Biedroń: W życiu często musiałem iść pod prąd
Dokonałem trudnych wyborów, bo musiałem zrobić coming out, walczyć, by swobodnie żyć jako ateista, mówić o tym, kim jestem publicznie - opowiada Robert Biedroń. Dziś prezydent Słupska i jeden z najbardziej lubianych polityków.
Będziesz w przyszłości prezydentem Polski? Coraz więcej osób ci tego życzy, o czym świadczą też rankingi popularności i zaufania.
Ja już jestem prezydentem i nie potrzebuję być wybieranym na jakiegoś innego prezydenta, bo mnie jest dobrze w Słupsku. W swojej książce „Pod prąd” to opisuję. W Słupsku razem z mieszkańcami tak urządzam to miasto, abyśmy wszyscy dobrze się w nim czuli. I jeżeli czegokolwiek chcę, to żyć godnie i inspirować innych.
Ta książka, wywiad rzeka, to była dla ciebie trudna spowiedź czy radosna rozmowa na sofie w twoim gabinecie w słupskim ratuszu?
To była trudna książka. Ci, którzy już ją przeczytali, na pewno odkryli jej mało słodki smak. Ja z reguły się uśmiecham i wszystkim się wydaje, że jestem takim wiecznie wesołym człowiekiem, bez problemów. Ta książka pokazuje trochę inny mój wizerunek. Słodko-gorzki. Bo takie było też moje życie. Musiałem często iść pod prąd, miałem robić rzeczy, na które wydawało mi się, że nie miałem siły i czasami się poddawałem.
Nie jest łatwo opowiadać o życiu publicznie.
Niewiele jest osób w Polsce, które robią coming out. Dodatkowo ja opowiedziałem o tym, o czym w Polsce się nie mówi: o przemocy w rodzinie. Wobec mojej matki, wobec mojego rodzeństwa, wobec mnie. O przemocy fizycznej i psychicznej. Magda Łyczko, która robiła ten wywiad, rozmawiała ze mną przez miesiąc, a trzy miesiące opracowywaliśmy jej szczegóły. Tak, aby ta książka była czymś, czego ani ja, ani Magda nie dostaliśmy, kiedy potrzebowaliśmy. Niestety, żyjemy w społeczeństwie, które chciałoby nas w te foremki czy garnitury wrzucić, a my chcielibyśmy trochę inaczej pewne rzeczy zrobić czy powiedzieć. Czasami inaczej kochać. Bo czasami kochamy kogoś innego, niż oczekuje tego mama, tata czy babcia. Chciałbym, aby ta książka pomagała ludziom, którzy mają marzenia i potrzebują od kogoś dostać trochę energii. Ja takiej nie miałem, kiedy wyrastałem w Bieszczadach. Wychowałem się w lesie, dzikus jestem, choć trochę oswojony dzisiaj (śmiech). Widziałem te rysie, jelenie, dziki, ale nie widziałem żadnego geja. Wydawało mi się, że jestem sam na świecie, że nie ma drugiej takiej osoby. To jest kosmiczne doświadczenie. I dlatego myślę, że moja książka może pomóc każdemu, kto się czuje inny w naszym kraju. Zrozumieć, że nie jest sam.
Przyznałeś, że między tobą a ojcem nigdy nie było takiej szczerej rozmowy, która mogłaby oczyścić atmosferę, a być może pomogła rozwiązać problemy. Patrząc na to z perspektywy czasu, czy była kiedyś szansa na taką konfrontację?
Nigdy nie było takiej sytuacji, ale myślę, że to nie jest wyjątek. Ojcowie w Polsce są często nieobecni. To matki pokazują uczucia, pokazują, że kochają, reagują na emocje dziecka. Ojcowie częściej są zimni, wycofani. Taki był mój ojciec. Żałuję, że nie udało się tego zmienić. Nie ma go już dzisiaj z nami i nie mogę z nim o tym porozmawiać. Brakuje mi tego, więc jeżeli ktoś ma ojca lub matkę, z którymi nie rozmawia, to niech nie traci czasu. Wykorzystajcie to, bo jutro może ich zabraknąć i będziecie żałowali. Mówcie o uczuciach. Wiem, że to jest cholernie trudne. Szczególnie dla chłopców, których nikt nie uczy, jak radzić sobie z uczuciami.
Chłopaki nie płaczą.
Płaczą. Mój ojciec wył pewnie gdzieś głęboko w sobie, bo miał mnóstwo problemów, z którymi nie potrafił sobie poradzić. Dlatego był alkoholikiem, frustrował się, bił nas. Nikt go nie nauczył, jak porozmawiać o tym z kimś na zewnątrz.
Niestety, brak tej umiejętności powodował, że były konkretne ofiary: ja, moja matka, rodzeństwo. Wszyscy byliśmy ofiarami tego, że ojciec nie potrafił pewnych rzeczy uporządkować, komunikować.
Miałeś czasem obawy, by nie przejąć cech ojca?
Bałem się. I przejąłem, niestety, wiele złych cech po ojcu. Na szczęście nie jestem alkoholikiem, nie cierpię alkoholu. A jeśli chodzi o przemoc, to musiałem sobie z tym poradzić. Jeśli w domu wyrasta się w takiej atmosferze i nie poznaje się alternatywy, nie ma się innego wzorca, to przejmuje się pewne cechy.
