Brakuje kogoś, kto by te sprawy koordynował

Czytaj dalej
Fot. Grzegorz Gałasiński
Matylda Witkowska

Brakuje kogoś, kto by te sprawy koordynował

Matylda Witkowska

Z radnym Bartoszem Domaszewiczem (PO), rozmawia Matylda Witkowska

Co już osiągnęliśmy w temacie inwestycji rowerowych? Ile jeszcze brakuje, by obwieścić ich koniec?

Pod względem infrastruktury nie mamy nawet połowy potrzebnych nam dróg rowerowych. Oceniłbym ich realizację na 45 proc. Nie mamy też jeszcze ciągle spójnej siatki dróg rowerowych. Oczywiście sieć dróg rowerowych w ostatnich latach znacząco się powiększyła, co przynosi bardzo wymierne efekty. Wystarczy przejechać się drogą rowerową wzdłuż trasy WZ by stwierdzić, że miejscami jest na niej za wąsko. Rowerzystów jest tylu, że nie mogą się już wyprzedzać. Zapotrzebowanie na infrastrukturę dla rowerów jest więc dużo większe niż to, co oferujemy. Jednocześnie widać zmianę podejścia do kwestii rowerowych. Od pięciu czy sześciu lat nikt nie kwestionuje konieczności uwzględniania inwestycji rowerowych w ramach budowy nowych dróg czy remontów. Nadal jednak jesteśmy przed wdrożeniem rozwiązania systemowego, które spowodowałoby, że jakość budowanej infrastruktury pozostawałaby na wysokim poziomie.

Co teraz szwankuje w infrastrukturze?

Wpadek nie brakuje: są drogi rowerowe przerzucane z prawej strony jezdni na lewą. Jest słynna al. Kościuszki, na której miała być droga rowerowa, ale okazało się, że została zaprojekowana źle i została wycięta. Potem miały być tam pasy, a skończyło się na sierżantach. Przykładem jest też nawierzchnia na trasie WZ, która miejscami faluje od ciężaru rowerów, co nie powinno się zdarzyć. A właśnie taka nawierzchnia została zamówiona. Mam nadzieję, że działania systemowe podejmie wiceprezydent Wojciech Rosicki. To osoba, która po raz pierwszy od czasów wiceprezydenta Radosława Stępnia rozumie problemy rowerowe. Mam nadzieję, że w najbliższych tygodniach uda się wypracować z nim nowy system zarządzania tymi sprawami. Ewidentnie brakuje w strukturze urzędu miasta nadzoru.

Jak ta struktura miałaby wyglądać?

Obecnie możemy mówić o fikcji jeśli chodzi o istnienie oficera rowerowego. Nie ma osoby, która jako pełnomocnik prezydenta nadzorowałaby jakość planowanej infrastruktury. Potrzebny jest też zespół, który na poziomie ZdiT, ZIM i BAM będzie opiniował projekty infrastruktury rowerowej i jej pilnował. Będziemy w najbliższych tygodniach o tym z prezydentem Rosickim rozmawiali. Bartosz Zimny zaangażował się w projekty inne niż rowerowe. A rowerowe gdzieś mu uciekły.

Po co Łodzi jest potrzebny oficer rowerowy?

Widać to po bublach, które powstają. Widać po tym, że na komisji transportu pytam wysokiego urzędnika Zarządu Inwestycji Miejskich, a on nie wie nawet, że istnieją standardy budowy i utrzymania dróg rowerowych. Jestem też przekonany, że jest co najmniej kilka projektów rowerowych, które miasto zamówiło, ale poleżały w szufladzie i straciły ważność. Ewidentnie brakuje kogoś, kto by to koordynował.

Co jeszcze by Pan zmienił?

Konieczny jest też większy budżet rowerowy. Rocznie wydajemy 10 mln zł, ale gdybyśmy chcieli skończyć tę infrastrukturę w ciągu pięciu lat powinniśmy wydawać 40 mln zł rocznie. Na Łodzi spoczywa też stworzenie projektu z którym wystartujemy po środki unijne na rower publiczny z infrastrukturą w całej aglomeracji. Niestety, jako miasto nie pozyskujemy żadnych środków zewnętrznych na infrastrukturę rowerową. Wszystko realizujemy z własnej kieszeni. Wyjątkiem jest 13 stacji na przystankach ŁKA, które mają powstać na wiosnę i w 85 proc. są dofinansowane ze środków unijnych. Takie środki pozyskują np. Trójmiasto, które ze środków unijnych finansuje drogi między Gdańskiem, Gdynią i Sopotem.

Jest Pan pesymistą czy optymistą jeśli chodzi o przyszłość infrastruktury rowerowej Łodzi?

Patrzę optymistycznie. Adwokatami projektów rowerowych nie są już tylko pasjonaci zgrupowani w jakichś stowarzyszeniach, czy aktywiści, którzy organizowali Masę Krytyczną. Patrząc po liczbie wypożyczeń Łódzkiego Roweru Publicznego można zobaczyć ilu łodzian jeździ na rowerze. Od roku dostaję też nieporównywalnie więcej zgłoszeń dotyczących infrastruktury rowerowej. To oznacza, że coraz więcej łodzian jeździ regularnie. Jeśli ktoś używa roweru raz na dwa tygodnie, to mu wysoki krawężnik nie przeszkadza. Jeśli ktoś jeździ dwa razy dziennie, to widzi problem. Można więc powiedzieć, że to masa krytyczna łodzian zdecyduje, że ta infrastruktura będzie rozwijana.

Matylda Witkowska

Od kilkunastu lat jestem dziennikarką Dziennika Łódzkiego. W pracy zajmuję się zdrowiem, ochroną środowiska i miejskimi problemami. Ale piszę też o tym, co w życiu łodzian jest przyjemne: w mojej działce są imprezy, kulinaria oraz duma i serce Łodzi czyli ulica Piotrkowska. Prywatnie jestem urodzonym mieszczuchem. Cieszy mnie moda na miasta zielone i dobre do życia, wolę jeździć rowerem niż autem. Fascynuje mnie to, co niezwykłe. Ktoś widział w Łodzi ufo? Chętnie tam podjadę.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.