Bicie dzieci przechodzi z pokolenia na pokolenie

Czytaj dalej
Fot. pixabay.com
Agata Sawczenko

Bicie dzieci przechodzi z pokolenia na pokolenie

Agata Sawczenko

Danie klapsa to już jest moment, w którym przekroczona zostaje granica, kiedy dajemy upust swoim emocjom, przekraczając granice dziecka - mówi Ewa Prokopowicz-Pilecka, terapeutka z Centrum Ochrony Dziecka i Rodziny w Białymstoku

W niedzielę obchodzimy światowy dzień sprzeciwu wobec bicia dzieci. Jak to strasznie brzmi! Dlaczego w XXI wieku, w cywilizowanym kraju musimy zwracać uwagę ludziom, by nie bili dzieci?

Ponieważ dalej to robią.

Jak Pani myśli: dlaczego?

Wcale nie jest prosto odpowiedzieć na to pytanie, bo powodów jest kilka. Ale zwykle to robią z bezradności. Bo nie mają innego pomysłu na to, w jaki sposób zareagować na przykład na złość dziecka. Dorośli generalnie mają problem ze złością dziecka, z emocjami dziecka, ze łzami dziecka. A jak się czują bezradni - to się złoszczą i zaczynają na przykład dzieci bić. Najpierw szarpać, popychać, krzyczeć, a w końcu bić.

Ale gdy terapeuci rodzinni śledzą genogramy - czyli drzewa genealogiczne, na których zakreśla się też relacje - to widzimy, że ta przemoc przechodzi z pokolenia na pokolenie.

Czyli bije ten, który sam był bity?

Tak. Widać, że ci rodzice, którzy biją, sami też byli bici. I bardzo często ich rodzice też byli bici. I to się tak ciągnie przez pokolenia.

Co to w ogóle znaczy: bite dziecko? Znowu w mediach pełno doniesień o skatowanych dzieciach. Ale bicie to jest też zwykły klaps...

Do mediów trafia zwykle już taka eskalacja przemocy, przypadki bardzo drastyczne. Ale tak - biciem jest już klaps. Danie klapsa to już jest moment, w którym przekroczona jest granica, kiedy dajemy upust swoim emocjom, przekraczając granice dziecka. Czy to emocjonalne - poprzez krzyk, wyzywanie, czy poprzez bicie, czyli już krzywdę fizyczną, jak na przykład klaps. Klaps to jest już przemoc.

Dużo jest u nas takich dzieci, krzywdzonych przez rodziców?

Trudno mi powiedzieć. Pracuję w Polskim Stowarzyszeniu Pedagogów i Animatorów Klanza. To specyficzny ośrodek, gdzie trafia bardzo dużo takich dzieci. Trudno mi jest więc moje doświadczenia przenieść na cała populację. Ale proszę się rozejrzeć na ulicy, popatrzeć. Przemoc się po prostu zdarza. Rodzie potrafią się tak zachować nawet na ulicy - mimo że wiedzą, że nie wolno.

Niby nie wolno, prawo nie pozwala, ale nadal jest na to społeczne przyzwolenie. Klaps? Cóż to takiego! W ten sposób myśli jeszcze wiele osób, również tych światłych, wykształconych.

Ale coraz częściej ludzie zaczynają reagować, gdy widzą krzywdzone dziecko. To już nie jest tak, jak kiedyś, kiedy to było wręcz dopingowane przez resztę. Teraz już jakieś zmiany malutkie w tym podejściu są. Ludzie, gdy widzą zbyt mocno karcone dziecko, krzywo popatrzą, zwrócą uwagę. Ale tak, jeszcze trzeba nad tym pracować, jeszcze ta reakcja jest za słaba.

Jak więc reagować?

Na pewno nie jest dobrym pomysłem takie gwałtowne reagowanie. Za to na pewno można taką osobę zapytać: czy można w czymś pomóc? W ten sposób damy sygnał, że widzimy, że coś się dzieje. Bo też trzeba być ostrożnym, by nie napytać więcej biedy niż będzie z tej naszej reakcji korzyści. Natomiast jeśli widzimy albo słyszymy o dziecku, które jest po prostu bite - to wtedy powinniśmy już reagować ostrzej. Tym bardziej że teraz mamy obowiązek reagować wprost i sięgać po takie środki jak powiadomienie odpowiednich organów.

No właśnie - czy te regulacje prawne są wystarczające? Czy wystarczy tylko karać tych rodziców? Czy potrzebna jest po prostu pomoc?

My jesteśmy takim ośrodkiem, który przede wszystkim stawia na profilaktykę. Mamy na przykład grupy dla rodziców, którzy mają malutkie dzieci. Bo wolimy już wtedy edukować, pracować nad więzią między dzieckiem a rodzicem, pracować nad empatią. Dużo lepiej jest działać profilaktycznie niż karać. Bo kara to już jest ostateczność. I to generalnie nikomu nie służy - jeśli już do tego doszło.

Nie jest Pani za tym, żeby rodzicom zabierać dzieci?

Czasem, w takich ostatecznych sytuacjach, kiedy jest zagrożenie zdrowia i życia dziecka - to nie ma wyjścia. Bo jeżeli wiemy, że to idzie w taką destrukcję, że jest podejrzenie, że dziecko może nie przeżyć - to nie możemy się nad tym zastanawiać.

A w innych przypadkach?

