Bóbr, żubr, dzik, wilk, żuraw i łoś - wystrzelamy je po cichu?
Ochrona przyrody świadczy o dojrzałości i kulturze społeczeństwa, i wcale nie jest wynalazkiem naszych czasów.
Wystarczy wspomnieć świętego Franciszka (1182-1226), znanego z sympatii do zwierząt, nazywanego również twórcą ekologii. Nawet gdyby jednak Biedaczynę z Asyżu pominąć, jako nazbyt metafizycznego emocjonalistę, to trzeba pamiętać, że pierwsze urzędowe zarządzenie dotyczące ochrony ptaków w Europie wydane zostało w Zurychu w 1335 r. Ochronę Szwajcarzy wprowadzili, gdyż zdali sobie sprawę z tego, że ptaki przyczyniają się do tępienia szkodników w sadach.
My, Polacy, oczywiście i na tym polu jesteśmy w awangardzie. Już król Władysław Jagiełło wprowadził ograniczenia dotyczące polowania na dzikie konie, łosie i tury, bóbr zaś - pisał z dumą profesor UJ Władysław Szafer - chroniony był w Polsce już za czasów Bolesława Chrobrego. Król Jagiełło nie ograniczał się zresztą do ochrony polskiej fauny. Troszczył się również o florę (albo przynajmniej o kasę, którą można było wycisnąć z tej flory), wprowadzając w 1423 prawo chroniące „drzewa, które znajdują się być wielkiej ceny, jako jest cis”. Cisowe drewno wykorzystywano wtedy do produkcji łuków i kusz, więc był to nie tylko cenny, ale i strategiczny surowiec.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień