Bozia obdarzyła mnie słuchem absolutnym...
Rozmowa z Włodzimierzem Czerniszem, muzykiem, pedagogiem, akompaniatorem ze Szprotawy
Jak wygląda dzień powszedni Włodzimierza Czernisza?
W domu zawsze jest coś do zrobienia i jestem jak to się mówi, całe życie na zmywaku... a poza tym spotkania z zespołami ... no i życie tak powoli się toczy...
Prowadzi Pan kilka zespołów muzycznych
Jest ich trochę. Mam jeden zespół instrumentalny Odeon, wokalno - instrumentalny De Włoders oraz zespoły śpiewacze: Wrzosy z Siecieborzyc, Astry ze Szprotawy, Tulowianki z Borowiny, Pod Różą z Żagania oraz solistów.
Od dziecka był Pan związany ze światem dźwięków i brzmień.
To prawda. Urodziłem się w Gniewkowie koło Inowrocławia, ale w 1961 r wraz z rodzicami przyjechałem do Szprotawy. Mojego ojca fachowca i specjalistę od maszyn ściągnęli do Fabryki Świec w Szprotawie. Tutaj uczęszczałem do Liceum Ogólnokształcącego, które ukończyłem w 1964 roku i stąd dojeżdżałem do Szkoły Muzycznej w Inowrocławiu, w Gorzowie Wlkp. ukończyłem studia nauczycielskie, wyższe studia muzyczne we Wrocławiu. Moja mama prowadziła Zespół Pieśni i Tańca Kujawy, a ojciec, jako że pochodzi z Bukowiny, grał na skrzypcach i na cymbałach. Mama miała piękny głos i chciała śpiewać w polskim radio w Bydgoszczy, ale babcia się nie zgodziła. Mając 10 lat rozpocząłem prywatnie naukę gry na fortepianie, później kształciłem się w szkole muzycznej. Podobał mi się też akordeon, grą na nim upiększałem zabawy choinkowe. Bardzo to lubiłem, a wręcz rajcowało mnie to. W Gniewkowie był pewien organista, który wspaniale grał, a jego harmonia za każdym razem mnie urzekała. Minęło kilkanaście lat, gdy pojechałem z ojcem w rodzinne strony i poszedłem do kościoła. Zagrałem na organach, a organista ze łzami w oczach powiedział do mnie, że wielu próbowało mnie naśladować, ale tyś mnie przebił. Bozia obdarzyła mnie słuchem absolutnym. Czasami to mi przeszkadzało, bo jak chór obniżał dźwięki to musiałem od razu transponować.
Uczył Pan muzyki w szkole
W Szprotawie uczyłem prawie we wszystkich szkołach. Prowadziłem zespoły: mandolinowe, gitarowe, w zależności od potrzeb. Kiedyś główny nacisk był na chóry. Z każdą reformą oświatową zapotrzebowania się zmieniły. Zaczęto wprowadzać teorię i lekcje muzyki wyglądały inaczej, ale ja i tak wychodziłem z założenia, że jeśli człowiek chce to się będzie uczył teorii i na swoich lekcjach z dziećmi i młodzieżą głównie śpiewałem. Od 1977 r prowadziłem zespół wokalny Trelinki, z którymi koncertowałem w Polsce i za granicą. Mile wspominam występ z kolędami w ambasadzie polskiej w Berlinie. Moim wzorem jest Fryderyk Chopin.
Pana najlepsze wspomnienia koncertowe??
To zdecydowanie piosenka radziecka... w tamtych czasach każdy chciał śpiewać, a Szprotawa naprawdę się liczyła w świecie piosenki, nasze miasto było bardzo rozśpiewane.
A lubiony utwór, to...
Trudno powiedzieć, bo jest ich masa. Kiedyś kochałem Karola Gotta, jego głos, piosenki, repertuar. Lubię słuchać Andre’a Boccieliego. Kocham Bacha – mimo że kiedyś za nim nie przepadałem, ale zdarzyło mi się wysłuchać koncert jednego z muzyków, który w taki sposób zagrał utwory Bacha, że go polubiłem.
Co daje największą satysfakcję w pracy artystycznej?
Jak usłyszę, to co chcę usłyszeć. Najłatwiej pracuje się z ludźmi, którzy w jakiś sposób są wykształceni muzycznie, z nimi praca wygląda inaczej i inne są oczekiwania. Jednak cieszy mnie, kiedy mogę sprawić radość ludziom występującym w zespołach ludowych. Powtarzam im, że Mazowsza z nich nie zrobię, ale będzie dobrze, jeśli tylko będziecie mnie słuchać i wdrażać moje uwagi. Napisałem śpiewnik pt. „Co mi w sercu gra”. Do tekstów wierszy Stanisławy Szczepanik napisałem muzykę, no i wydaliśmy... Z zespołem „Pod Różą” często wykonujemy utwory z tego śpiewnika.
W życiu najważniejsza jest?
Miłość, szacunek do ludzi... ja wszystkich moich artystów traktuje na równo, nie wyróżniam, nie ganię. Jeśli ktoś nie mógł przyjść na próbę, to wychodzę z założenia, że faktycznie nie mógł i nie drążę... jeśli ktoś źle zagra lub zaśpiewa to nie krzyczę, bo wierzę, że następny razem wyjdzie mu lepiej.
Ma Pan inne pasje?
Muzyka nie jest jedyną w moim życiu. Lubię przyrodę, spacery z pieskiem... wystarczy, że tylko buty zakładam to już na baczność czeka na mnie. Kocham zwierzęta. Mam też dwa koty.