Borsuk miał szczęście, że spotkał dobrych ludzi
Nasz Czytelnik Wacław Kubiś z żoną Bogumiłą napotkali w lesie zaplątanego we wnyki borsuka. Dzięki ich reakcji zwierzę uratowano.
Wacław Kubiś z żoną Bogumiłą są na emeryturze. Korzystają z wolnego czasu, często jeżdżą do lasów, nad jeziora, są miłośnikami przyrody. Pięć razy w tygodniu jeżdżą na spacery nad jezioro do pobliskiego Zagórza.
- Podczas ostatniego spaceru, gdy już wracaliśmy, żona nagle poprosiła, żebyśmy skręcili w małą uliczkę w stronę jeziora. Nagle obok nas pojawił się pies, strasznie ujadał. Na początku nie wiedzieliśmy, dlaczego tak szczeka, ale po chwili zobaczyliśmy obok niego borsuka przy siatce ogrodzeniowej. Zaplątał się biedny. Żona mówi do mnie: „leć po kombinerki, trzeba rozciąć ogrodzenie.” A ja na to, że to przecież natura, nie daj Boże borsuk mnie ugryzie. Zadzwoniłem więc na policję. Dyżurny oznajmił, że nie pomoże. Zadzwoniłem na straż pożarną. Strażacy przysłali łowczego - opowiada Wacław Kubiś.
Okazało się, że borsuk zaplątał się we wnyki, które ktoś przymocował do ogrodzenia.
Na szczęście tylko go unieruchomiły, nie wyglądał na poranionego. - Jak powiedział łowczy, to zwierzę potrafi być bardzo agresywne i silne. Znaleźliśmy więc dużą gałąź w kształcie procy, przytrzymałem nią głowę borsuka przy ziemi, a łowczy w tym czasie obcinał wnyki. Wspólnymi siłami udało nam się uwolnić borsuka. Popatrzył na nas i tyłem wycofał się do lasu. Przepiękne zwierzę! Jak dobrze, że zaszliśmy w to miejsce, inaczej może nikt by go nie spotkał i nie udałoby się go uratować - opowiada Wacław Kubiś.
Jak się też okazało, pan Wacław bardzo dobrze zrobił, nie próbując pomóc borsukowi na własną rękę. - Dopiero potem dowiedziałem się, że borsuk ma tak mocną szczękę, że mógłby rękę odgryźć. Poza tym odżywia się padliną, po jego ugryzieniu mógłbym mieć kłopoty - mówi pan Wacław.
Jak twierdzi nadleśniczy nadleśnictwa Karwin Edward Buśko, borsuki w ostatnich latach są w naszych lasach powszechnie spotykane. - Nie są atrakcyjne łowiecko, są jednak drapieżnikami, polują na przykład na bażanty i choćby z tego powodu może komuś zależeć na ich likwidacji. Ale zakładanie wnyków jest absolutnie niedozwolone - podkreśla nadleśniczy Edward Buśko.