Bez wątpliwości i drugiego dna
- Chcemy walczyć o złoto i wygrać całą ligę. Uważam, że z tą ekipą jesteśmy w stanie to zrobić - prezes Falubazu Zdzisław Tymczyszyn ocenił brak awansu do finału i solidnie zaczepił o przyszły sezon
Przed nami rewanż z Betardem Spartą Wrocław. Formalność?
Sześć punktów straty to nie jest jeszcze przegrana w dwumeczu. Przyjadą do nas walczyć. My cieszyliśmy się w Toruniu z porażki dziesięcioma. W pewnym momencie groziło nam nawet czternaście i stąd ten optymizm, który nie przełożył się na awans. Rywale mają sześć punktów straty, więc tym bardziej powinni mieć nadzieję, że mogą odwrócić wynik w Zielonej Górze. My mamy nadzieję, że utrzymamy swą pozycję i nie oddamy miejsca na podium.
Falubaz awansował do rundy play off, ale nie do finału. Jak pan ocenia taki wynik?
Cieszymy się z miejsca, jakie zajmujemy. Jeśli popatrzymy długoterminowo to na początku sezonu czwarte czy trzecie miejsce bralibyśmy w ciemno. Patrząc krótkoterminowo i wyłącznie na samą końcówkę - chcieliśmy finału. Nie będę ukrywał, że chcieliśmy walczyć o złoto i tam dziś powinniśmy być. Cóż, mamy fajny zadatek na mecz rewanżowy o brąz w Zielonej Górze. Liczę, że zajmiemy trzecie miejsce. Wynik jest oczywiście sprawą otwartą, bo goście będą chcieli odrobić starty.
Czy wini pan trenera za brak finału?
Nie jestem w stanie, jako prezes, weryfikować toru. Mogę tylko obserwować mecz. Duża chodzi, nie chodzi... Ale nie wiem, co było do zrobienia. Nie wiem, na ile pozwolił komisarz. Tor ma być bezpieczny. Ja nie ocenię nawierzchni, nie jestem toromistrzem i trudno mi oceniać stan przygotowania toru czy posunięcia taktyczne Marka. Finał w dużej mierze przegraliśmy już w Toruniu. Ucieszyliśmy się, że jesteśmy nadal w grze, ale to wciąż było dziesięć punktów do odrobienia. Rezerwy taktyczne rywali nie pozwoliły nam wygrać dwumeczu. Dziś można doszukiwać się wszystkiego. Że Jarek zrobił zbyt mało punktów w Toruniu. Że Pieszczek nie odpalił na poziomie jakiego oczekiwaliśmy. Przyzwyczailiśmy się, że wysoko punktują Protasiewicz i Dudek. Ale przecież oni też mogą mieć moment słabszej dyspozycji. A kiedy Pieszczek ma słabszy mecz to się go nie czepiamy. Nie czepiamy się też Zgardzińskiego ani Karpowa. Liderzy też mają prawo słabiej pojechać. Nasz pech polegał na tym, że najsłabszy mecz Patryka był w Toruniu, a Piotra ostatnio w Zielonej Górze.
Marek Cieślak ma kontrakt z Falubazem. Pojawiły się pomysły, żeby go zwolnić?
Nie ma odgłosów, nie ma wątpliwości, nie ma drugiego dna. Doprecyzuję. Nawet kiedy mamy ważny kontrakt to w tak małym i specyficznym środowisku musi być coś jeszcze. Jeśli nie ma woli z obu stron, tej chemii, to nic nie zmusi stron do współpracy. Gdyby klub lub trener nie chciał to nie wyobrażam sobie, że połączy nas wyłącznie umowa. To tylko papier.
Klub mógł zarobić na finale 1.500.000 złotych. Czy do trenera doszły pretensje, że z powodu słabszego wyniku ta korzyść przeszła koło nosa?
Najpierw musielibyśmy zdefiniować winnego, a ja powiedziałem wcześniej, że nie mamy dziś definicji winnego. Nie szukamy jej. Gdybyśmy jednak mieli i Marek był jednoznacznie winny to musiałby usłyszeć podobny zarzut. Nie definiujemy winy Marka, Piotrka, Patryka czy Andrieja. A pieniądze? Gdybyśmy je uzyskali w formie premii, wpływów z biletów i innych to nie dostałby ich Gorzów i Toruń. Jeśli coś jest w zasięgu i tego nie zdobywasz to robi się przykro. Z drugiej strony nikt nie kalkulował budżetu z rundą play off. Nie zakładaliśmy pierwszego miejsca, nikt nie pozycjonował drużyny. Nikt nie wpisał po stronie wpływów ekstra tego miliona. Fajnie by było, ale nie wyszło. Wiedzą o tym zawodnicy. Markowi też jest przykro, bo bardzo chciał. Mi też by było miło w pierwszym roku prowadzenia klubu.
