270 mieszkań, 9 klatek schodowych. Obok sklepy, w tym kolonialny, kiosk, warzywniak oraz restauracja. Wracam do tematu budowy nowego Białegostoku. Tym razem opowieść będzie o budynku przy ulicy Sienkiewicza 28.
Przyznam, że temat wciągnął mnie, a dodatkowym impulsem jest ukłon w stronę Czytelników, którym być może odświeżę wspomnienia oraz tym młodszym, dla których dzisiejszy Białystok jest światem zastanym. To oni Rynek Kościuszki mogą nazywać „starówką”, bo wszystko tu jest od nich starsze. Tym razem opowieść będzie o budowie „ogromnego bloku mieszkalnego”, czyli o budynku przy ulicy Sienkiewicza 28, stojącym wzdłuż Białki i ulic Sienkiewicza i Warszawskiej. Przed wojną cały ten kwartał pomiędzy wymienionymi ulicami i Kościelną oraz nieistniejącą już dziś biegnącą nad Białką ulicą Nadrzeczną był gęsto zabudowany murowanymi kamienicami. Przy Nadrzecznej znajdował się plac, na którym odbywały się rozmaite popisy, a to siłaczy czy akrobatów. Urządzano na nim walki zapaśnicze, bywało że rozstawiał też tu swój namiot cyrk. W zimie było tam popularne w mieście lodowisko, które wówczas nazywano ślizgawką. Nieopodal mieściła się żydowska łaźnia. Od strony Sienkiewicza w dwupiętrowej kamienicy pod numerem 34 znajdowała się założona w 1911 r. apteka braci Kuryckich. Jej hitem handlowym była Cytronerwina - opracowany według własnej receptury środek przeciwbólowy.
Na początku 1927 r. przy Sienkiewicza 38 otwarta została cukiernia Lux. Urządzono ją, jak to wówczas określano, „na modłę europejską”. Jednym z atutów nowego lokalu były nader przystojne kelnerki. Lux z miejsca zyskał sympatię białostoczan. Wieczorami wszystkie stoliki były zajęte. Odbywały się w nim „randes-vous miejscowej inteligencji”. Oprócz sali, w której popijając aromatyczną kawę raczono się miejscowymi ploteczkami, były oddzielne sale do tańca i do gry w karty. Tą ostatnią szczególnie upodobała sobie miejscowa złota młodzież. Grano głównie w bridża, ale nie stroniono od pokera, a amatorzy adrenaliny zgrywali się w popularne oczko.
Tuż przy Białce, przy jednej z największych białostockich synagog - Pułkowej, była największa w mieście biblioteka. Jej twórcą był zapomniany dziś zupełnie Noach Głogowski. Był on działaczem białostockiego Żydowskiego Związku Młodzieży. W drugiej połowie 1915 r. działacze tej organizacji podjęli uchwałę o założeniu biblioteki. Głogowski na dobry początek ofiarował 1000 książek. Wkrótce dołożył jeszcze 2 tysiące. W 1919 r. biblioteka miała już 5-tysięczny księgozbiór w czterech językach - polskim, rosyjskim, żydowskim i niemieckim. Wtedy też dynamicznie rozwijającej się placówce nadano imię zmarłego w 1916 r. wielkiego żydowskiego pisarza Szolema Alejchema. Szybko stała się ona centrum życia kulturalnego i intelektualnego ówczesnego Białegostoku. W 1934 r. liczba książek wyniosła 41834. W tym samym czasie Miejska Biblioteka Publiczna miała ich zaledwie 16706. O tym co się dzieje w bibliotece przy Sienkiewicza pisała nawet amerykańska prasa.
Wybuch wojny oznaczał kres tamtego, dawnego Białegostoku. W 1944 r. było tu już tylko wielkie rumowisko. Po jego uprzątnięciu w 1955 r. rozpoczęto budowę największego w mieście bloku mieszkalnego. Jak w przypadku wielu innych budynków wznoszonych w Białymstoku nie było jeszcze szczegółowej dokumentacji technicznej, a jedynie projekt wstępny. Kierownik budowy Aleksander Litwinienko musiał sobie wyobrazić co będzie budował opierając się na epickim opisie. „Dom stojący przy zbiegu ulic 1 Maja [taką nazwę do 1956 r. nosiła ulica Sienkiewicza] i Warszawskiej w Białymstoku należy do największych w mieście. Idzie się do niego poprzez bardzo przyjemny skwerek pełen kwiatów. 3-piętrowy budynek o kubaturze 40 tys. metrów sześciennych szczególnie ładnie wygląda od strony rzeki Białki. Z ulicy 1 Maja wchodzi się do nowo urządzonej restauracji. Obok niej znajduje się sklep kolonialny i kiosk z gazetami, papierosami i innymi drobiazgami. W bloku jest 9 klatek schodowych. Mieszka tam 528 osób w 270 nowych, zaopatrzonych we wszystkie wygody izbach”. Ten jak go zaczęto nazywać „ogromny blok mieszkalny” miał zdetronizować dotychczasowego lidera wielkości, czyli blok przy ulicy Lipowej stojący pomiędzy ulicami Nowy Świat i Częstochowską.
Budowie nadano numer 207 i w sierpniu 1955 r. rozpoczęto prace ziemne wykonywane prze 10 robotników, którzy mieli do dyspozycji jeden spychacz. Pomimo tych skromnych początków tempo budowy było dobre. Pamiętać należy o obowiązującym wówczas współzawodnictwie pracy i rozmaitych zobowiązaniach podejmowanych przez zakłady pracy. Jakość wykonywanej pracy często była na drugim planie. Niemniej już w połowie 1956 r. skrzydło budynku stojące wzdłuż Białki gotowe było do użytku. Znajdowały się w nim 52 mieszkania. Część bloku stojąca wzdłuż ulicy Sienkiewicza była w stanie surowym. Zapowiadano, że prace wykończeniowe będą tu prowadzone w zimie. Gazeta Białostocka podawała informacje, że w tej części, na parterze powstaną sklepy i „nowa wielka restauracja”. I to właśnie w związku z nią, ku uciesze jednych i zmartwieniu innych dodawano, że „wraz z otwarciem tej restauracji ma być zlikwidowana pijacka melina, jaką jest obecnie Polonia”.
Przypuszczalnie nazwa Polonia podana została błędnie. Restauracja znajdująca się w pobliżu bloku nazywała się Popularna i faktycznie nie cieszyła się dobrą opinią. Chwalono budowlańców, że oddawane przez nich mieszkania są „dość wygodne i w miarę starannie wykończone”. Pojawiły się jednak i uwagi krytyczne. Dotyczyły szafek wbudowanych w ściany. Pisano, że „szafki te wykonano niezbyt estetycznie systemem - spod siekiery”.
W połowie 1957 r. cały budynek był już gotowy. Trwały jeszcze przygotowania do otwarcia restauracji, ale już pierwsi klienci mogli robić zakupy w sklepie spożywczym Miejskiego Handlu Detalicznego. Od strony ulicy Warszawskiej otwarty został sklep owocowo-warzywny, a na rogu bloku kiosk Ruchu. Zlikwidowane zostały wobec tego dwa prowizoryczne kioski, które stały przy ulicy Sienkiewicza. Tymczasem z otwarciem restauracji pojawiły się trudności. Budowlańcy musieli usuwać liczne usterki w oddawanych do użytku mieszkaniach i termin otwarcia restauracji uległ przesunięciu z 1957 na 1958 rok. Białostoczanie, którzy liczyli, że sylwestra spędzą w najelegantszym lokalu w mieście, byli zawiedzeni. Tym bardziej, że w zapowiedziach pisano, że będzie to „wielka luksusowa restauracja I kategorii”. Już sama jej powierzchnia - 700 m²- pobudzała wyobraźnię. Fascynowała też proponowana nazwa Lux. Nazwa nie jest nowa, bowiem przed wojną w tym miejscu istniała restauracja o tej samej nazwie. Białostockie Zakłady Gastronomiczne, które zarządzać miały Lux-em zapewniały, że mają już zakupione całe wyposażenie. I ponownie informowano, że „jednocześnie z otwarciem nowej restauracji zamknięta będzie obskurna Popularna, która dziś stanowi prawdziwy przytułek dla pijaków”.
Lux otwarty został na początku 1958 r. i z miejsca stał się jednym z najmodniejszych lokali. Kres położyła mu w 1974 r. przyjaźń polsko-radziecka. Pisałem już o tym w felietonie o restauracji Grodno, której otwarcie zakończyło historię Luxu. Dziś zamiast restauracji mamy niezły bar, ale sklepu kolonialnego jak nie było, tak nie ma. Ba, zniknął nawet popularny sklep spożywczy, a ślad za nim i owocowo-warzywny.