- Apeluję, by poza sytuacjami absolutnej konieczności nie wychodzić z domu. Budujmy domowe Kościoły - wspólnoty domowników z Bogiem. Bądźmy razem w atmosferze życzliwości i miłości - mówi ordynariusz opolski.
Jeszcze kilka miesięcy temu przez myśl by nam nie przeszło, że przyjdzie się nam zmagać z globalną epidemią. Ksiądz biskup też jest zaskoczony?
Sytuacja, w której się znaleźliśmy - choć informacja z Chin przyszła już dość dawno - zaskoczyła nas wszystkich. Znaleźliśmy się w stanie wojny z dziwnym wrogiem, z wirusem, którego nie widać, a którego „strategii” do końca nie znamy. Ale skutkiem jego istnienia są konkretne i to liczne ofiary. To sprawia, że musimy się w tym czasie zachowywać tak, jak się zachowywali ludzie w czasie wojny, tj. robić wszystko, by minimalizować gorzkie owoce epidemii i zła, które jest z nią związane.
Co to oznacza dla duszpasterskiej praktyki w Kościele?
Wszyscy musimy brać bardzo na serio wszelkie rozporządzenia władz państwowych. Musi być jedno centrum dowodzenia. Chodzi o to - powtórzę - by gorzkie owoce epidemii i związane z nią zło zminimalizować. Słyszę dziś takie głosy, że kiedyś, jak były epidemie, Kościół zachowywał się inaczej - wyprowadzał ludzi na ulice, organizował procesje i publiczne modlitwy o zdrowie. Ale my teraz jesteśmy o wiele dalej, gdy idzie o wiedzę o tym, jak się epidemia rozprzestrzenia i jak się przed nią chronić. Byłby niedobrze, gdybyśmy z tych zdobyczy nie korzystali. Skoro mamy rozporządzenie ograniczające udział wiernych w nabożeństwach do pięciu osób, to musimy pilnować, żeby tak było. Liczę się z tym, że podczas zbliżających się świąt Wielkiej Nocy być może przyjdzie nam celebrować msze św. zupełnie bez udziału ludu. Musimy być na to przygotowani. Wydam na ten temat jeszcze osobny dekret bliżej świąt.
Niemniej kościoły pozostają cały czas otwarte.
I na tym bardzo by mi wciąż zależało. Mówiłem o tym także podczas obrad Rady Stałej Konferencji Episkopatu Polski. Ufam, że kościoły nie będą zamknięte. My, księża sprawujemy swoją służbę przez głoszenie słowa, sakramenty i modlitwę. Gdyby nas od kościołów na czas świąt odciąć, to byłoby niemalże tak, jakby lekarzowi nie dać możliwości leczenia chorego. Drugą racją są potrzeby wiernych. Dobrze, że starają się zrozumieć wprowadzone ograniczenia. Zasadniczo nie zlekceważono ograniczenia liczby uczestników podczas liturgii do 50 osób. Jestem zbudowany tą postawą wiernych. Oblegania świątyń nie było. Wierni zaakceptowali, że nie mogą być w tym czasie na liturgii w dużych grupach. Jednak trzeba też i to uszanować, że dla wielu wejście do kościoła choćby na pięć minut i możliwość modlitwy w ciszy są bardzo ważne. W miarę możliwości także przyjęcie Komunii św. poza mszą św. Dając zatem te możliwości przyjścia do świątyni naszym wiernym pomagamy też rozładowywać napięcia, które mogą się rodzić w sercu. Oczywiście - chcę to raz jeszcze podkreślić - robimy to z poszanowaniem obowiązującego prawa.
