Nastolatek długo cierpiał po pobiciu w szkole w Jarocinie. Prokuratura umorzyła sprawę, bo... ciosy zadawało za mało osób
Pierwszoklasista z jarocińskiego liceum padł ofiarą pobicia.
Starsi uczniowie napadali go w szkole dwa razy tego samego dnia. Jeden go trzymał, a drugi okładał pięściami i uderzał kolanem w klatkę piersiową.
Kiedy po dwóch tygodniach ataki wyszły na jaw, pobity chłopak nadal miał siniaki i stłuczone żebra. Prokuratura Rejonowa w Jarocinie nie ustaliła, podczas której z bójek nastolatek dostał silniejsze ciosy. Po założeniu, że po incydencie w toalecie, umorzyła postępowania, bo tam kopał go tylko jeden z napastników. Dla śledczych to nie jest pobicie.
Pani Aurelia, matka chłopca, o bójkach dowiedziała się dwa tygodnie po zdarzeniu. Nastolatek nie chciał przyznać, że w szkole stało się coś złego.
– Syn przed cały ten czas brał tabletki przeciwbólowe, co było bardzo niepokojące. Nie chciał powiedzieć dlaczego, był zastraszony. Powiązałam wszystko w całość, kiedy podczas wycieczki klasowej nie mógł jeździć na łyżwach. Przyznał wychowawczyni, że ma kontuzję żeber – mówi matka pokrzywdzonego.
Nastolatek został zaatakowany w szkole 13 lutego. Dwóch agresywnych uczniów z trzeciej klasy liceum pobiło go koło sali gimnastycznej. Najpierw Norbert dopchnął go do ściany, a później kilka ciosów w żebra wymierzył mu Michał. Na tym się jednak nie skończyło. Tego samego dnia Michał zaatakował go w szkolnej toalecie, inni uczniowie trzymali drzwi. Trzecioklasista przyparł pokrzywdzonego do ściany i uderzał kolanem w jego klatkę piersiową.
Jak się okazuje nastolatek nie jest jedyną ofiarą agresora.
– Mój syn też miał problemy z Michałem, które skończyły się bójką, ale nie poniósł aż takich konsekwencji – przyznaje pan Konrad, ojciec jednego z uczniów z tej samej szkoły w Jarocinie.
Sprawą zajęła się prokuratura, która jednak szybko umorzyła postępowanie. Śledczy oparli się na opinii biegłego, która – jak sami wskazują w uzasadnieniu – była niepełna. Lekarz nie odpowiedział bowiem na pytanie, co do ewentualnych skutków pobicia, a przypomnijmy, że jeszcze dwa tygodnie po zdarzeniu obdukcja wykazała stłuczone żebra i siniaki, a nastolatek przez cały czas brał leki przeciwbólowe.
Bez tej odpowiedzi, śledczy nie byli w stanie ocenić podczas którego z tych dwóch zdarzeń doszło do stłuczenia klatki piersiowej i żeber, które wywołały u nastolatka ból. Nie wiedząc, gdzie dostawał silniejsze ciosy, większe prawdopodobieństwo przypisali atakowi w toalecie. Według prokuratury i przepisów to jednak nie było pobicie, bo tam bił tylko Michał.
– Tego zdarzenia nie można traktować jako pobicia, bo dla zaistnienia tego przestępstwa koniecznym jest udział co najmniej trzech osób. W zajściu w toalecie drugiego napastnika nie było – uzasadniał prokurator Ireneusz Idziaszek, który prowadził śledztwo.
Matka nastolatka przekonuje, że argumenty prokuratury są absurdalne i świadczą o przyzwoleniu na agresję w szkołach.
Jej syn od momentu pobicia cierpi na stany lękowe i jest pod opieką psychologa.
Po naszej interwencji w Prokuraturze Okręgowej w Ostrowie Wielkopolskim, sprawą zajął się wydział nadzoru.
– Po zapoznaniu się z argumentacją zawartą w wydanej decyzji procesowej oraz mając na względzie, iż do zdarzenia doszło na terenie szkoły, Prokurator Okręgowy polecił niezwłoczną kontrolę akt przedmiotowego postępowania celem dokonania oceny słuszności zapadłej decyzji – mówi nam Maciej Meler, rzecznik prokuratury w Ostrowie Wielkopolskim.