Przejęcie władzy w październiku 1918 r. odbyło się sprawnie i bezkrwawo. Stało się tak, mimo że w dzielnicy nie było scentralizowanej konspiracji, a przewroty spontanicznie organizowali lokalni spiskowcy.
Jesienią 1918 r. sytuacja osłabionej wojną monarchii austro-węgierskiej stawała się coraz bardziej krytyczna. Armia ponosiła klęski na froncie włoskim, zmęczenie wojną skutkowało masowymi dezercjami, a wśród narodów składowych potęgowały się tendencje odśrodkowe.
Polacy - wcześniej pozytywnie nastawieni do monarchii - co najmniej od momentu podpisania traktatu brzeskiego przekazującego Chełmszczyznę Ukrainie, radykalnie zmienili stosunek do niej. Dotychczasową akceptację zastąpiła głęboka niechęć i przekonanie, że czas Austrii dobiegł końca.
Swoje zrobiły też aresztowania działaczy niepodległościowych, terror policyjny i wojskowy oraz trudności aprowizacyjne powszechnie łączone z wywożeniem żywności z Galicji.
- Widać było, że państwo austro-węgierskie staje się coraz słabsze, przeżywa kryzys. Widać było znaki załamania administracji cywilnej i wojskowej. Czuło się, że kończy się panowanie Austrii, że kończy się pewna epoka - mówi dr Piotr Hapanowicz, historyk, starszy kustosz Muzeum Historycznego Miasta Krakowa.
Wobec słabnącej pozycji zaborcy polscy politycy, urzędnicy, członkowie POW i konspiratorzy postanowili wziąć sprawy w swoje ręce. W kolejnych miastach powstawały ciała (komitety, rady, komisje), które przejmowały władzę z rąk austriackiej administracji, rozbrajały zaborcze wojsko i deklarowały przynależność do niepodległej Rzeczypospolitej. Tak po wolność sięgała południowa Polska.
W dalszej części tekstu przeczytasz o tym, jak wyglądało przejmowanie władzy w miastach małopolskich.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień