Blues Express - ta ciuchcia pojedzie 25. raz
Zakrzewo Złotowskie to wioska na Ziemi Krajeńskiej w powiecie złotowskim. Co roku, zawsze w lipcu, zjeżdżają się tu miłośnicy bluesa z całej Polski i z różnych stron świata. Przyciąga ich odbywający się tam „Blues Express”. W ten weekend stanie się to już po raz 25.
Pomysłodawcą imprezy był muzyk Henryk Szopiński
- Idea „Blues Expressu” wzięła się z chęci ratowania przebiegającej przez Zakrzewo linii kolejowej, którą przed laty jeździły pociągi z Berlina do Królewca, a także z zamiaru popularyzowania bluesa, którego zawsze grałem. Chodziło też o to, aby w jakiś sposób przywieźć publiczność do maleńkiej miejscowości, jaką jest Zakrzewo. W tak małej miejscowości znajdziemy może kilkunastu fanów bluesa, a gdzie indziej jest ich przecież więcej. Dopiero z czasem pomyśleliśmy, aby w pociągu jeszcze grać i tak się narodził „Blues Express”.
Pierwszy festiwal to był swoisty fenomen. Odbyły się bowiem cztery wydarzenia. Były letnie warsztaty bluesowe, które trwały cały tydzień od niedzieli do piątku, konkurs zespołów bluesowych, w sobotę jechał pociąg Blues Express i wszystko kończyło się koncertem Blues Nocą nad Jeziorem Proboszczowskim.
- Mogliśmy sobie na to pozwolić, gdyż dzięki aprobacie i życzliwości Janiny Kolis, dyrektor ówczesnego Wydziału Kultury i Sztuki Urzędu Wojewódzkiego w Pile, otrzymaliśmy dotację 100 mln złotych - wspomina Henryk Szopiński. - To były kosmiczne pieniądze. Potem dotacje były już coraz mniejsze. Po roku stwierdziliśmy, że organizowanie czterech wydarzeń jest bez sensu. Pod jedną nazwą „Blues Express” pozostały warsztaty, pociąg i koncert finałowy.
Warsztatów nie ma już od 2001 roku, gdyż wokół nie ma bazy noclegowej, a wymagania młodzieży i rodziców rosły. Od 2006 roku doszedł koncert organizowany najpierw w Pile na Wyspie, a potem na tamtejszym deptaku.
- Pamiętam koncert Tadeusza Nalepy w roku 2000. Były ogromne problemy z nagłośnieniem i siłą argumentacji Marka Jakubowskiego i moją przekonaliśmy go, aby w tych nie do końca komfortowych warunkach technicznych wystąpił. I wystąpił - opowiada Henryk Szopiński.
-
Brakowało też węgla, który trzeba było załatwiać, bo parowóz by nie pojechał.
Załatwiliśmy najpierw miał. Nasz sponsor przywiózł go do Piły. Tam zamieniliśmy miał na węgiel i parowóz został napełniony i przyjechał do Zakrzewa. Były też takie lata, chyba rok albo dwa, gdzie nie było parowozu i jechała spalinówka - wspomina Szopiński. - Kiedyś było 100 ówczesnych milionów, a w tym roku dotacja Urzędu Marszałkowskiego w Poznaniu wynosi 105 tys. złotych i widać w programie, jak to zostało wykorzystane. Na każdej stacji będzie koncert. Cała impreza kosztuje 156 tys. złotych.
Blues niejedno ma imię i to dodatkowy handicap tego festiwalu. Możemy spotkać się z gwiazdami bluesa, ale też z takimi wykonawcami jak Voo Voo, Shakin Dudi. To wszystko wychodzi z jednego pnia. Były czasy lepsze i gorsze. Były takie lata, że organizatorzy zadawali sobie pytanie, czy uda się następny i następny festiwal. W tej chwili festiwal ma swoją markę i pozycję w Wielkopolsce. Doskonale propaguje wielkopolską kulturę, zdobywa dobre oceny i wydaje się, że jeszcze przez kilka lat organizatorzy będą mogli spokojnie patrzeć na przyszłość tego festiwalu.
