Brutalnie przerwany bieg nowosolskiego olimpijczyka
Startował w finale Igrzysk w Atenach liczył na Pekin gdy fatalny wypadek pokrzyżował nie tylko te plany, ale całą karierę Radosława Popławskiego.
Jaki był początek?
Zaczynałem od zawodów szkolnych w Szkole Podstawowej w Otyniu koło Nowej Soli pod okiem nauczyciela WF, a zarazem trenera, Tadeusza Kazimierowicza. On pierwszy zauważył we mnie potencjał biegacza. Dobrze grałem w piłkę nożną. W tym czasie szkoła miała dobrych piłkarzy i lekkoatletów. Przyznaję, że nie lubiłem biegać, a lekkoatletą zostałem trochę z przypadku. Na boisku piłkarskim wyróżniałem się tym, że harowałem na całej jego długości, byłem wytrwały i nieustępliwy. Pan Tadek namawiał mnie do biegania, ale ja wolałem grać w piłkę. W końcu dał radę i przekonał mnie. W ósmej klasie, po zdobytym mistrzostwie województwa na dwa kilometry, na zawodach w Zielonej Górze, coś mnie tknęło, żeby zacząć jednak trenować. To było w 1998 roku, a już w następnym startowałem w mistrzostwach świata juniorów młodszych...
W jakim klubie zacząłeś pierwsze treningi?
Po pierwszej dobrze przepracowanej zimie, zdobyłem brązowy medal mistrzostw Polski juniorów młodszych w biegach przełajowych w Bielsku Białej. Zapisałem się też do Astry Nowa Sól i moim trenerem został Ryszard Biesiada. Zaczęły się żmudne i ostre treningi, a po nich kolejne starty w poważnych imprezach. Na mistrzostwach świata młodzików w Bydgoszczy w 1999 roku startowałem na dystansie trzech tysięcy metrów i po roku intensywnego treningu zdobyłem brązowy medal. W latach 2000-2003 pod rząd zdobyłem trzy złote medale mistrzostw Polski. Było także sześć złotych krążków mistrzostw Polski w biegach płaskich: jeden młodzików na trzy tysiące w Bielsku-Białej, po dwa złote juniorów na trzy i na pięć tysięcy metrów w Zielonej Górze i Bielsku Białej, także seniorów na pięć kilometrów. Było też złoto w biegu młodzieżowców na 3 kilometry z przeszkodami w Bydgoszczy.
Były też pierwsze sukcesy i to nie tylko w kraju...
- Tak. W 2001 startowałem w mistrzostwach Europy juniorów we włoskim Grosetto na 3 tysiące metrów z przeszkodami. Zdobyłem złoty medal, wykręcając całkiem niezły czas 8. 46,36. W następnym roku startowałem w mistrzostwach świata juniorów w Kingston na Jamajce. Tu w ciężkiej walce, głównie z biegaczami z Afryki, zająłem najmniej lubiane miejsce na mecie, czyli czwarte. Najwięcej miłych wspomnień mam z drużynowego Pucharu Europy, gdzie dwa razy zająłem drugie miejsce. W 2005 roku od mojego miejsca zależało pozostanie nas w elicie. Byłem drugi, zdobyłem sporo punktów i Polska nie spadła. Zdobyłem też złoty medal w hali podczas istrzostwach Europy w Spale.
Próbowałem wrócić , ale kiedy wydawało się, że już jest OK pojawiały się nowe kontuzje
Miałeś też przygodę olimpijską...
- Podczas mistrzostwach Polski w 2004 roku stoczyłem zaciętą walkę o paszport olimpijski na Igrzyska w Atenach. Zająłem dopiero trzecie miejsce za Szymkowiakiem i Czają. Na szczęście wszyscy osiągnęliśmy minimum. Pojechałem do Aten z dużymi nadziejami. Jako jedyny z Polaków wywalczyłem awans do finału. Jak się okazało, mimo że pobiłem rekord życiowy 8.17,32, nie miałem zbyt wielu szans, by powalczyć z koalicją Kenijczyków i Etiopczyków i zająłem dziewiąte miejsce.
Cały czas posiadasz rekordy Polski...
- Zgadza się. Chodzi tu głównie o młodsze kategorie wiekowe. Do tej pory nie są pobite takie moje rekordy jak: ten 2000 roku w biegu na trzy kilometry juniorów młodszych, czyli 8.15,60. Dwa lata później ustanowiłem rekord kraju juniorów na dwa tysiące metrów z przeszkodami, czyli 5.30,73. Wreszcie cały czas do należy najlepszy wynik w kraju wśród młodzieżowców na trzy tysiące metrów z przeszkodami. Uzyskałem wówczas w finale olipmijskim w Atanach 8.17,32. Długo trzymał się mój rekord Polski juniorów na tym samym dystansie 8.33, ale został pobity przez najlepszego obecnie polskiego maratończyka, Marcina Chabowskiego.
Twoja kariera została brutalnie przerwana?
- W międzyczasie zmieniłem klub i trenera. Byłem zawodnikiem Grunwaldu Poznań, a moim trenerem był Władysław Kłoczaniuk z Nowej Soli. Naszym celem w 2008 roku był start na igrzyskach w Pekinie. Wracaliśmy właśnie z zawodów w Kędzierzynie-Koźlu, gdzie zdobyłem minimum B. Miałem czasem 8.30,76, a więc cel był już blisko. Nagle w Polkowicach z bocznej drogi w nasz samochód wjechało inne auto. Wyszedłem z niego z wieloma złamaniami, w tym złamaniami miednicy w trzech miejscach. O igrzyskach trzeba było zapomnieć. Próbowałem wrócić do biegania, ale gdy już zdawało się, że jest OK pojawiały się nowe kontuzje. Ograniczyłem się jedynie do lekkich treningów i biegania w reprezentacji Wojska Polskiego.
Po wyleczeniu i rehabilitacji wróciłeś na bieżnię?
- Tak, ale to już nie był to... Próbowałem swoich sił w bieganiu w latach 2013-2015. Występowałem sporadycznie głównie w imprezach na terenie naszego regionu. W 2013 roku spróbowałem startu na swoim koronnym dystansie, czyli na 3 km z przeszkodami w mistrzostwach Polski w Toruniu. Udało mi się zejść poniżej 9 minut, uzyskałem 8.57,67 i zająłem piąte miejsce. Rok później wystartowałem w 40 Crossie Żaganskim na 7,5 km. Rywalizowałem z silnymi młodymi zawodnikami, ale udało mi się ich pokonać po długim finiszu. W 2015 roku pobiegłem w czwartym mityngu Novity, na klasycznej trasie półmaratonu zająłem czwarte miejsce
Czym się zajmujesz aktualnie?
- Na razie nie myślę poważnie o bieganiu. Leczę stare kontuzje, odnowił się achilles. Postanowiłem stworzyć własną grupę biegową Popławski Team. Jestem na etapie tworzenia strony internetowej. Niedługo uaktywnię nie na facebooku. Moja dziewczyna Patrycja Drozd, trenująca pod moim okiem, wygrała już w tym roku Bieg do Pustego Grobu w Nowej Soli i Parszywą Dwunastkę w Zielonej Górze. Póki co, postanowiliśmy wypocząć na greckiej wyspie Korfu.