Bomba w autobusie. Burdy przed komisariatem
Ładunek wybuchowy domowej roboty eksplodował w autobusie linii 145 we Wrocławiu. Jedna osoba została ranna. To nie był zamach terrorystyczny?
W czwartek w pobliżu skrzyżowania ul. Dworcowej i Kościuszki we Wrocławiu eksplodował ładunek wybuchowy. Domowej roboty bomba - pojemnik z saletrą i gwoździami w środku - znaleziono w autobusie linii 145. Gdy kierowca zatrzymał się na przystanku przy Kościuszki, pasażerowie poinformowali go o podejrzanym pojemniku. Ledwie wyniósł pakunek z autobusu bomba eksplodowała... Ranna została jedna osoba, starsza kobieta, która przechodziła obok.
Na podstawie nagrań z minitoringu wytypowano osobę podejrzewaną o podłożenie pakunku. Z kolei świadkowie widzieli jak na przystanku młody człowiek wybiega z autobusu, wsiada do innego stojącego na tym samym przystanku i odjeżdża... - Wydaliśmy naszym kierowcom dyspozycję, aby uważali na siebie i zwracali dziś szczególna uwagę na podejrzane pakunki, zwłaszcza na pętlach - mówi Agnieszka Korzeniowska, rzeczniczka MPK. - Zwracamy się z gorącą prośbą do naszych pasażerów, dzisiejsza sytuacja pokazuje, że wato informować kierowców o pakunkach, które wzbudzają ich podejrzenia.
- Przyczyny tego wybuchu mogą być różne. Ale obstawiam, że ten incydent może mieć związek z wydarzeniami, które obserwujemy od kilku dni we Wrocławiu. Chodzi o zamieszki kibiców związane ze śmiercią 25-letniego mężczyzny na komisariacie. W tym przypadku w grę wchodzą emocje i chęć zemsty – mówi Grzegorz „Cichy” Mikołajczyk, jeden z najbardziej doświadczonych antyterrorystów w Polsce, szkolący m.in. żołnierzy z oddziału specjalnego wyjeżdżających na misje ONZ.
Zdaniem ekspertów eksplozja miała związek z trwającymi przed komisariatem policji zamieszkami
Tymczasem nadal dochodzi do zamieszek przed komisariatem przy ul. Trzemeskiej, gdzie w niedzielę zmarł 25-letni Igor. Mimo apeli rodziny zmarłego, tłum po raz kolejny wywołał burdy, skandował obraźliwe hasła, wybuchały petardy. Od niedzieli codziennie po południu pod komisariatem organizowane są manifestacje. We wtorek i środę przerodziły się one w zamieszki i walki z policją. We wtorek zatrzymano dziewięć osób, a w środę - 34.
Igor Stachowiak - przypomnijmy - zmarł w niedzielę po godzinie 8 we wrocławskim komisariacie Stare Miasto przy ul. Trzemeskiej. Wcześniej był zatrzymany na wrocławskim Rynku. Zatrzymania dokonano w związku z podejrzeniem, że wrocławianin był poszukiwany w sprawie oszustwa. Póki co, nie ujawniono o jakie oszustwo chodzi i jaka prokuratura Igora Stachowiaka poszukiwała. Według policji, mężczyzna na Rynku zachowywał się bardzo agresywnie. Czterej interweniujący funkcjonariusze nie mogli sobie z nim dać rady i dlatego użyto paralizatora.
Później - już na komisariacie - mężczyzna miał stracić przytomność. Reanimacja nie uratowała go. Dlaczego zmarł? Według prokuratury, sekcja zwłok nie odpowiedziała na to pytanie. Konieczne są dodatkowe badania. Wiadomo, że na jego ciele były obrażenia. Zdaniem rodziny, 25-latek po prostu został pobity. Prokuratura potwierdza, że miał obrażenia ale jej zdaniem nie przyczyniły się do śmierci. I nie wiadomo kiedy powstały. Śledztwo przejęła Prokuratura Okręgowa w Legnicy.
Autor: Weronika Skupin