Będą ekshumacje ofiar katastrofy [wideo]
PiS-owi trudno pokazać twarde dowody na zamach w Smoleńsku. Dlatego wciąż „podgrzewa” temat.
- Dariusz Fedorowicz (brat Aleksandra, tłumacza, który zginął w katastrofie smoleńskiej - przyp. red.) powtarza, że badania szczątków mogą wykazać, co było przyczyną katastrofy - czy to był np. wybuch - mówi Krystian Frelichowski, przewodniczący Klubu „Gazety Polskiej”, organizator „miesięcznic” w Bydgoszczy. - Czas działa na niekorzyść - ciała ulegają rozkładowi - naukowcy mają coraz mniejsze szanse na zbadanie elementów, które mogłyby pomóc w ustaleniu przyczyny katastrofy. Dalej - powołując się na wypowiedzi Dariusza Fedorowicza - dodam, że on cały czas nie wie, czy pochował w grobie swojego brata? A ma prawo to wiedzieć. Badania w celu ustalenia przyczyn - obojętnie jakie by one nie były - są konieczne. Trudno mi odpowiedzieć na pytanie, czy dziś jesteśmy bliżsi ich ustalenia, ponieważ komisja nie publikuje wyników swoich badań. Wiemy, że mają być przekazane nowe nagrania i te wszystkie elementy - mam nadzieję - pomogą nam w wyjaśnieniu przyczyn tej katastrofy, a przynajmniej w sposób uczciwy zostanie ona zbadana. Cały czas nie mamy też wraku - podstawowego dowodu w tej sprawie.
Gdzie są twarde dowody?
- Wszystko zależy od tego, która część rodzin smoleńskich komentuje pomysł ekshumowania ofiar - zauważa dr Magdalena Mateja, medioznawca z UMK w Toruniu, od kilku lat badająca medialne doniesienia na temat katastrofy smoleńskiej. - Są tacy, jak Paweł Deresz, który uważa, że ekshumacje są bezcelowe. Polskie prawo ściśle reguluje, kiedy i w jakich okolicznościach można ich dokonać. Czy ekshumacje są potrzebne? Na podstawie docierających do mnie medialnych informacji ze śledztwa mam wrażenie, że PiS-owi bardzo trudno pokazać opinii publicznej twarde dowody, które jeszcze niedawno zapowiadał. Miały się one objawić na skutek dobrej zmiany. PiS wybrało strategię podgrzewania - bodźcowania większego niż na to zasługują materiały. Zapowiedzi ministra Antoniego Macierewicza, że coś zostanie podane, ujawnione świadczą o tym, że PiS ciągle „grzeje” ten kanał. Ciągle dostarcza bodźców, co może wskazywać na to, że tego „trotylu” - jak w przypadku głośnej publikacji Cezarego Gmyza w „Rzeczpospolitej” - tak naprawdę nie ma. Ekshumacje mogą służyć udowadnianiu, że jeszcze więcej ciał zostało zamienionych. To działanie w myśl zasady: spróbujmy, może zmasowane działania ujawnią kolejne nieprawidłowości, które ujrzą światło dzienne? Na podstawie tego, co mają obecni eksperci i politycy trudno będzie udowodnić hipotezę o zamachu.
- Obecnie mamy do czynienia z praktykami rodem z PRL-u - dodaje dr Mateja. - Obecna ekipa rządowa ciągle mówi, mówi, zapowiada i zapowiada. Coś im się udało zrealizować, ale mają też w programie elementy, które służą tylko mówieniu, zapowiadaniu. Tworzą wyłącznie byty mówione. Tak postępowali przywódcy PRL-u. Mówili o Polsce, która ma być. To było pożywką społeczną. Odnoszę wrażenie, że obecni rządzący zapatrzyli się w dawne praktyki komunistyczne. Realizują propagandę rodem z totalitarnej, by nie powiedzieć autorytarnej, szkoły. Zapowiadany przez nich świat nie istnieje i pytanie: czy zaistnieje?!
Najpierw analiza, potem ekshumacja ofiar katastrofy smoleńskiej?
Zamknąć sprawę?
- Takie wracanie do przeszłości jest nierozsądne - ocenia prof. Janusz Golinowski, politolog UKW w Bydgoszczy. - W naszej kulturze nie odgrzebuje się zmarłych, daje im się spokój. W Polsce dla celów politycznych wykorzystuje się przełamywanie tego tabu, co w jakiś sposób powoduje znie-smaczenie sytuacją. Czy na podstawie tych ekshumacji będzie można dociekać prawdy? Problem smoleński powinien być zamknięty. Ofiary powinny mieć spokój. Kopanie w celu wynajdowania argumentów politycznych nie wydaje mi się słuszne. Adam Asnyk radził, by nie deptać przeszłości ołtarzy. Nawet rzecznicy kultu smoleńskiego powinni wiedzieć, że rani się w ten sposób rodziny tych, co wtedy zginęli. Wzniecanie emocji nie wzbudzi kultu smoleńskiego, a raczej rozdrażni część rodzin, które utraciły tam swoich bliskich.
Prof. Roman Kotzbach, ojciec chrzestny Aleksandra Fedorowicza przypomina, że kilka wcześniejszych ekshumacji udowodniło pomylenie zwłok. - Teraz wszystko zaczyna się od początku, bo w Moskwie nie dopuszczono do badań polskich anatomopatologów. Nie jestem zwolennikiem ekshumacji. Po latach to niczego nie da. Są ważniejsze sprawy - zwrot wraku samolotu. Polski rząd powinien poprosić o pomoc ONZ! Przecież siódmy rok polski samolot, nasza własność, tam rdzewieje. A Holendrzy pół roku po strąceniu ich samolotu mieli u siebie wszystkie szczątki!
Prof. Kotzbach przypomina, że na miejscu katastrofy znaleziono później ludzkie szczątki. - Genetycznie potwierdzono, że były wśród nich szczątki Aleksandra Fedorowicza. Wszystkie zostały skremowane i pochowane przy pomniku na Powązkach. - Jaki jest sens otwierania teraz trumien? - pyta. - Myślimy o wszystkich 96 ofiarach tej tragicznej dla Polski katastrofy - bo nie wiem, czy to był zamach i czy kiedykolwiek się tego dowiemy?