Będzin: była dyrektorka Muzeum Zagłębia jest niewinna
Zwolniona dyscyplinarnie z pracy dyrektorka Muzem Zagłębia w Będzinie została oczyszczona z zarzutów.
Trzy lata temu Anna Smogór została zwolniona dyscyplinarnie ze stanowiska dyrektora Muzeum Zagłębia w Będzinie. Prokuratura postawiła jej zarzuty. Teraz sąd ją uniewinnił i odrzucił apelację jaką złożyło miasto.
Kontrola i zwolnienie dyscyplinarne
Zniszczone, zardzewiałe eksponaty, niezgodność pomiędzy kartami inwentarzowymi a stanem faktycznym, brak bieżącej konserwacji i wreszcie zniszczony bardzo cenny dokument - Przywilej Stanisława Augusta Poniatowskiego, w którym brakuje dwóch kart. Tak brzmiało podsumowanie po kontroli przeprowadzonej w Muzeum Zagłębia. Annę Smogór zwolniono wówczas także dyscyplinarnie ze stanowiska dyrektora muzeum. Decyzję tę podjął prezydent Będzina Łukasz Komoniewski. Jak dziś miasto komentuje decyzję sądu?
- Wszelkie sprawy pracownicze są załatwiane zgodnie z Kodeksem pracy. W przypadku sytuacji spornych strony mają prawo dochodzić swoich racji przed jurysdykcją sądów powszechnych - mówi Aneta Złocka z Urzędu Miejskiego w Będzinie.
- W każdej sprawie będziński magistrat respektuje ostateczne wyroki sądów. Wypłacona kwota stanowi równowartość trzech miesięcznych pensji - dodaje.
Mozolne oczyszczanie nazwiska z zarzutów
Annie Smogór dano tylko dwie godziny na spakowanie swoich rzeczy, oddanie telefonu służbowego i opuszczenia miejsca pracy. Dziś kobieta tłumaczy, że gdyby nie wsparcie rodziny, sama nie dałaby rady oczyścić swojego nazwiska z zarzutów.
- Tuż po tym zdarzeniu wpadłam w chorobę depresyjną i leczę się do dzisiaj. Postąpiono wobec mnie w okrutny sposób. Można pracownika zwolnić, tylko trzeba to zrobić w sposób ludzki. Ja w tym samym dniu zostałam odcięta od pracy. Tak naprawdę pozbawiono mnie również dostępu do pracy, bo zostałam zwolniona dyscyplinarnie. Dostałam wilczy bilet - mówi Anna Smogór.
- To był dla mnie szok. Nie przypuszczałam, że można tak postąpić z pracownikiem. Musiałam się zebrać, bo musiałam zawalczyć o siebie. Wiedziałam, że nikt za mnie tego nie zrobi. Nie byłam szeregowym pracownikiem, tylko dyrektorem ważnej instytucji w regionie. Jednego dnia pozbawiono mnie wszystkiego i zdyskredytowano w oczach opinii publicznej, a także w środowisku. Wyrządzono mi naprawdę wielką krzywdę, również mojej rodzinie. Byłam naprawdę w rozsypce, to był ogromny cios, ponieważ w tej samej instytucji przepracowałam 33 lata, od pracownika szeregowego, administracyjnego po ten szczyt. Czuję się w obowiązku poinformować opinię publiczną, że nie byłam winna. Proces karny był bardzo drobiazgowy, bardzo trudny. Każdy wątek został dogłębnie wyjaśniony. Kiedy zostałam uniewinniona, kamień spadł mi z serca, ponieważ wiedziałam, że nie zasłużyłam na to, żeby mnie tak szkalować. Wyrok jest prawomocny, a apelacja została oddalona. Sąd bardzo szczegółowo uzasadnił swoją decyzję na 13 stronach. Oczyściłam się, wygrałam wszystkie sprawy procesowe. Teraz mogę zakończyć tę sprawę, wyroki świadczą same o sobie - dodaje z przekonaniem pani Anna.
*Studniówki 2016 Szalona zabawa maturzystów. Zobaczcie, co się dzieje ZDJĘCIA + WIDEO
*Abonament RTV na 2016: Ile kosztuje, kto nie musi płacić SPRAWDŹ
*Horoskop 2016 dla wszystkich znaków Zodiaku? Dowiedz się, co Cię czeka
*Jesteś Ślązakiem, czy Zagłębiakiem? Rozwiąż quiz
*1000 zł na dziecko: JAK DOSTAĆ BECIKOWE? ZOBACZ KROK PO KROKU