-
Czekam w tym roku szczególnie na koncert Gang Olsena, który prezentuje bluesa wieloosobowego z sekcją dętą, bluesa bardzo soczystego, energetycznego i, co ciekawe, to zespół, który nie koncertuje zbyt często
- cieszy się Henryk Szopiński. - Ostatni raz był na „Blues Expressie” w 1999 roku. Oprócz tego wspomniane już Voo Voo. Przyciągnie nie tylko fanów bluesa, ale też tych, którzy lubią folk czy rock and rolla, Wojciech Waglewski te gatunki łączy. Irek Dudek jest na plakacie jako Shakin Dudi, ale jesteśmy umówieni, że repertuar koncertu będzie w połowie taki, pozostała część to repertuar bluesowy.
Shakin’ bardzo mało koncertuje, ale tani nie jest, jednak
Dudek wniósł bardzo dużo do polskiego bluesa. Jest jego ikoną, podobnie jak ikoną jest grupa Dżem czy był nią Tadeusz Nalepa.
Dudek to zresztą jedyny artysta z tej palety, który jeszcze w Zakrzewie nie występował.
Wśród tych, którzy przyjeżdżali na „Blues Express”, był Bronisław Komorowski, wówczas poseł ziemi pilskiej z córkami.
- Myślę, że Bronisław Komorowski lubi bluesa. Gdy dwa lata temu zaprosił mnie na uroczystości z okazji 11 listopada do pałacu prezydenckiego i podszedłem do niego, poznał mnie i zapytał: „A ten pociąg to jeszcze jeździ?" Totalnie mnie tym zaskoczył - mówi Henryk Szopiński.
Marszałek województwa wielkopolskiego Marek Woźniak uważa, że „Blues Express” to świetna impreza. Bardzo klimatyczna. Sam przejazd pociągiem jest niezwykłym wydarzeniem i przygodą. Muzyka na każdej stacji, atmosfera w pociągu fantastyczna, a sama meta Jezioro Proboszczowskie w Zakrzewie z finałowym koncertem to świetne miejsce.
-
Zakrzewo to klimatyczna wieś ze wspaniałą historią i duchem miejsca bliskim kulturze.
Daje się to odczuć tam na miejscu. To dobre miejsce na spędzenie czasu. Czy w tym roku się wybiorę, tego jeszcze nie wiem. Chciałbym, ale muszę pogodzić różne wydarzenia - mówi Marek Woźniak.
Dr Blues, czyli Krzysztof Rybarczyk z poznańskiego zespołu Wielka Łódź, tak wspomina festiwal:
- Byliśmy na pierwszym festiwalu i chyba cztery lata temu. Ta impreza ma swój klimat, choć nigdy nie jechałem podczas niego w pociągu, a on też tworzy swój klimat. Słuchałem jednak muzyki na stacjach. To coś wyjątkowego. Sam koncert finałowy odbywa się w ciekawym miejscu. Wokół panuje piknikowa atmosfera. I tym także „Blues Express” różni się od innych festiwali pod dachem. Widać, że cały tamtejszy region nim żyje, a to o czymś świadczy.
- To niekonwencjonalna impreza. Jedyna taka w Polsce. To interesujący sposób na promocję muzyki - uważa Sławomir Wierzcholski z Nocnej Zmiany Bluesa. -
Tam prawdziwi muzycy grają prawdziwą muzykę i tak jest nie tylko podczas koncertu finałowego, ale na każdej stacji.
To niezwykle ważne w momencie, gdy wielu muzyków udaje, że gra muzykę, a młodzież zna często muzykę tylko z dyskotek. Zawsze warto muzykować, a muzyka łagodzi obyczaje, a o to też teraz w XXI wieku chodzi.
To festiwal bluesowy, który nie jest podobny do żadnego innego w Polsce. To oryginalny pomysł Henryka Szopińskiego, a nie wariacje na temat różnych pomysłów typu: To u nas będzie, ale po polsku. Nie było takiego festiwalu do tej pory, a kiedy powstał, to w Australii i w Luksemburgu zrobiono jego kopie. Skopiowano nazwę i do pewnego stopnia formułę, ale zakrzewski „Blues Express” był pierwszy.
- Festiwal swoje istnienie zawdzięcza Domowi Polskiemu. Powstał on w 1935 roku założony przez księdza Bolesława Domańskiego i służył umacnianiu polskości i wiary. Po wojnie był to jeden z wielu małych wiejskich domów kultury, ale w latach 70. i 80. zaczął żyć innym życiem. Wypracował formułę, która nie jest typowa dla małych wiejskich domów kultury - mówi Marek Jakubowski, publicysta, pasjonat bluesa, autor albumu „Blues Express - 25 lat”.
