tej sprawie. To znany policji 14-letni mieszkaniec Lublina. - Z naszych informacji wynika, że w czerwcu dokonał rozboju, może być też sprawcą kradzieży. W ostatnią sobotę miał z kolei razem ze wspólnikiem okraść i pobić przechodnia w centrum Lublina - informuje Andrzej Fijołek z KWP Lublin. - Zabrali mu portfel, a później skorzystali z kart płatniczych, które były w środku - dodaje oficer prasowy.
14-latek wczoraj został doprowadzony na przesłuchanie, skąd trafił do policyjnej izby dziecka. Gdyby był dorosły, za rozbój z użyciem niebezpiecznego narzędzia groziłaby mu kara do 15 lat więzienia. Jest osobą nieletnią, więc zajmie się nim sąd rodzinny.
- Po południu zatrzymaliśmy drugiego z napastników, to 25-letni obywatel Ukrainy - informuje Fijołek.
Lubelscy taksówkarze są zszokowani napadem
Mężczyzna, który padł ofiarą napadu, jest pracownikiem lubelskiej korporacji Damel Taxi, w której barwach jeździ 120 taksówek. - To jest kierowca współpracujący z nami od kilku lat. Miły i bezkonfliktowy człowiek. Szokujące dla mnie jest to, że sprawcą może być 14-latek - podkreśla Tomasz Szczykutowicz, szef Damel Taxi. - Taksówkarz musiał być zaskoczony atakiem, skoro nie zdążył wcisnąć guzika bezpieczeństwa, którym od razu zaalarmowałby dyspozytora - dodaje.
Jak udało nam się ustalić, feralny kurs nie został zamówiony przez dyspozytornię korporacji taksówkarskiej. Ktoś, prawdopodobnie kobieta, miał zadzwonić bezpośrednio na komórkę kierowcy. - Szczęście, że ten napad nie skończył się gorzej. Po rozmowie z żoną kierowcy wiem, że jego stan jest stabilny, ale rana szyi jest głęboka - mówi szef Damel Taxi.
- Najlepiej byłoby, żebyśmy od pasażera byli oddzieleni kratką albo zaporą z pleksi. Ja przy sobie wożę gaz pieprzowy. Na szczęście jeszcze nie musiałem go użyć - komentuje taksówkarz, który pracuje w tej samej korporacji co ofiara.
Autor: Małgorzata Szlachetka