Bogusław Sonik: niech Wiosna idzie swoją drogą; bliżej mi do PSL
W sprawie tożsamości światopoglądowej dobrnęliśmy do momentu, w którym trzeba się jasno określić - mówi Bogusław Sonik, działacz opozycji demokratycznej w PRL, kończący misję europoseł z PO.
Czy w 1989 r. myślał pan, że będzie na tych samych listach wyborczych co Leszek Miller? A z drugiej strony, że związki z byłymi komunistami będzie panu wypominać środowisko, w którym za zmiany w Trybunale Konstytucyjnym odpowiada były komunistyczny prokurator i członek PZPR Stanisław Piotrowicz?
Na pewno nie. 30 lat temu byłem zdania, że ludzie, którzy ponosili odpowiedzialność za epokę komunizmu, raczej powinni zniknąć ze sceny politycznej. Natomiast przyjęto opcję taką jak w Hiszpanii po upadku reżimu generała Franco, że zaczynamy od nowa i każdemu dajemy szansę w nowej demokratycznej grze. Miało to sens, nie sądziłem jednak, że kiedykolwiek znajdę się z takimi ludźmi na jednej liście.
Czy to był dobry pomysł?
Sam pomysł był wynikiem oczekiwań społecznych. Opinia publiczna wzywała do jedności i szerokiej koalicji, szukając kogoś, kto byłby w stanie odsunąć PiS od władzy. Można było jednak szukać polityków mniej naznaczonych komunistyczną przeszłością w szeregach lewicy. Postawienie eseldowskich żubrów na czele niektórych naszych list na pewno zniechęciło część naszych centrowych wyborców, jak też tych umiarkowanie prawicowych, którzy nie chcą utożsamiać się z polityką PiS. Za działaczami postkomunistycznej lewicy ciągnie się przecież bagaż z poprzedniej epoki i łatwo go użyć w kampanii, by zdyskredytować przeciwnika. Inna sprawa, że ci ludzie w wolnej Polsce zasadniczo się sprawdzili i respektują reguły demokratyczne.
Platforma Obywatelska, startując do walki o władzę na początku wieku, określała się jako partia reformatorska, centrowa, nawet z pewnym rysem konserwatywnym. Czy uważa pan, że dziś PO z czymkolwiek się kojarzy, czy utrzymaliście w ogóle jakąś tożsamość ideową, którą można by łatwo opisać swoim wyborcom?
W ostatnich latach, już będąc w opozycji, była to partia opowiadająca się za poszanowaniem instytucji państwowych oraz reguł prawnych. I właśnie to trafiło na sztandar, gdy politycy PiS zaczęli demontaż podstawowych zasad, pod jakimi podpisaliśmy się po 1989 roku. Natomiast jeśli chodzi o tożsamość światopoglądową, to rzeczywiście, dobrnęliśmy do momentu, w którym trzeba jasno się określić, bo z jednej strony chcemy być skuteczni i dlatego, jako największa siła opozycyjna, otwieramy szeroko ramiona. Jednak z drugiej strony ten szeroki front powoduje, że przekaz kierowany w stronę wyborców jest zakłócony i niespójny, a w polityce to grzech. Ja osobiście byłbym za tym, by nie pogłębiać dylematów między tożsamością i skutecznością, a więc wrócić do debaty między członkami Platformy i sprawdzić, czy ten centrowo-konserwatywny charakter z początków naszej działalności może być kontynuowany.
Słyszałem pańską opinię, że PO zbyt mocno postawiła ostatnio na światopogląd głoszony przez mieszkańców wielkich miast i że to odbiło się wyraźnie na wyniku eurowyborów.
To była wyraźna próba ustawienia się pod wyborcę z Warszawy, który jest zdecydowanie bardziej liberalny i lewicowy niż przytłaczająca większość Polaków. Ta strategia, podsycona jeszcze słynnym antykościelnym wystąpieniem Leszka Jażdżewskiego, spowodowała zniechęcenie części naszego starego elektoratu, a mobilizowała elektorat Prawa i Sprawiedliwości. Na pewno nastała pora, by ten kierunek skorygować.
W dalszej części artykułu przeczytasz m.in. jak Bogusław Sonik ocenia aktualną sytuację na scenie politycznej w Polsce.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień