Błędny odczyt licznika miał słono kosztować grudziądzanina
Energa błędnie naliczyła wysokie opłaty.
- Bardzo dziękuję za pomoc - z fakturami potwierdzającymi zwrot nieprawidłowo naliczonych opłat dotarł do „Pomorskiej” Bogdan Korpys. - Sam bym sobie z Energą nie poradził.
Grudziądzanin próbował wcześniej na własną rękę podejmować interwencje, ale bezskutecznie.
Licznik nawet nie drgnął
Bogdan Korpys otrzymał kilka rachunków za zużycie prądu na swojej działce w Węgrowie.
- Kwoty były zawyżone - twierdzi grudziądzanin. - Z godnie z opisem faktur, opłaty naliczono na podstawie odczytu „fizycznego”. A to po prostu niemożliwe, bo licznik znajduje się w skrzynce zamkniętej na kłódkę i musiałbym udostępnić dojście do niego inkasentowi. A nikt się do mnie nie zgłosił.
Zdaniem pana Bogdana odczyt zawyżono o blisko 200 kW. Nasz Czytelnik złożył reklamację. Uwzględniono ją i zapewniono, że pojawi się pracownik elektrowni by dokonać faktycznego odczytu, a faktura na kwotę ponad 150 zł zostanie skorygowana.
Niestety, inkasent nie pojawił się. Mimo to pan Bogdan rachunek uregulował w obawie przed odłączeniem prądu.
Pojawiły się natomiast... kolejne rachunki i wezwania do zapłaty. Także z zawyżonymi odczytami. - A licznik od dawna nawet nie drgnął, ponieważ zimą przebywałem na działce - żalił się pan Bogdan, kiedy przyszedł do „Pomorskiej” ze skargą.
Pozytywne zakończenie
- Przepraszamy naszego klienta za powstałe niejasności, które absolutnie nie powinny mieć miejsca - mówi Andrzej Lis-Radomski z biura prasowego Grupy Energa. I tłumaczy: - Inkasent popełnił błąd i omyłkowo wpisał odczyt do systemu jako „fizyczny”, a nie jako „szacowany”. Nie dopełnił też obowiązku skontaktowania się z klientem i dokonania powtórnego odczytu w jego obecności . W związku z tymi zaniedbaniami wobec inkasenta wyciągnięte zostały konsekwencje.
Po naszej interwencji u pana Bogdana na działce pojawił się pracownik, który dokonał rzeczywistego odczytu. Kilka dni później nasz Czytelnik otrzymał faktury korygujące.