Bezrobotnych nie brakuje. Ale ludzi do pracy trzeba szukać na Wschodzie
Przedsiębiorcy narzekają, że coraz trudniej o pracowników. Władze Suwałk mają pomysł - chcą ściągnąć więcej Białorusinów.
- Pojedziemy do Grodna, by w sprawie naboru pracowników rozmawiać z tamtejszym merem - zapowiada Czesław Renkiewicz, prezydent Suwałk. - Trzeba coś robić, ponieważ niebawem zostaną otwarte nowe, duże fabryki i będą potrzebne ręce do pracy. A już dziś przedsiębiorcy narzekają na brak kadry.
Praca jest, tylko chętnych brak
W woj. podlaskim cudzoziemcy już pracują. Ilu ich jest, trudno ocenić. W ub.r. Podlaski Urząd Wojewódzki wydał około 600 zezwoleń. Ale to wierzchołek góry lodowej, ponieważ - jak mówi Radosław Doroszko z PUW - zdecydowana większość cudzoziemców angażowana jest za pośrednictwem agencji pracy tymczasowych. A te swoje siedziby mają w Warszawie i tam zabiegają o zgody na zatrudnienie, a później rozlokowują obcokrajowców w całym kraju.
Szacuje się, że w Białymstoku pracuje kilkanaście tysięcy cudzoziemców. W Siemiatyczach i Łomży - po około tysiąc, a w Suwałkach - 1500. Najwięcej - w firmach działających na terenie Suwalskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej, m.in. w Animexie i Mispolu. Niemal 90 proc. obcokrajowców pochodzi z Ukrainy, a pozostali - z Białorusi, czy Mołdawii.
O tym, że na Suwalszczyźnie brakuje chętnych do pracy, najlepiej świadczy to, że firmy zaczynają prowadzić rekrutację w gminach. Np. w Raczkach niebawem odbyć się ma spotkanie z przedstawicielami augustowskiego British Ameri-can Tobacco, który od ręki zatrudni 30 osób. Tyle, że na ogłoszenia nikt nie odpowiada.
Problem jest też w Suwałkach. Na terenie SSSE wciąż powstają nowe zakłady.
- W minionym roku zatrudniliśmy ponad sto osób - mówi Henryk Owsiejew, szef rady nadzorczej firmy Malow. - Planujemy rozpocząć kolejny projekt, ale jesteśmy pełni obaw.
W Suwałkach pracownicy zaczynają dyktować warunki, na jakich przyjmą ofertę zatrudnienia
Henryk Owsiejew
przedsiębiorca, przewodniczący rady nadzorczej firmy Malow
A Malow to nie jedyna spółka, która się rozwija. Powstaje - jak juz pisaliśmy - potężna fabryka mebli. Inwestor, czyli Forte deklaruje, że za dwa lata zaangażuje około tysiąca osób.
- Może mieć duży problem ze znalezieniem chętnych - przypuszcza prezydent Czesław Renkiewicz. - Musimy jak najszybciej wyjść z ofertami zatrudnienia za wschodnią granicę.
Bogdan Sadowski, szef działającej przy prezydencie rady gospodarczej i właściciel sieci sklepów, popiera tę inicjatywę. Uważa, że brak pracowników to efekt tego, że miasto w ostatnich latach bardzo prężnie się rozwija.
- Część mieszkańców, zwłaszcza młodych, wyjechała i jest mała szansa na to, że kiedykolwiek do rodzinnego miasta powróci - dodaje.
Sadowski nie zgadza się z opinią niektórych przedsiębiorców, że cudzoziemcy są pracownikami zadaniowymi, czyli wykonują tylko to, co im się poleci, nie wykazują kreatywności.
- Być może taka sytuacja występuje w zakładach produkcyjnych - przypuszcza. - Ale znam obcokrajowców, którzy pracują na budowach. To solidni fachowcy.
Pensje za niskie?
Na koniec ub.r. w województwie podlaskim zarejestrowanych było ponad 48 tys. bezrobotnych. W Suwałkach na liście „pośredniaka” - ponad dwa tysiące mieszkańców powiatu, z czego połowa to długotrwale bezrobotni, czyli ponad rok. Gdzie więc tkwi problem? Poszukująca fizycznej pracy suwalczanka Krystyna W. (nazwisko do wiadomości redakcji) mówi, że w wielu przypadkach chodzi o wynagrodzenie.
- Pensje są minimalne, regulowane premią, która potrącana jest za każdy dzień zwolnienia lekarskiego - tłumaczy kobieta. - A do tego coraz bardziej wyśrubowane normy.
Cudzoziemcy otrzymują średnio 14 zł brutto za godzinę. Z tego agencji pośrednictwa oddają najczęściej 5 zł.
Na stronie internetowej zakładów drobiarskich, które funkcjonują także w Suwałkach, widnieje oświadczenie: „Animex nie zatrudnia „na czarno”, nie zatrudnia na umowy „śmieciowe”, nie zmusza do pracy w ilości 350 godzin miesięcznie ani nie wyzyskuje pracowników pochodzących z Ukrainy”.
Delegacja z Suwałk pojedzie do Grodna w marcu.