Wielu wierzących martwi się, co ze spowiedzią i z Komunią św. w czasie wielkanocnym. Warto pewnie pamiętać, że okres wielkanocnej spowiedzi trwa od Środy Popielcowej aż do uroczystości Trójcy Świętej, która w tym roku przypada w niedzielę, 7 czerwca…
Ze względu na zaistniałą sytuację wręcz bym zachęcał wiernych, zwłaszcza tych, którzy nie mają grzechów ciężkich, by skorzystali z praktyki obudzenia w sobie żalu doskonałego. Chodzi o to, by stanąć przed Bogiem w prawdzie i z miłości do Boga wyrazić wielki żal z powodu tego, że obraziłem Pana Boga. Powinno być także wyraźnie wzbudzone mocne postanowienie, że jak tylko będzie okazja, wyznam swoje grzechy. Zwłaszcza jeśli mam grzech ciężki. Teologia mówi, że przebaczenie Boże zyskujemy przez akt żalu doskonałego pod warunkiem, że postanawiamy grzechy wyznać przy najbliższej spowiedzi, skoro w danej chwili nie mogę przystąpić do sakramentu pokuty i pojednania. Oczywiście, w późniejszym czasie, gdy tylko będzie to możliwe, po świętach, należy przystąpić do spowiedzi. Duszpasterzom przekazano i umieszczono na stronie internetowej diecezji konkretną podpowiedź, jak taki akt żalu doskonałego można przeprowadzić.
Myślę, że nie braknie i takich osób, które będą - nawet w tak trudnej sytuacji - jednak o spowiedź indywidualną prosić.
Tej posługi odmówić nie możemy. Przypomnę postanowienia wydanego przeze mnie kilka dni temu dekretu. Wiernym, którzy bardzo o to proszą, należy umożliwić przystąpienie do sakramentu pokuty przy zachowaniu należytych zabezpieczeń przed zakażeniem oraz ścisłym respektowaniu przepisu, ograniczającego liczbę wiernych, przebywających w danym czasie w kościele, do pięciu osób. Należy zrezygnować ze spowiedzi w zamkniętych konfesjonałach, przenosząc ją do kaplic bocznych czy innych podobnych pomieszczeń, odpowiednio wietrzonych, a jeśli ich nie ma, w otwarte miejsca w kościele. Tam należy spowiadać, jeśli to możliwe, przy klęczniku z kratą, na którą nałożona jest solidna folia ochronna. Folię te należy przynajmniej kilka razy w ciągu dnia dezynfekować i codziennie zmieniać. Spowiednicy powinni być do dyspozycji wiernych w ciągu całego dnia, tak by wyspowiadać każdego, komu na tym bardzo zależy, po wcześniejszym telefonicznym umówieniu. Bardzo proszę wiernych, którym na przystąpieniu do sakramentu pokuty zależy, by korzystali z niego już teraz, nie przenosząc spowiedzi dopiero na Wielki Tydzień, skoro wiadomo, że dostęp do kościołów jest bardzo mocno ograniczony.
Trudno nie zauważyć, że ta niezwykle trudna sytuacja społeczna nie spowodowała jakiegoś generalnego wzrostu pobożności. Nie mamy - w warunkach dużego zagrożenia - jakiegoś społecznego runięcia na kolana…
Potwierdziły się w praktyce socjologiczne badania stanu naszej wiary. Ten stan nam się w warunkach kryzysu wyraźnie odsłonił. Oczywiście, mamy - także w naszym opolskim Kościele - wielu ludzi bardzo zaangażowanych w modlitwę w intencji uzdrowienia i odwrócenia epidemii, w intencji osób chorych i im posługujących. Są wierni, którzy w tej intencji poszczą, odprawiają generalną spowiedź z całego życia itd. Ale jednocześnie epidemia u wielu z nas ujawniła stan wiary wystygłej. Z tej perspektywy można w epidemii koronawirusa zobaczyć swoisty palec Boży. Nie w znaczeniu gwałtownej kary czy gniewu Boga rozsierdzonego jak w czasach potopu. Po potopie Pan Bóg powiedział, obiecał nam: Już nigdy więcej. Natomiast można w tym zobaczyć dopust Boży dla wyprowadzenia dobra. Przypomina mi się w tym kontekście moja babcia. Miała 92 lata i kiedy przyjechałem z KUL-u, powiedziała mi kiedyś, że chciałaby dożyć trzeciej wojny światowej.
