Biznesmen wciąż protestuje, ale już nie sam
Jednoosobowy protest zamienił się sporą demonstrację. W czwartek, 18 sierpnia, pod urzędem skarbowym w Nowej Soli około 50 osób okazało wsparcie Robertowi Bartczakowi
Robert Bartczak, znany w mieście przedsiębiorca, od miesiąca koczuje pod nowosolskim urzędem skarbowym. To jego forma protestu przeciwko działaniom skarbówki, która już od ponad roku prowadzi w jego hurtowni trzy kontrole uniemożliwiające mu otrzymanie zwrotu podatku VAT. Zagrożona jest cała firma i około 40 osób załogi.
W czwartek jednoosobowy do tej pory protest przybrał formę grupowej demonstracji. Pod urzędem skarbowym w Nowej Soli zjawiło się około 50 osób, by okazać Bartczakowi swoje wsparcie. Byli tam m.in. pracownicy hurtowni, inni przedsiębiorcy czy przedstawiciele środowisk prawicowych, związanych z ruchem Kukiza czy partią Korwin. Był Dariusz Jakubowski z Żar, również hurtownik, który podobnie jak Bartczak czeka na zwrot podatku VAT. - Takich jak my jest w Polsce wielu, a nasze sprawy przeważnie kończą się tym, że firmy upadają, a właściciele zostają z długami. Musimy działać jak najszybciej, bo czas nie gra na naszą korzyść - mówił.
W walce ze skarbówką obu przedsiębiorców wspierały żony. - Panowie siedzą pod urzędem, a my musimy siedzieć w firmach. A to jest praca dosłownie całodobowa. Cały czas musimy tłumaczyć się z sytuacji kontrahentom. Część z nich rozumie, ale nie wszyscy - mówiła Renata Bartczak. - Budzimy się każdego ranka i nie wiemy, co nas czeka. Żałujemy, że nie sprzedaliśmy hurtowni, gdy była ku temu okazja trzy, cztery lata temu. Mogliśmy zejść z rynku z klasą, a teraz po 25 latach harówki możemy zostać bez firmy i z długami.
- Rozumiemy tę sytuację. Dlatego tu przyszliśmy. Chcemy pracować i mamy nadzieję, że sprawa będzie pozytywnie załatwiona - mówił z kolei Lech Oczkoś, jeden z pracowników hurtowni Bartczaków.
Demonstracja trwała godzinę. Po tym jak wszyscy chętni zabrali głos, demonstranci powoli się rozeszli. Nikt z szefostwa skarbówki nie wyszedł do protestujących.