Prof. Roman Bäcker i Adam Willma dyskutują o sytuacji politycznej w kraju i na świecie.
Przyzwyczailiśmy się już, że w wielu miejscach na świecie nastroje się zagotowują. Pytanie, gdzie w najbliższym czasie emocje wykipią.
Gdy już kilka razy żyło się w ciekawych czasach, łatwiej prorokować. Zazwyczaj kipi tam, gdzie rządzący mają coraz mniej do rozdania również i swoim, a rządzeni już nie wierzą w cokolwiek, co mówią rządzeni. Wystarczy, że ci ostatni przestaną się bać i wtedy żadna tajna i jawna policja nie pomoże.
Wykipiało w Moskwie i w Mińsku. Przypadkowa zbieżność?
Mamy do czynienia z dwoma niezależnymi od siebie procesami. Aleksandr Łukaszenka ściąga haracz od ludzi według niego pracujących na czarno i jednocześnie uniezależnia się od Rosji. Wierzę oczywiście w dobre intencje protestujących, ale też jestem przekonany, że Kreml ma dość tego lawiranta, który od pewnego czasu nieustannie grozi, że przejdzie na wrogą stronę. W Rosji mamy do czynienia z buntem głównie młodych ludzi, którzy mają dość wszechogarniającej korupcji, bezkarności urzędników i braku perspektyw.
Nastał czas na ostateczne rozwiązanie kwestii demokracji w Rosji?
Demokracji w Rosji od dawna nie ma. Obecnie mamy już w Rosji wszelkie znamiona twardego autorytaryzmu opartego na strukturach militarno-policyjnych. Wojna w Donbasie i w Syrii, sankcje Zachodu oraz własne kontrsankcje, niskie ceny ropy i gazu, narastające uzależnienie od Chin oraz powszechne złodziejstwo urzędników to najważniejsze przyczyny upadku gospodarki. Do tego dochodzi brak nadziei na poprawę. Rosjanie mówią, że w brazylijskim konkursie na największy zadek bezapelacyjnie wygrywa ich gospodarka. Nic dziwnego, że młodzi, chcący żyć u siebie a nie na wygnaniu, coraz mniej się boją i coraz mniej chcą obecnego reżimu. Zaczyna się gorący okres w historii Rosji. Sami Rosjanie powiadają, że co sto lat pojawia się podobne zjawisko: przewidywalna wiosna zamienia się w nieprzewidywalną jesień.
Można mówić o polityce Putina różnie, ale od ćwierćwiecza pozycja polityczna Rosji na świecie nie była tak silna.
W moim przekonaniu jest wręcz odwrotnie. Prężenie muskułów, ogromny wzrost budżetu wojskowego, awantury wojenne - wszystko to spowodowało izolację międzynarodową Rosji. Kremlowi pozostali tylko tacy niepewni sojusznicy jak Białoruś czy Kazachstan oraz kilka małych państewek, czasami istniejących tylko dzięki rosyjskim bazom wojskowym. Nawet jeśli rosyjscy hakerzy wybiorą Donalda Trumpa na sekretarza generalnego ONZ oraz papieża, to i tak nie zwiększy to potęgi Moskwy. Ogromne wysiłki Putina, aby na świecie nadano Rosji status potęgi, przyniosły rezultaty odwrotne od zamierzonych. W G-8 Rosji nie ma, a w czasie spotkań G-20 Putin może najwyżej porozmawiać z australijskimi pandami.
Niebawem może okazać się, że w kilku ważnych krajach unijnych rządzą ludzie sprzyjający Moskwie.
Kreml ma tradycyjnie bardzo dobre relacje z socjaldemokracją niemiecką czy francuskimi narodowcami. Nie liczy się idea, najważniejszy jest pragmatyzm. Jednakże wymiana handlowa z Rosją jest coraz mniejsza i wystarczy, że będzie można sprowadzać z innych stron ropę i gaz, a Moskwa przestanie im być potrzebna. Czymś innym jest straszenie niedźwiedziem na potrzeby wyborcze, a czym innym karmienie niedźwiedzia.
Może należy się pogodzić z myślą, że za naszego życia w Rosji nie należy spodziewać się demokracji?
Wiele wskazuje na to, że w Rosji dojdzie chyba jeszcze w tym roku do przesilenia politycznego, gwałtownych protestów społecznych i być może zmiany elity rządzącej. Nie oznacza to jednak, że w Rosji bez Putina będzie lepiej.
Już słyszę te głosy - tylko silne rządy w Polsce mogą sprzeciwić się silnym rządom w Rosji.
Wręcz odwrotnie. Decyzje jednego człowieka, nawet najbardziej genialnego, mogą być mylne i nigdy nie uwzględniają interesów i dążeń wszystkich zainteresowanych grup. Tylko wspólne wypracowywanie decyzji jest najlepszym sposobem na przeciwstawianie się wrogim działaniom.