Bezduszna Temida
Za dwa tygodnie ukaże się wydana w Znaku książka Grzegorza Głuszaka będąca zapisem wywiadów, jakie dziennikarz TVN przeprowadził z matką Tomasza Komendy. Mężczyzny, który przesiedział 18 lat za gwałt i morderstwo na 15-latce, czyli za brutalną zbrodnię, której nie popełnił.
Książka jest wstrząsająca. Pokazuje ból matki, od początku przekonanej, i to nie matczyną miłością, ale prostymi dowodami, że jej syn siedzi w więzieniu niesprawiedliwie. Nie jestem sobie w stanie wyobrazić, jak czuła się ta kobieta obserwująca na kolejnych widzeniach powolny upadek zaszczutego przez system syna oraz zmuszona znosić przez całe lata oskarżycielskie spojrzenia setek oczu.
Odciski zębów sprawcy, włosy na miejscu zbrodni, ślady DNA - wszystko okazało się manipulacją. Nie wiadomo tylko, jaki był jej powód: potrzeba sukcesu, presja zwierzchników, lenistwo, głupota, korupcja? Czy kiedykolwiek się tego dowiemy? Dziś pewne jest tylko to, że w tej historii mamy cały trąd toczący od lat polskie organy ścigania i wymiar sprawiedliwości. Bezdusznego prokuratora, który po latach okazał się skorumpowany, upartych jak osły policjantów, którzy wszystko, co nie pasowało im do założonego scenariusza - wyrzucali do śmieci, adwokata z urzędu bez krzty empatii, wreszcie sąd, któremu się po prostu nie chciało zwątpić w bełkotliwą historyjkę, więc wolał odbębnić sprawę, niż ją wyjaśnić.
To ostatnie jest tym bardziej smutne, że to nie pierwsza historia z kompromitacją sądu w tle. I dlatego, choć martwią mnie posunięcia PiS wobec wymiaru sprawiedliwości, nie umiem stać ze świeczkami pod sądami w obronie ich niezależności. Za wiele w nich ponurych tajemnic.