Ciężko ranny borsuk i wycieńczona norka najpewniej skonałyby gdzieś na polach, gdyby nie interwencja strażników miejskich.
To już kolejne dzikie zwierzęta uratowane przez strażników miejskich. Ranny borsuk z pewnością skonałby w męczarniach, gdyby nie interwencja mundurowych. - Dostaliśmy zgłoszenie o zwierzaku na ul. Ciepielowskiej - opowiada Jacek Baranowski. - Na miejscu faktycznie zastaliśmy mocno pokiereszowanego borsuka. Ale mimo to stawiał opór. To są silne zwierzęta, same mięśnie i ścięgna obciągnięte skórą. Ale w końcu się udało - mówi strażnik.
Okazało się, że borsuk ma m.in. złamaną łapę, wybite zęby i gnijącą wręcz ranę na plecach.
Nie wiadomo, co spowodowało tak rozległe rany. Miejsce znalezienia może jednak sugerować bliskie spotkanie ze sprzętem budowlanym, którego na południowej strefie przemysłowej przecież nie brakuje. Pechowym zwierzakiem czym prędzej zajął się weterynarz Adam Michalski.
Ale to nie jedyne zwierzę, jakie strażnicy przywieźli ostatnio do wspomnianego lekarza.
Ratunku potrzebowała też wycieńczona norka amerykańska, która najprawdopodobniej uciekła z którejś z pobliskich ferm. Oba zwierzaki po opatrzeniu trafiły do przytuliska przy Kocim Stawie. Tam nabierają sił, ale gdy tylko wydobrzeją, ruszą w dalszą drogę. - Co do borsuka, to najprawdopodobniej nie będzie w stanie wrócić do naturalnego środowiska. Z kolei norki nie możemy wypuścić, bo to gatunek inwazyjny - wyjaśnia J. Baranowski. - Na szczęście, dzięki pomocy Sylwii Dobek z Inicjatywy dla Zwierząt, borsuk i norka trafią niedługo do ośrodka rehabilitacji w podelbląskich Jelonkach - dodaje.