Bierni, mierni, ale wierni nie zrobią dobrej zmiany [rozmowa]
Rozmowa z dr. SŁAWOMIREM DRELICHEM, politologiem i etykiem z UMK w Toruniu, o powitaniu Donalda Tuska i wynikach sondaży.
Dziś huczne powitanie Donalda Tuska na Dworcu Centralnym. Czy Tusk jest potrzebny w polityce krajowej?
Wobec braku pomysłu PO na bycie konstruktywną opozycją wobec PiS Tusk stał się tratwą ratunkową dla całej opozycji. Zauważono, że sprzeciw rządu wobec kandydatury Tuska na przewodniczącego Rady Europejskiej napędził krytykę rządu ze strony społeczeństwa. Ludzie albo byli niezadowoleni z postawy PiS, albo nie byli jej w stanie zrozumieć. Ponadto Tusk w Brukseli jest bezpieczny dla przywództwa Schetyny w Platformie, a poza tym daje możliwość pozytywnego budowania wizerunku opozycji, która zamiast pomysłu na Polskę ma Tuska na sztandarach.
Monolit PiS zaczyna trzeszczeć? Coś w nich pękło?
Trochę tak, to efekt bezsensownej i totalnie nieracjonalnej batalii brukselskiej, która nikomu do niczego nie była potrzebna. Wtedy tąpnęło w sondażach. Może jeszcze nic się nie zawaliło, ale PO urosło, także na fali porażek Nowoczesnej. W tym tąpnięciu jeszcze nie dopatrywałbym się tendencji długoterminowej. Uważam, że jeśli to się utrzyma przez dwa - trzy miesiące, to będzie można o tym dopiero mówić.
PiS robi wszystko, żeby Platformie urosło?
Coś jest na rzeczy. Plan reformy sądownictwa jest kontrowersyjny, podobnie reforma edukacji, pod względem wizerunkowym obie są źle wprowadzane. PiS nie radzi sobie z przekazem. W trakcie kampanii wyborczej i na początku kadencji pokazali, że to potrafią, a teraz sobie z tym nie radzą.
A jeśli jedynym przejawem dobrej zmiany jest program „500 plus”, a cała reszta to był bajer? Akcja „Misiewicze” pokazuje, po co przyszli do władzy - do „koryta”. Chcą się nachapać.
Ujawnienie akcji „Misiewicze” jest sukcesem opozycji. Jeśli w każdym regionie lokalne media pokazują różnych „Misiewiczów”, to rzeczywiście ujawnia to mizerię kadrową środowiska PiS. Oni mogą mieć najlepszą diagnozę i pomysły, ale wszystko buduje się w oparciu o kadry. Nie zrobi się dobrych reform działaczami bez kompetencji i miernymi działaczami, którzy dotychczas rozwieszali plakaty wyborcze.
Zrobienie z akwarysty prezesa Nitro-Chemu jest dowcipem z uczniowskich zeszytów, tylko dzieje się naprawdę!
To jest absurd. To właśnie nieumiejętność poradzenia sobie z sytuacją, z którą trzeba sobie poradzić. Jeśli ekipa rządowa proponuje wielkie reformy i nie ma do tego ludzi, to niech przeprowadzą uczciwe konkursy na takie stanowiska! To jest głupota elit, które myślą, że mogą przeprowadzić zmiany za pomocą wyłącznie twardego elektoratu - działaczy biernych, miernych, ale wiernych. Czy PiS nie widzi, że na tym traci? A gdyby zrobili uczciwy konkurs, to nie byliby teraz na ustach wszystkich Polaków. Gigantyczny błąd komunikacyjny. Pomijam, że niekompetentni ludzie na takim stanowisku mogą więcej zepsuć niż zyskać dla środowiska politycznego.
Opozycyjne „OKO.press” zleciło sondaż z pytaniem: jakie emocje budzi polska polityka? Ankietowani odpowiedzieli: rozczarowanie, złość, lęk i rozbawienie. To definicja rządów PiS.
Nie powinniśmy być zaskoczeni, bo tak to u nas wygląda. Rząd nie potrafi rozpropagować słusznych pomysłów w społeczeństwie, opozycja nie rozumie, że przegrała z powodu braku wizji i nadal jej nie ma. Nieudolność rządzenia widzimy na podstawie chociażby błędnych decyzji personalnych. Niestety, taką postkomunistyczną mamy politykę. Nie jesteśmy państwem dojrzałej demokracji, mamy przejściowy ustrój, coś pomiędzy totalitarnym PRL a zachodnioeuropejską demokracją. Nadal tkwimy w tym przedziwnym „pomiędzy”: z niedojrzałym społeczeństwem, które wcale nie jest obywatelskie, a do tego z marnymi elitami politycznymi od prawa do lewa. Paradoksalnie w ostatnim ćwierćwieczu najlepiej do rządzenia przygotowani byli postkomuniści.
To, niestety, republika bananowa San Escobar.