Od 1982 roku dyrektorem jest Barbara Matysek-Szopińska i to ona jest współautorką tego festiwalu, a i od 35 lat wciąż pełni swą funkcję. Procentuje to nie tylko „Blues Expressem”, ale i innymi wydarzeniami artystycznymi, jak spektakle teatralne pokazywane na festiwalu Malta w Poznaniu.
- „Blues Express” ma coś unikatowego i fascynującego i do tego do budżetowych dodają swoje fundusze, po to, aby uczestniczyć w festiwalu - mówi Marek Jakubowski. - Wiele osób pamięta piosenkę grupy Perfect „Pepe wróć”. Otóż Pepe to nie jest postać fikcyjna, ale człowiek, który mieszkał w Polsce i w latach 80. wyjechał do Szwajcarii i do dziś tam mieszka. Jest Kubańczykiem z pochodzenia. W 1999 r. odezwał się do Domu Polskiego w Zakrzewie, zachwycony imprezą i zasponsorował koszulki. W Zakrzewie był dwa razy. A takich osób jest więcej
„Blues Express” to rodzinny sposób na życie z pasją.
W latach 1993 -2000 Blues Express wyruszał z Piły i kończył bieg w Zakrzewie. Od 2001 roku startuje w Poznaniu i przemierzając północną Wielkopolskę, dojeżdża do Zakrzewa.
Nie będzie w tym roku wagonu koncertowego, gdyż wagony służące koncertom musiały być specjalnie przebudowywane. Dlatego w składzie pociągu będą wagony pasażerskie.
„Blues Express” #ma swoją markę i pozycję, a także doskonale propaguje wielkopolską kulturę
- Nie widzę problemu, aby w takim wagonie nie odbywały się spontaniczne koncerty w wykonaniu pasażerów. Dwa lata temu próbowaliśmy wprowadzić zespół do wagonu, który ma siedzenia, ale to się nie sprawdziło, gdyż zespół gra wtedy tylko dla wąskiej grupy ludzi, którzy siedzą najbliżej. Lepiej więc niech będzie spontaniczne granie. Ludzie wybierają się w podróż nie po to, aby ktoś ich bawił, ale aby sami się bawili - uważa Marek Nitkowski, członek Zarządu Kolei Wielkopolskich.
„Blues Express” to oryginalny wielkopolski produkt, nasze dobro regionalne, a skoro za granicą pojawiają się imprezy wzorowane na niej, czy zatem znak „Blues Expressu” jest chroniony.
- Jeszcze nie myśleliśmy o tym, ale trzeba będzie to zrobić - odpowiedział Henryk Szopiński.
Program festiwalu
Tegoroczny „Blues Express” rozpoczął się w piątek w Pile o godzinie 18.30 na deptaku Śródmiejska koncertem, podczas którego zagrają zespoły Sama River Blues Band, Amussing Companions i Hot Water.
W sobotę o godzinie 13.52 z Dworca Letniego na stacji Poznań Główny. #Gdy pociąg około 14.40 dotrze do Rogoźna, grać będzie tam Sama River Blues Band.
O godzinie 15.28 w Chodzieży zagrają Blues Szwagiers.
Na stacji Piła Główna o 16.16 usłyszymy Mr Big Jack.
O godzinie 18.17 w Krajence zagra białoruski zespół The Rad Dogs,
w Złotowie o godzinie 18.55 słuchać będziemy Sixty Seven,
a w Zakrzewie o godzinie 19.48 pociąg pełen fanów bluesa powita Nalepa Band.
Finałowy koncert nad Jeziorem Proboszczowskim rozpocznie się o godzinie 20. Zagrają kolejno Blues Flowers, Bluesdorf Orchestra, Voo Voo, Shakin Dudi, Gang Olsena, Free Blues Band i Obstawa Prezydenta. Koncert zakończy się około 3.40 i o 3.41 bluesowa ciuchcia wyruszy w drogę powrotną do Poznania.
Co ciekawe, w tym roku nie będzie w składzie pociągu wagonu muzycznego, w którym będzie grała któraś z kapel, gdyż wagony mogące pełnić tę funkcję są w remoncie. Organizatorzy liczą więc na inwencję pasażerów, z których wielu będzie miało gitary i inne instrumenty ze sobą.
Bilet w obie strony na trasie Poznań - Zakrzewo - Poznań kosztuje 90 zł. Bilety można kupować w kasach Kolei Wielkopolskich. Będzie je można także kupić u konduktorów w pociągu.