Beci za wolność, czyli komu i za co wybili oraz czy jesteśmy w Unii po to, by pluć innym do zupy, czy zupę razem pichcić
Trwa czarna seria niewybierania superpopularnych w Polsce polityków na Ważne Funkcje w Świecie (WFwŚ). Beata Szydło, przypomnijmy: rekordzistka euroelekcji (prawie 526 tys. głosów, czyli 30,2 proc. w ultrapolskim okręgu świętokrzysko-małopolskim), po raz drugi przeżyła gorycz niewyboru na wiceczegośtam. Krzysztof Szczerski został spoliczkowany niewyborem na wiceszefa NATO. Jedyną przyczyną chronicznych nowyborów Polek i Polaków na WFwŚ jest – wedle polityków PiS -„zemsta lewacko-liberalnych elit”, czyli wszystkich tych sado-pedo i zoofilów. Za co się mszczą i co to ma wspólnego ze słynnym opowiadaniem Mrożka sprzed 56 lat?
Dla wzmocnienia efektu lewakoliberałowie sadystycznie wybrali na WFwŚ kilkoro Polaków (?) gorszego sortu, w tym „miłośniczkę importu imigrantów” Ewę Kopacz, która w eurowyborach zdobyła marne 252 tys. głosów (czyli 21 proc. w okręgu poznańskim, jakże odległym od bastionów dwustuprocentowej polskości). Została ona wiceprzewodniczącą PE, a jedynie słuszną kandydaturę Zdzisława Krasnodębskiego (jedynka PiS i 164 tys. głosów w tymże Poznańskiem) podeptano.
Tu refleksja natury ogólnopisowskiej, czyli może nie ogólnoludzkiej, ale – wiele na to wskazuje – wybitnie ogólnopolskiej. Dlaczego niby my, „Polcy i Polaki” (jak mawia wielu), padamy ofiarą lewacko-liberalnych, czyli sado-pedo-zoofilskich elit?
Banał: ano dlatego, że Polska w olśniewająco misterny sposób utrąciła kandydata sado-maso-zoo, Fransa Timmermansa, na stanowisko szefa Komisji Europejskiej. Wprawdzie owa dyplomatyczna intryga, przy której „Gra o tron” i „House of Cards” to „Miś Uszatek” łamany przez krecikowe „Ach jo!”, nie doprowadziła do wybrania na WFwŚ Matki Polki (przykładowo) Anny Fotygi, ani tym bardziej Naszej Ukochanej Beci (jak czule mówią w Brzeszczach o swojej premier).
Przeciwnie: szefową KE, i to przy poparciu PiS (kto to ogarnie!), została Matka Siedmiorga (!) Niemieckich (!!!) Dzieci Ursula Leyen, w dodatku von der! Ba, pierwszym wiceszefem der Ursuli będzie sado-maso-zoo Timmermans!!! Ale ja wierzę paskom w TVP Info, że to „wielki sukces”.
Patrząc szerzej, problemy Polek i Polaków (czytaj: polityków PiS) mają swe źródło w tym, że Polska (czytaj PiS), jako ta „wyspa wolności”, chce ofiarować wolność wszystkim. A jest oczywiście oczywiste, że liberałowie i lewaki są wrogami wolności. I jako tacy nie mogą wybaczyć Polakom i Polkom, w tym Beacie Szydło, miażdżących zwycięstw na tym polu, typu 1 do 27.
Czytam sobie właśnie po raz setny zapiski Sławomira Mrożka (który pracował w Dzienniku Polskim ponad 60 lat temu) i pod datą 1 lipca 1963 r. (pisarz był już wtedy w Chiavari na Riwierze Włoskiej) znajduję zapowiedź genialnego i - jak się okazuje – ponadczasowego opowiadania „Moniza Clavier”:
„Postać (Polak), której jedynym argumentem jest to, że została pobita. Obchodzi towarzystwo: „O, o, wybili, panie, tu wybili, trzonowego też wybili, ja, panie, zaraz pokażę”.
Niby bez związku, ale jeśli komuś się kojarzy, to trudno (życzliwie radzę, by się z tym nie afiszować).
Jest w Polsce silny nurt, który namiętnie celebruje wybijanie zębów i klęski, a politykę (w tym wybory na WFwŚ) rozumie jako grę polegającą na umiejętnym pluciu innym do zupy. Jest także nurt, który próbuje wyciągać z klęsk budujące wnioski, celebruje zwycięstwa – i to raczej nie krwawe bitwy (typu Grunwald), lecz światłe porozumienia dające Rzeczpospolitej wielkość na wieki (a la Unia Lubelska), zaś politykę rozumie jako wspólne gotowanie możliwie smacznej zupy.
Ten pierwszy nurt uważa się, tradycyjnie, za arcypolski. I musimy z tym żyć.