Czy to pan jest osobiście odpowiedzialny za kontrakty z zawodnikami na przyszły sezon?
Tak to ja.
Chcielibyśmy wiedzieć na jakim etapie są rozmowy z Patrykiem Dudkiem i Jasonem Doylem, bo to o nich będzie pewnie w najbliższym czasie najgłośniej.
Na razie jesteśmy na etapie wyrażenia intencji i one są po obu stronach...
... powiedzieli, ze chcą tyle i tle kasy więcej?
Jak to podczas negocjacji - ktoś, coś mówi, a druga strona próbuje składać inne propozycje. To nie jest sytuacja zerojedynkowa. Staramy się znaleźć możliwie najkorzystniejsze formy współpracy. Myślę, że i Patryk, i Jason chcą u nas jeździć i my też chcemy, a to najważniejsze. Jarek jest następnym zawodnikiem, z którym będziemy rozmawiali. Najfajniej by było i ja bym się cieszył, gdyby udało się zatrzymać drużynę. To fajny zespół, który identyfikuje się z Zieloną Górą, identyfikuje się z klubem, jest lubiany i sympatycznie przyjmowany przez kibiców. Nie chciałbym głębokich zmian. Mam nadzieję, że rozmowy z Jasonem oraz Patrykiem pójdą we właściwą stronę i niebawem podpiszemy umowy.
W jakim punkcie jesteście? Dzieli was dużo czy mało w kwestii oczekiwań?
Musimy najpierw doprecyzować parametry w jakich się poruszamy i definicje słów „blisko” oraz „daleko”. Nie chcę mówić o szczegółach, ale na pewno nie chodzi o rozbieżności rzędu 10 tysięcy. Na tym poziomie o podobne kwoty nikt się nie spiera. Myślę, że na dziś nie jest to kwestia, że ktoś mówi 300, a ktoś inny 500 tysięcy. Zależy nam na tym, by omówić całą formułę współpracy. Kwestia finansowa jest jednym z elementów, a poza nią jest wiele innych. Chcemy te wszystkie rzeczy ustalić przed kolejnym sezonem, bo później po prostu nie ma na to czasu. Jestem dobrej myśli. Daleko, blisko, bardzo blisko - nie chcę mówić w tych kategoriach. Jesteśmy na dobrej drodze, żeby się dogadać. Jest dobra wola po obu stronach.
Czy trener Marek Cieślak bierze udział w negocjacjach i ma wpływ na kształt przyszłej drużyny?
Trener nie bierze udziału w tych rozmowach, które prowadzę ja czy zarząd. Tutaj nie ma wielkiej roli Marka. On mówi, że z tymi widzimy się w składzie i z nimi rozmawiamy. Sprawy negocjacji pozostają wyłącznie po stronie zarządu i nie dotyczą trenera.
Czyli mamy rozumieć, że Dudek, Doyle czy Protasiewicz to życzenia trenera?
„Życzenie trenera”... A gdyby był inny trener? Protasiewicz też by został. Tak to sobie wyobrażam. Szkoleniowiec jest jednym z członków jakiegoś większego teamu. Na pewno rekomenduje żużlowców, ale zarząd czy też właściciele też mają wpływ na personalia. Przecież to przede wszystkim zarząd odpowiada za budżet i za pieniądze. Trener operuje w innych, niefinansowych kategoriach. On chciałby mieć wyłącznie najlepszych. Gdyby go dziś zapytać to chętnie widziałby u siebie Woffindena i Hancocka...
Chodzi konkretnie o to czy Robert Dowhan, Zdzisław Tymczyszyn i Stanisław Bieńkowski siadają i wymyślają: ci będą najfajniejsi w tym zespole. Czy przychodzi Marek Cieślak i mówi: ja chcę tego, tamtego i jeszcze owego. Przedstawia listę życzeń czy ma trenować tych, których dostanie od zarządu?
Bardziej w tych kategoriach. Rekomenduje. W tym sezonie jego rola nie jest aż tak wielka, bo mówimy o utrzymaniu zespołu w poprzednim kształcie. Co Marek może powiedzieć w takich okolicznościach? Jednego wymieniamy? Wyobrażam sobie, że podobna dyskusja może mieć miejsce dopiero w momencie, kiedy się nie dogadamy, z którymś z dotychczasowych zawodników. Na przykład nie dogadam się z żużlowcem X lub Y i wtedy spotykamy się w szerszym gronie i zastanawiamy się: kto za niego?
Czyli cel na najbliższe dni to zatrzymanie starego składu?
Uważam, że ta drużyna jest fajna i taka, z którą można walczyć o finał. Naszym celem w przyszłym sezonie jest walka o miejsce w finale. Chcemy walczyć o złoto i wygrać całą ligę. Uważam, że z tą ekipą jesteśmy w stanie to zrobić.