Bramkarz Cosmosu pod wrażeniem meczu na Arenie Lublin

Czytaj dalej
Fot. Tomasz Sowa
Miłosz Bieniaszewski

Bramkarz Cosmosu pod wrażeniem meczu na Arenie Lublin

Miłosz Bieniaszewski

- Dla mnie mecz w Lublinie był wydarzeniem – mówi Mateusz Krawczyk, bramkarz trzecioligowego Cosmosu Nowotaniec. – Dla wielu moich kolegów z drużyna mogła to być jedyna taka szansa – dodaje.

Trzy mecze i wywalczone cztery punkty. Początek rundy wiosennej macie całkiem przyzwoity...
Wygląda to nieźle, zwłaszcza patrząc na to, jakie roszady nastąpiły w drużynie. Jesienią w trzech pierwszych meczach wywalczyliśmy pięć punktów, teraz jeden mniej, ale graliśmy dwa razy na wyjazdach.

Jak pan w zimie patrzył, że jest was tak mało, to były obawy?
Długo była cisza, późno wystartowaliśmy z przygotowaniami i bodaj dopiero w ostatnim sparingu wyglądało to w porządku. Kadrę, może niezbyt szeroką, ale udało się skompletować i nie odstajemy od rywali w lidze.

Można powiedzieć, że znów na początku punktujecie, mimo że wzmocnienia ponownie pojawiły się w ostatniej chwili...
Z czasem powinno być jeszcze lepiej, bo dojdzie zgranie i dobrze się poznamy. Należy pamiętać, że dwóch nowych piłkarzy przyszło do nas tuż przed inauguracją i potrzebujemy czasu, żeby się dotrzeć. Wygląda to jednak całkiem nieźle, nawet na Motorze wstydu przecież nie było.

W Lublinie początkowo was cała ta otoczka trochę przygniotła?
Chyba tak. Ten stadion, cała organizacja i kibice. To wszystko robiło wrażenie. Większość z nas nie grała na takim obiekcie i dla mnie osobiście było to spore przeżycie. Tak się złożyło, że w ostatni weekend coś takiego przeżyli chłopaki z Motoru Lubawa, którzy grali na otwarciu stadionu Widzewa Łódź. No, tam była trochę większa frekwencja (śmiech).

Właśnie dla takich chwil warto było awansować do 3 ligi?
Zdecydowanie. Jak jechaliśmy na mecz to żartowaliśmy, że jedziemy sobie porobić zdjęcia (śmiech), ale przecież wiadomym było, że chcemy walczyć o punkty i na pewno wstydu nie przynieśliśmy. Dla wielu z nas to mogła być jedyna okazja zagrać na takim obiekcie i każdy dawał z siebie wszystko.

Trzeba się więc utrzymać i w nowym sezonie znów powinna być szansa pojechać do Lublina...
Wtedy faktycznie będzie szansa jeszcze raz się pokazać (śmiech).

Pan się na Arenie Lublin czuł wyśmienicie. Właśnie takie mecze, kiedy sporo się dzieje, lubi pan najbardziej?
Jak jest odpowiednia dawka stresu, to może wychodzić na plus. Nie ukrywam, że dobrze mi się broniło w tym meczu, ale może z drugiej strony to rywale strzelali mi na notę (śmiech). Jako zespół dzielnie się postawiliśmy i gdyby Piotrek Laskowski wyrównał, to mogło się potoczyć różnie. W końcówce mieliśmy jeszcze dwie świetne okazje, ale tym razem szczęście nam nie dopisało. Na jesieni się udało, teraz już nie.

Można powiedzieć, że mecz, na który czekaliście macie już za sobą i nic ciekawszego nie zobaczycie?
Jeśli chodzi o stadiony to już pewnie nie. Mamy jednak kilka fajnych wyjazdów. Teraz Garbarnia, a później Stal Rzeszów czy Resovia. No i jeszcze derby z Karpatami Krosno. U siebie zagramy natomiast z KSZO Ostrowiec Św. i to pewnie będzie wydarzenie dla naszej lokalnej społeczności.

W ostatniej kolejce graliście ze Spartakusem Daleszyce. Mecz za „sześć” punktów, a tu łatwe 3:0. Zaskoczył pana ten wynik?
Faktycznie, spodziewałem się trudniejszego meczu. Warunki były trudne i to obu zespołom nie ułatwiało gry. Po pierwszym kwadransie widziałem jednak, że prezentujemy się lepiej od rywala, który wcale nie grał źle. Spartakus starał się sporo akcji oskrzydlać, ale jakiś wielkich sytuacji nie mieli. My swoje wykorzystaliśmy, a w sumie tych bramek mogło być nawet więcej. To cenne trzy punkty i bardzo nas cieszą.

Wydawało się, że Spartakus wyżej zawiesi poprzeczkę, bo z dobrej strony pokazał się na Resovii...
Nastawialiśmy się na ciężki pojedynek, ale daliśmy z siebie wszystko i mamy tego owoce. Mocno nam zadanie ułatwił gol do szatni, bo inaczej się grało po przerwie. Po golu na 2:0 już kontrolowaliśmy wydarzenia.

Macie tylko trzy punkty przewagi nad miejscem spadkowym. Każdy wasz mecz jest więc niemal z nożem na gardle. Wytrzymacie to psychicznie?
Powinniśmy. Ścisk jest całkiem spory i przede wszystkim musimy wygrywać w meczach z sąsiadami w tabeli. Walka pewnie będzie do końca, a ten początek wiosny pokazał, że nikt nie chce spaść i wszyscy punktują.

Patrząc w terminarz to czeka was trudne zadanie, bo macie więcej meczów na wyjazdach...
Czeka nas jeszcze aż 8 wyjazdów i tylko 5 meczów u siebie. Na własnym boisku mamy jednak Wierną czy Orlęta i te mecze trzeba będzie bezwzględnie wygrać.

Przed wami wyjazd na Garbarnię Kraków, z którą macie małe rachunki do wyrównania...
Jesienią nie musieliśmy przegrać z tym rywalem, bo bramkę straciliśmy w samej końcówce. Jak w Krakowie zagramy w 100 procentach skoncentrowani i z takim zaangażowaniem, to stać nas na przywiezienie korzystnego wyniku.

Miłosz Bieniaszewski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.