W szkole też grzeczny nie byłeś. Trudno nazwać cię prymusem, zwłaszcza z matematyki.
Nie zamierzam lukrować swojego życiorysu. Do prymusa w naukach ścisłych było mi daleko, natomiast byłem geniuszem w przedmiotach humanistycznych. Z języków obcych zawsze miałem najwyższe oceny, startowałem w olimpiadach z historii, geografii, byłem bardzo dobry z języka polskiego. Ale nauczyciele w podstawówce tego nie rozumieli. Dlatego mam tak wiele traum z podstawówki, gdzie zmuszano mnie do nauki tej matematyki, kompletnie nie potrafiąc mi jej wytłumaczyć. W taki sposób, że poczułbym pasję do tego przedmiotu, jak chociażby do języków. W szkole średniej i na studiach poznałem nauczycieli, którzy rozumieli, że nie będę geniuszem we wszystkim, ale doceniali, że są przedmioty, w których się wybijam.
Często przywołujesz słynne zdanie Edith Piaf, że nie żałujesz niczego. Nigdy nie żałowałeś czy dopiero teraz?
Nigdy niczego nie żałowałem. Dokonywałem w życiu trudnych wyborów, bo musiałem zrobić coming out, walczyć o to, aby swobodnie żyć jako ateista, mówić o tym, kim jestem, publicznie. Miałem trudne sytuacje w życiu. Byłem wielokrotnie pobity. Też jako parlamentarzysta. Coś, co nie wydarzyło się w Polsce od niepamiętnych czasów. Ale nigdy przez chwilę nie żałowałem, kim jestem i jakich wyborów dokonałem. Nawet w tak trudnych i skrajnych sytuacjach. Bo nie wyobrażam sobie, że w którymkolwiek z momentów mógłbym zrezygnować ze swojej godności. Ja naprawdę czuję, że mam kontrolę nad swoim życiem i nie pozwalam komuś pisać scenariusza na życie za mnie. Wszyscy w moim otoczeniu próbowali to robić. Udało mi się stworzyć taką sytuację, w której przez całe życie to ja czułem, że mam kontrolę.
Trudno było twojej mamie obserwować, jak ludzie nie akceptują twoich wyborów.
Dzisiaj płacze ze szczęścia, jak przeczyta ten wywiad, też będzie płakała. Ale kiedy dowiedziała się, że ma syna homoseksualistę, wpadła w rozpacz. Ja pamiętam dwa momenty z życia mojej matki, gdy widziałem ją w takiej rozpaczy. Pierwszy, kiedy dowiedziała się, że jestem gejem, a drugi, gdy ojciec zmarł. Ona straciła wtedy syna, zachowywała się, jakbym umarł. To była dla niej żałoba, coś tak potężnego, na co kompletnie nie była przygotowana. Tak jak na śmierć mojego ojca. Musiała poradzić sobie z tym cierpieniem i poradziła sobie.
Już wiem, że kochasz Słupsk. A obserwujesz to, co się dzieje w innych miastach, w Katowicach? Co sądzisz o stolicy województwa śląskiego?
Nie pytaj mnie o to, ponieważ dobrą zasadą, którą ja szanuję, jest to, że my jako prezydenci miast nie oceniamy się wzajemnie. Każde miasto jest inne, ma swoją specyfikę. Ja widzę, jak Katowice się rozwijają, znam się z panem prezydentem. I bardzo mu kibicuję. Także w zakresie tych zmian, które mają doprowadzić do tego, że Katowice będą bardziej obywatelskie, że ludzie będą mieli bardziej decydujący głos. Dostrzegam już te zmiany i za każdym razem, kiedy tu przyjeżdżam, widzę lepsze miasto. I szczerze mówiąc najbardziej nie imponuje mi NOSPR czy Międzynarodowe Centrum Kongresowe, albo wypasione galerie handlowe. Ale imponują mi te Katowice, które są bliskie ludziom. Czyli parki, rynek… Te przestrzenie, gdzie ludzie tradycyjnie się spotykają.
To na koniec jeszcze raz wrócę do książki i twoich zwierzeń. Bo mówisz, że czytasz w toalecie?
A kto nie czyta w toalecie? (śmiech)
Czytasz książki, gazety? A może budżet?
Zdarzyło mi się czytać budżet.
To musiał być do czterech liter…
Dzisiaj jest zdecydowanie lepszy. Kiedy go odziedziczyłem, był do czterech liter. Mam mało czasu, więc zdarza mi się w toalecie czytać jakieś projekty uchwał, zarządzenia. Taka proza życia (śmiech). Księgowe to zapewne w toalecie jakieś tabelki sobie czytają, studenci uczą się do egzaminów, zaś aktorzy tekstów. To jest naturalne.
Robert Biedroń
ur. 13 kwietnia 1976 w Rymanowie. Absolwent politologii i nauk społecznych na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim. Konsultant organizacji praw człowieka w Polsce i za granicą. Jest pomysłodawcą i prezesem Kampanii przeciw Homofobii. W 2011 roku wybrany na posła ziemi gdyńsko-słupskiej. Obecnie jest prezydentem Słupska.