Beata Szydło Super PiStar. Wysokie notowania byłej pani premier
Trudno mi sobie wyobrazić lepszego premiera rządu PiS niż Beata Szydło. Lepszego z punktu widzenia interesów PiS. Piszę tak nie dlatego, że Beata Szydło dwa razy w tygodniu śmiga swą limuzyną pod moim płotem, znam ją odkąd kierowała ośrodkiem kultury i napisałem o niej pierwszy duży tekst w polskich mediach - latem 2010 r. - o proroczym tytule „Wjeżdża pociąg, to wsiadam”.
Kierując do Państwa te słowa mam świadomość, że kiedy będziecie je czytać - premier może być już całkiem inny (groteskowa epopeja pt. „rekonstrukcja rządu” zdaje się zbliżać do finału). Jeśli tak, to śmiem twierdzić, że z punktu widzenia interesów PiS jest to zmiana śmiertelnie groźna.
Kupowałem na wyprzedaży koszulę w galerii Echo w Kielcach. Sprzedawczyni - pani Monika - wywnioskowała z karty lojalnościowej, że pochodzę z Oświęcimia. - Tam niedaleko mieszka moja ukochana pani premier! Zna ją pan? - wykrzyknęła. Przytaknąłem. - To niech ją pan serdecznie uściska ode mnie! - poprosiła. I zaczęła płakać.
Osiem lat temu jako bodaj pierwszy w Małopolsce zacząłem opisywać niedolę ludzi zatrudnionych na umowach śmieciowych. Stawaliśmy w obronie ochroniarzy i sprzątaczek dostających 4 zł za godzinę i kasjerek w markecie potężnej sieci zarabiających po 5 zł za godzinę. Zagadnąłem panią Monikę o przyczyny jej miłości do Beaty Szydło.
Jej odpowiedź była taka, jak się spodziewałem: samotna matka wychowująca dwoje dzieci zarabiała wcześniej 900 zł miesięcznie, a niedługo po objęciu władzy przez PiS dostała płacę minimalną: 2 tys. zł. Potem doszedł zasiłek z 500 plus - na dwoje dzieci. W rok dochody kasjerki wzrosły ponad trzykrotnie. - Pani premier Beata przywróciła mi godność - wyznała kobieta. Dodała, że dotyczy to też jej matki-sprzątaczki w tej samej galerii: jej stawka godzinowa wzrosła z 6 do 13 zł.
Wiem, ekonomiści zaraz się żachną: przecież to wszystko nie jest zasługą Beaty Szydło! Obiektywnie rzecz ujmując PiS ma - drugi raz z rządu - niebywałe szczęście. W 2005 r. wygrał wybory, gdy światowa gospodarka wzlatywała na sam szczyt koniunktury, a Polska świeżo po wejściu do Unii rosła dynamicznie. W 2007 r. Jarosław Kaczyński doprowadził do przedterminowych wyborów - było to tuż przed wybuchem największego światowego kryzysu od 80 lat. Przegrał i… nie musiał się z kryzysem mierzyć.
W 2015 r. odzyskał władzę, gdy światowa i unijna gospodarka znalazły się na największej fali wznoszącej od początku stulecia. Polska dzięki temu pięknie rozkwita, ale zarazem - z powodu demografii oraz emigracji 2,5 mln Polaków - firmom brakuje rąk do pracy. Niezależnie od działań rządu pracodawcy musieliby zapłacić pani Monice i jej mamie znacznie więcej niż dotąd, bo zabijają się o pracowników!
Rodzina 500 plus? Genialne posunięcie, ale - jak pisałem niedawno - pieniądze na ten cel wypracowywaliśmy latami. My, ludzie harujący po 16 godzin dziennie (ja także w każdą niedzielę) . Nie żaden rząd.
Wszystko to nie ma jednak najmniejszego znaczenia, bo tzw. szarzy Polacy będący filarem elektoratu PiS, są święcie przekonani, że zawdzięczają „odzyskanie godności” Beacie Szydło. I tu dochodzimy do sedna: do ugruntowania tej opinii przyczyniła się osobowość pani premier, tak wyśmiewana przez tzw. elity. Można rzec, że Beata Szydło związała się z wyborcami PiS emocjonalnie, co jest w polityce nie do przecenienia. Ona jest z ludu, ma męża i dzieci, chodzi do kościoła, robi zakupy w zwykłym sklepie, wie, co to życie. Stąd jej nieustannie świetne notowania w elektoracie.
I nie jest ważne, że np. mnie, przedsiębiorcom, rynkom światowym i Brukseli bardziej odpowiada bankier-światowiec Mateusz Morawiecki. Albo że jedynym realnym ośrodkiem decyzyjnym w PiS jest Jarosław Kaczyński. Jeśli chodzi o notowania u ludu mogą oni Beacie - za przeproszeniem - skoczyć. Niezależnie od tego, z iloma atlasami kotów się pokażą i ile ambitnych planów rozwoju Polski ogłoszą - nigdy nie będą mieli idealnej w świecie PiS osobowości: pozbawionej osobistych ambicji lojalnej wykonawczyni poleceń szefa, a jednocześnie - kochanej przez lud, bo takiej jak on sam.