Będą ekshumacje na Kcyńskiej [rozmowa]
Rozmowa z dr Alicją Paczoską-Hauke z Delegatury IPN w Bydgoszczy o planowanych ekshumacjach szczątków Żołnierzy Wyklętych na ul. Kcyńskiej.
- We wrześniu 2015 r. prof. Krzysztof Szwagrzyk, pełnomocnik prezesa IPN ds. poszukiwań miejsc pochówku ofiar terroru komunistycznego, mówił mi, że w tym roku rozpoczną się prace poszukiwawcze na bydgoskiej „Łączce”. Tę informację niedawno potwierdził mi szef instytutu, dr Łukasz Kamiński. Niestety, dotąd nie padł żaden termin. Czy Pani też nie zna nawet przybliżonej daty?
- Samodzielny Wydział Poszukiwań powinien rozpocząć prace na cmentarzu przy ulicy Kcyńskiej jesienią. Ze strony IPN niezbędne przygotowania już zostały poczynione.
Znane są nazwiska 51 żołnierzy niepodległościowego podziemia, których będziemy poszukiwać. Są wśród nich ofiary skazane na karę śmierci przez Wojskowy Sąd Rejonowy w Bydgoszczy oraz zmarłe w więzieniu.
- Dzięki prowadzonym przez Panią badaniom oraz projektowi „Niepokonani. Niepochowani”, który był realizowany we współpracy z harcerzami, udało się ustalić nazwiska kilkudziesięciu ofiar pogrzebanych na cmentarzu komunalnym przy ul. Kcyńskiej. Tylko kilku ma imienne groby. Co z pozostałymi?
- Co do 36 osób wiemy na pewno, gdzie zostały pochowane, dokładnie potrafimy wskazać odpowiedni rząd i miejsce. W przypadku 15 takiej pewności już nie mamy. Groby mogą znajdować się między rzędami i alejkami.
- Komunistyczni oprawcy wiele zrobili, aby nikt i nigdy nie odnalazł mogił ich ofiar. Mimo to udało się. Jakie źródła okazały się przełomowe?
- Przede wszystkim korzystałam z ksiąg cmentarnych. Nawet jeśli w odpowiedniej rubryce nie ma imienia i nazwiska, to jest data pochówku. Na podstawie zachowanych akt sądowych można ustalić, na kim, tego właśnie dnia, wykonano wyrok śmierci w więzieniu na Wałach Jagiellońskich.
- Etap poprzedzający rozpoczęcie poszukiwań to nie tylko poznanie życiorysów Żołnierzy Wyklętych. To także konieczność dotarcia do ich bliskich. Wszak ostatecznym celem jest identyfikcja szczątków. Na jakie problemy Pani napotyka?
- Moim obowiązkiem jest przygotowanie całej warstwy historycznej; mam na myśli biogramy tych, których będziemy szukać. Do mnie należy też skontaktowanie się z ich rodzinami. W przypadku osób pochodzących z Kresów Wschodnich - a tacy wśród żołnierzy podziemia też byli - jest to niekiedy trudne. Poza tym to byli młodzi ludzie - większość nie zdążyła założyć rodzin, nie miała dzieci. Ich rodzice - co naturalne - już nie żyją.
- Od kogoś materiał do badań genetycznych trzeba pobrać.
- Pozostaje rodzeństwo, gdy i jego nie ma, materiał DNA trzeba czerpać od kilku krewnych. Niekiedy - jak mówi prof. Szwagrzyk - konieczna jest ekshumacja szczątków rodziców ofiary. Problem może być także w tym, co archeolodzy znajdą w jamach grobowych. Wiemy, że wraz z Żołnierzami Wyklętymi grzebano między innymi Niemców, kolaborantów, także tych, którzy początkowo współpracowali z UB, a potem trafili do zbrojnych oddziałów. Jak odróżnić szkielet bohatera od szczątków zdrajcy?
- Na Kcyńskiej nieliczne ofiary wojskowych sądów mają imienne mogiły. Do nich należy Zbigniew Rostek i Witold Milwid. Na grobach pozostałych zapewne są współczesne pomniki.
- Rzeczywiście, współczesne groby, czyli casus powązkowskiej „Łączki” to poważny problem. Trzeba je rozebrać, jednak najpierw pracownicy Kujawsko-Pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego muszą poszukać rodzin, do których te groby należą. To chyba jednak nie będzie trudne.
Groby współczesne nie będą przenoszone w inne miejsce, tak jak na warszawskich Powązkach. Konieczne natomiast będzie rozebranie pomników. Wtedy ekipa Wydziału Poszukiwań dotrze do niżej położnych jam. Taka operacja może potrwać dobę. Pomniki współczesne wrócą na swoje miejsce. Potrzebne są także zgody sanepidu na ekshumacje, ale tu nie powinno być żadnego problemu.
Od autorki: Pytałam wojewodę Mikołaja Bogdanowicza o udział KPUW w pracach przygotowawczych do ekshumacji. Zapewnił, że IPN może liczyć na pomoc. Przeszkodą w wymiernych działaniach pozostaje - na razie - brak pieniędzy.
Warszawska „Łączka”
Program badawczy „Poszukiwania nieznanych miejsc pochówku ofiar terroru komunistycznego 1944-1956”
Symbolem projektu stały się prace archeologiczno-ekshumacyjne przeprowadzone w kwaterze „Ł” Cmentarza Wojskowego na Powązkach w Warszawie. W latach 1948-1956 komuniści ukryli tam szczątki prawie trzystu ofiar. W wyniku przeprowadzonych w latach 2012-2014 badań na kwaterze „Ł” odkryto szczątki stu dziewięćdziesięciu ośmiu osób, 43 udało się zidentyfikować.
Wśród trzech pierwszych ofiar, którym badacze z Polskiej Bazy Genetycznej Ofiar Totalitaryzmów (Uniwersytet Medyczny w Szczecinie) przywrócili twarze, jest Eugeniusz Smoliński.
Był pierwszym po wojnie dyrektorem Wytwórni Prochu w Łęgnowie koło Bydgoszczy (na początku okupacji Niemcy zaczęli budować DAG Fabrik Bromberg), wybitnym specjalistą w zakresie produkcji materiałów wybuchowych. Aresztowany pod zarzutem sabotażu i niegospodarności w 1947 r., został skazany na karę śmierci. Wyrok wykonano 7 kwietnia 1949 r. w więzieniu na Rakowieckiej. - Myślę, że mama byłaby szczęśliwa, gdyby dowiedziała się, że tato się odnalazł - mówiła mi w grudniu 2012 r. córka, Ewa Smolińska-Szwocer.