Bramkarz, kapitan, więzień. Janukiewicz żegna Szczecin
Ostatnie miesiące kontraktu z Pogonią Szczecin Radosław Janukiewicz spędzi w Norwegii.
Nie ma chyba barwniejszej postaci w Pogoni Szczecin, w jej najnowszej historii, niż Radosław Janukiewicz. Mimo tego, że dla granatowo-bordowych nie gra już od niemal dwóch lat, to wciąż mówi się o nim sporo. Obecnie bramkarz jest na wypożyczeniu w norweskim Strømsgodset. W czerwcu kończy mu się umowa z Pogonią i pewnie wtedy dobiegnie końca także jego przygoda ze Szczecinem.
Gdy trafiał do Pogoni w 2009 roku, nikt nie przypuszczał, że może pozostać w Szczecinie na niemal 10 lat. Portowy klub był na etapie budowy drużyny, która podbije I ligę i będzie w stanie utrzymać się w ekstraklasie. Stąd dość spore rotacje zawodników w Pogoni. Transfery, jak to z nimi bywa, tylko w części były udane. Za to sprowadzenie Janukiewicza było strzałem w dziesiątkę.
Nowy człowiek w Pogoni nigdy nie miał otwartej drogi do bramki. Często musiał rywalizować ze świetnymi fachowcami. I najczęściej to on wychodził z tych pojedynków zwycięsko, zajmując miejsce w bramce Pogoni. Rywalizował między innymi z Krzysztofem Pyskatym, Bartoszem Fabiniakiem czy Dusanem Pernisem. Czas i umiejętności pokazywały za każdym razem, że to Janukiewicz zasługiwał na bluzę z nr 1.
Nie dajmy się jednak zwieźć magii upływających lat. Janukiewicz w żadnym wypadku nie był bramkarzem idealnym. Miewał gorsze występy, zdarzało mu się wpuścić „klopsa”, miał słabe wykopy. Ale gdyby wówczas spytać kibiców, któremu z piłkarzy Pogoni oddali by dziecko do opieki, to pewnie większość odpowiedziałaby, że właśnie Janukiewiczowi. Niewielu jest zawodników, po których tak mocno widać ambicję, chęć wygrywania, a przede wszystkim niewielu jest takich, którzy tak szybko łapią więź emocjonalną z klubem. A dla Janukiewicza Szczecin szybko stał się drugim domem, zaś fani Portowców najlepszymi kibicami w kraju. Ta relacja była obustronna, bowiem sympatycy Pogoni szybko zorientowali się, że w bramce stoi ktoś więcej, niż kolejny najemnik. W bramce stał ktoś, komu czasami zależało zbyt bardzo i to wpędziło go w największe tarapaty.
Janukiewicz nigdy nie bał się mówić tego, co myśli. Nie zawsze wynikały z tego pozytywne rzeczy, ale jego szczerość była doceniana. Po meczu w I lidze z Olimpią Elbląg (Pogoń przegrała 1:2 z ostatnią ekipą tabeli, a pracę stracił trener Marcin Sasal), Janukiewicz stracił panowanie nad tym, co mówi. Używając wielu niecenzuralnych słów skrytykował siebie, kolegów, a nawet dostało się rywalom. Są jednak pewne rzeczy, które nie uchodzą płazem w szatni. A do takich należy krytykowanie kolegów z drużyny po przegranych, zwłaszcza w mediach. Sam Janukiewicz opowiadał o tym po latach, że teraz użył by innych słów, ale przekaz pozostałby taki sam. To właśnie cały on - bezkompromisowy i szczery do bólu. Być może kosztowało go to niemal dwa lata rozbratu z piłką.
Janukiewicz był wówczas trzecim kapitanem Pogoni (po Ławie i Rogalskim), ale szatnia coraz mniej go szanowała. Kiedy kapitanem za kadencji Dariusza Wdowczyka został Rafał Murawski, czas bramkarza powoli dobiegał końca. Wdowczyka zwolniono, a szkoleniowcem został Czesław Michniewicz. To on został tym, który podziękował za grę w Pogoni Rogalskiemu i właśnie Janukiewiczowi, dwóm piłkarzom z najdłuższym stażem w zespole.
Trener argumentował ten fakt tworzeniem nowej drużyny, młodszej, jednak chyba wszyscy mieli świadomość, że motywacje tego ruchu były inne. Być może szefowie klubu mieli już dość pyskatego bramkarza, być może sama szatnia wypychała Janukiewicza ze Szczecina, a może stał się zbyt silną osobowością w klubie. Fakty są takie, że decyzja o wystawieniu Janukiewicza na listę transferową załamała w dość mocnym stopniu jego karierę. Prezes Pogoni, Jarosław Mroczek, wyraźnie zapowiedział, że Janukiewicz w jego klubie już nie zagra, mimo wciąż ważnej umowy. To wiele mówi na temat tego, jak mocno skonfliktowani byli przedstawiciele zarządu i bramkarz. Zagadywani o Janukiewicza często wypowiadali się mało elegancki sposób. - W tej chwili woli być zawodnikiem rezerw i być na naszym garnuszku do wypełnienia kontraktu. Jest to dla nas sytuacja niezręczna - mówił ostatnio Maciej Stolarczyk.
W sezonie 2015/2016 wypożyczono go do Górnika Zabrze, ale rozegrał tam tylko 12 spotkań. Resztę spędził na ławce. Po powrocie z wypożyczenia zesłano go do rezerw Portowców, mimo tego, że Pogoń miała olbrzymie problemy z bramkarzami. Janukiewicz, zgodnie z zapowiedzią prezesa klubu, na boisku w barwach granatowo-bordowych się już nie pojawił, a obecną wiosnę spędzi w Norwegii. Po powrocie stanie się wolnym zawodnikiem.
Janukiewicz chciał tylko grać dla Pogoni i bronić jej bramki, a stał się w pewnym momencie jej więźniem. Każdy pamięta jego łzy po wygranej w Gdyni, zapewniającej awans Portowców po latach do elity. Wszyscy pamiętają jego rewelacyjne występy przeciwko Ruchowi, gdy heroicznymi interwencjami wprowadzał zespół do finału Pucharu Polski. Gdy w 2015 roku latem w czerwcu wypychano go z klubu razem z Rogalski, pożegnać ich przyszło na stadion kilkuset kibiców. Wielu z nich miało łzy w oczach, to samo tyczyło się samych zawodników. Szkoda, że Pogoń nie potrafiła rozsądniej rozwiązać tej sprawy.