To jestem za tym, żeby nie iść w kierunku kar czy posunięć prawnych. A raczej w tym kierunku, żeby zobowiązać rodzica do uczestnictwa w terapii albo w zajęciach korekcyjnych. Nie sztuką jest wsadzić kogoś do więzienia. Mało jest osób, których czegoś to nauczyło. Więc ja raczej jestem za tym, żeby zobowiązywać rodziców do pracy nad sobą. Oczywiście w ostatecznych wypadkach, kiedy ta osoba w ogóle się nie koryguje, nie zmienia, to nie mamy wyjścia - trzeba taką osobę odizolować.

Co czuje bite dziecko?

Myślę, że bardzo łatwo sobie to wyobrazić. I myślę, że każdy z nas miał taką sytuację - czy to jeśli chodzi o kolegów, czy sam znalazł się w takiej sytuacji chociaż trochę podobnej. I wystarczy to zempatyzować i sobie wyobrazić. I już wiemy, jak się czuje takie dziecko. Czyli czuje, że nie ma kontroli nad swoim życiem. Czuje się upokorzone. Czuje smutek. I często czuje się winne. Czuje się nikim, nieważne, niekochane i odrzucone.

To straszne, co Pani opowiada...

Ale tak jest.

Najgorsze jest chyba to, że to bicie to nie jest tylko moment. Tu i teraz. To zostawia ślad na zawsze...

Chyba że zadziałamy terapeutycznie.

Można się z tego wyzwolić?

Można. Jeżeli rodzina zacznie pracować i jest terapia rodziny i dojdzie do przeprosin i do zmiany w rodzinie. Wtedy dziecko odzyska poczucie własnej wartości, odzyska mamę i tatę, którzy zaczynają dobrze kochać - to można zmienić. To nie jest tak, że to już jest koniec. Oczywiście - nie zawsze to się uda. Nie ma co się łudzić, że uratujemy wszystkich. Bo nie.

Ale jeśli do takiego pojednania, przeprosin nie dojdzie, to dziecko ma chyba ciężej w życiu...

Ma zdecydowanie trudniej. Bo dzieci, które są bite, też idą w takim kierunku agresywnych zachowań. I skąd jest tak dużo przemocy w szkole? To są zwykle dzieci, które były bite. Tak jak obserwujemy te dzieci, które do nas trafiają, które były agresywne, to są dzieci, które wcześniej doznały agresji ze strony swoich rodziców - takiej czy innej. No i druga pula dzieci - to dzieci, które są z kolei ofiarami przemocy rówieśniczej. One mają takie poczucie braku kontroli nad swoim życiem i w ogóle możliwości obrony siebie.

Jak mama czy tata biją - to znaczy, że wszyscy mogą...

No i że świat jest niebezpieczny, beznadziejny. I ja nie mam szans sobie w nim poradzić, bo też jestem beznadziejny.

Czasem mówi się: klaps jest lepszy niż psychiczne znęcanie się nad dzieckiem. Zgadza się Pani z tym?

Ja myślę, że tego w ogóle nie da się zmierzyć. Bo tak naprawdę wtedy, kiedy dziecko dostaje klapsa, to równocześnie dostaje też taką informację, że na bezradność dobre jest bicie. Taką informację dostaje od świata. I pytanie - czemu to służy?

Uczymy dzieci, żeby były bezpieczne w internecie, uczymy, by nie ufały obcym. Można je nauczyć również tego, że rodzice nie mają prawa ich bić?

Właśnie poprzez taką edukację medialną i działania profilaktyczne. Nie tylko zresztą dotyczące przemocy fizycznej, ale choćby dotyku, granic, jeśli chodzi o własne ciało. I takie działania profilaktyczne chronią dzieci. Ja myślę, że dzieci w tej chwili są dużo bardziej świadome niż kiedyś. I często to rodzice, którzy używają przemocy, zgłaszają, że dziecko jest teraz takie mądralińskie i wszystko wie. I myślę, że to, że coraz więcej się o tym mówi - pomaga tym dzieciom. One się prędzej zgłoszą do nauczyciela, do pedagoga szkolnego. I my mamy coraz więcej takich dzieci, które mają tę świadomość. Oczywiście bardzo trudne jest dla nich złamanie lojalności wobec rodziców. One się bardzo długo muszą męczyć, analizować sytuację, żeby tę lojalność takiego niemówienia, co się dzieje w domu - złamać. Ale na szczęście już coraz częściej wiedzą, że tak nie wolno.

Ale i tak myślę, że najbardziej chroni dziecko miłość rodzicielska. Jeśli dziecko się dobrze rozwija, ma dobrą samoocenę - a to jest zbudowane właśnie dzięki temu, że mają dobry dom - to im wtedy nic nie grozi. Więc najlepszą profilaktyką jest miłość i dobry dom.

Ewa Prokopowicz-Pilecka

Pracuje w Centrym Ochrony Dziecka i Rodziny przy PSPiA Klanza. Jest specjalistką psychologii klinicznej, specjalistką ds. przeciwdziałania przemocy, psychoterapeutką i terapeutką rodzinną. Posługuje się różnorodnymi metodami terapeutycznymi dostosowanymi do wieku i możliwości osoby z którą pracuję. Dzięki różnorodności ucieka przed rutyną, schematem i wypaleniem zawodowym. W psychoterapii indywidualnej i rodzinnej dominuje w jej pracy myślenie systemowe o człowieku i jego otoczeniu.

Agata Sawczenko

W "Kurierze Porannym" i "Gazecie Współczesnej" zajmuję się przede wszystkim szeroko pojętą ochroną zdrowia. Chętnie podejmuję też tematy społeczne i piszę o ciekawych ludziach.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.