Co najmniej zaskakujące pragnienie…
Też tak to odebrałem. Ołma, co ty opowiadasz, pytałem. Przecież już dwie wojny przeżyłaś. Jak to się nie stanie, odpowiedziała mi babcia, to pomimo waszych najlepszych chęci tych dzisiejszych niedowiarków nie nawrócicie. W tych słowach jest coś na rzeczy. Pan Bóg czasem dopuszcza to, co bolesne dla nas, mając na względzie osiągnięcie większego dobra.
Na czym to dobro ma polegać?
Kilka dni temu jeden z włoskich działaczy piłkarskich powiedział, że epidemia może być bardzo dobrą okazją do tego, by zreformować piłkę nożną. Pomyślałem - przez analogię - że jest to też wspaniała okazja do reformy Kościoła, reformy duszpasterstwa, funkcjonowania Kościoła w świecie. W sytuacji kryzysu ujawniło się na zewnątrz to, co przeczuwaliśmy już wcześniej - jak bardzo Kościół się zaświecczył, zlaicyzował, stał się zbytnio światowy i nieraz brakuje w nim życia Ewangelią. Z tym trzeba coś zrobić. Często brakuje właściwego rozumienia misji zbawienia człowieka i większej troski o jej realizację. Kościół niewątpliwie potrzebuje zawsze reformy, ale epidemia koronawirusa pokazała, że dziś potrzebujemy bardziej radykalnego nawrócenia. Te dni po prostu o to wołają. Pan Bóg się upomina nie tyle o swoje, ale o to, byśmy nie zmarnowali łaski życia wiecznego.
Co tak naprawdę nam chrześcijanom chce Pan Bóg przez to doświadczenie powiedzieć?
Cisną się na usta pierwsze słowa Jezusa: Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię, przybliżyło się do was Królestwo Boże. I jeszcze jedna rzecz. Niewątpliwie jest dziś w sercach wielu chrześcijan niedowiarstwo, lekceważenie Pana Boga i zobojętnienie na Niego. Więc być może w tym czasie Pan Bóg chce nas obdarzyć łaską szczególnego doświadczenia Jego obecności i bliskości w tych trudnych uwarunkowaniach. Przypomina się Księga Hioba. Pan Bóg dopuścił na tego sprawiedliwego człowieka wszelkie możliwe doświadczenia: utratę dóbr, chorobę, opuszczenie. Ponadto ani żona, ani przyjaciele nie byli dla niego oparciem, ale swoimi słowami i zachowaniem pogłębiali jeszcze jego udrękę. A jednak Hiob ciągle trwał przy Bogu i dzięki temu po całym tym doświadczeniu doznał wielkiej dobroci Boga, co wyraził słowami: Dotąd Cię znałem ze słyszenia, teraz Cię zobaczyłem. My też mamy szansę, by Boga na nowo odkryć i zobaczyć.
Wróćmy na koniec do życia codziennego. Dla wielu osób zamknięcie w domach, gdzie ktoś zdalnie pracuje, dzieci uczą się przez internet, a kto inny odpoczywa albo jest psychicznie podłamany sytuacją, nie jest łatwe.
Mimo to apeluję, byśmy nie wychodzili z domów poza sytuacjami absolutnej konieczności. Proszę też gorąco, byśmy nie zmarnowali szansy, wręcz łaski od Pana Boga, że jesteśmy zgromadzeni w domach w gronie najbliższych. Starajmy się budować nasze domowe Kościoły, czyli wspólnoty domowników razem z Bogiem. Módlmy się i sami, i wspólnie. Czytajmy Słowo Boże. Mimo że w niedzielę nie pójdziemy do Kościoła, możemy ten czas dobrze przeżyć, być blisko z Bogiem i razem z bliskimi. Przez media możemy się włączyć w duchowe przeżywanie niedzieli. Zachęcam, aby to czynić. Ale najważniejsze, żeby dzień Pański, skoro go razem spędzamy, był naprawdę dniem dla Pana. Także dniem bycia ze sobą razem w atmosferze życzliwości, miłości i wzajemnego wsparcia. Jeśli ten wysiłek podejmiemy, to ręczę, że doświadczymy we własnym domu bliskości Pana Boga.