Bomba ekologiczna w Szołajdach w cieniu walki z koronawirusem. Rząd proponuje dotacje, ale dla wójta to nie jest rozwiązanie
We wsi Szołajdy (gmina Chodów) już kolejny miesiąc na prywatnej działce zalegają odpady niebezpieczne, toksyczne i rakotwórcze. Mieszkańcy wsi chorują, a bomba ekologiczna nie jest w żaden sposób zabezpieczona. Gmina nie ma pieniędzy by ją usunąć, natomiast rządzący dziś nie są zainteresowani, by problemem się zająć. W liście do mediów i rządu, wójt gminy Chodów prosi o podjęcie działań, by usunąć niebezpieczeństwo.
W niewielkiej wsi Szołajdy na granicy województw wielkopolskiego i łódzkiego pod koniec października 2019 ujawniono nielegalne składowisko niebezpiecznych odpadów. Po zbadaniu bomby ekologicznej okazało się, że w ogromnych beczkach są substancje toksyczne i rakotwórcze.
Część pojemników, która została zakopana w ziemi, uległa rozszczelnieniu i skaziła grunt. I chociaż pomiary pracowników Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska wskazują, że na razie nie ma znaczących przekroczeń szkodliwych substancji w wodach gruntowych czy powietrzu, mieszkańcy od miesięcy chorują. Czy bomba jest przyczyną ich złego samopoczucia? Tak uważają. Odpady składował właściciel działki. Dziś mężczyzna jest nieuchwytny. Wciąż nie usłyszał zarzutów w sprawie, mimo toczącego się w prokuratorze konińskiej śledztwa.
Bomba ekologiczna w Szołajdach. Czy to Afryka?
Wójt gminy Chodów, gdzie leżą Szołajdy, jest załamany. Od miesięcy apeluje zarówno do Ministerstwa Klimatu, wojewody wielkopolskiego i lokalnych posłów o pomoc. Na ostatniej sesji rady miejskiej wygłosił oświadczenie, w którym obwinia rząd i wojewodę za zaistniała sytuację.
- Wszystkie organy, u których byłem, wojewoda, posłowie, ministerstwo mówią mi „Panie wójcie, rząd nie będzie finansować przestępczej działalności". To ja się pytam, gdzie leży gmina Chodów? W Afryce, Australii? To także organ administracji państwowej szczebla samorządowego i mamy pokrywać te koszty? Czy służby odpowiedzialne za środowisko zostawiają pojemniki rozszczelnione? Wcześniej to wszystko było zabezpieczone w naczepie, zamurowane
- pytał w swoim emocjonalnym wystąpieniu Marek Kowalewski, wójt.
Bomba ekologiczna. Nikt nie chce dać pieniędzy na jej usunięcie
Przyznaje jednakże, że jedynie Łukasz Mikołajczyk, wojewoda wielkopolski wykazał jakieś zainteresowanie sprawą.
- W nim widzę partnera do rozmów. Wojewoda zwrócił się do prokuratora generalnego o objęcie tej sprawy. Zadeklarował, że podejmie próby oszacowania realnych kosztów utylizacji tych odpadów - przyznaje M. Kowalewski.
Jednak wojewoda pieniędzy na ich utylizację dać nie chce.
- Ma pan możliwość starania się o dotacje w wysokości 90 procent na zagospodarowanie tych odpadów w Narodowym Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej
- odpowiada wójtowi Maciej Bieniek, wicewojewoda wielkopolski.
Taką też odpowiedź wystosowało do naszej redakcji Ministerstwo Klimatu.
- Gmina może pozyskać na ten cel środki z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej - piszą przedstawiciele ministerstwa.
Marek Kowalewski załamuje ręce.
- Możliwości gminy pokrycia tych kosztów są żadne. Na wydatki inwestycyjne w 2020 nie zaplanowano ani złotówki. Nie mamy nawet szans uzyskać dotacji, nie będę też zapożyczał gminy
- mówi.
W liście do rządu, który opublikował, wymienia błędy popełnione przez prokuraturę i rządzących. A jednocześnie apeluje: - Panie prezydencie, premierze, wojewodo, to wy jesteście odpowiedzialnie za bezpieczeństwo, zdrowie i życie obywateli. Proszę was, jako wójt gminy opamiętajcie się i weźcie się do roboty! - pisze Marek Kowalewski.