Bazy NATO i brygada pancerna USA będą odstraszały Rosję od ataku
W przyszłym roku do Polski i innych krajów naszego regionu przyjedzie 4,5 tys. żołnierzy USA. Na ile poprawi to nasze bezpieczeństwo?
Czterokrotnie wzrosła suma, którą Amerykanie planują wydać w tym roku na ćwiczenia wojskowe na wschodniej flance NATO. W lutym ubiegłego roku specjalny fundusz European Reassurance Initia tive (ERI) został zwiększony do 3,4 mld dol.
Te przesunięcia w budżecie Pentagonu, zapewnienie finansowania dla programu ERI, pozwoliły na oficjalne ogłoszenie podczas szczytu nuklearnego w Waszyngtonie, że od lutego przyszłego roku Stany Zjednoczone przyślą do Europy Środkowej „ciężką brygadę”, czyli 4,5 tys. żołnierzy wraz ze sprzętem: czołgami, pojazdami opancerzonymi, nowoczesnymi systemami łączności.
Nie zostaną dla nich stworzone stałe bazy wojskowe, obecność żołnierzy USA będzie jednak stała, choć rotacyjna. Koszt pobytu brygady pancernej w naszym regionie będzie wynosił 1,05 mld dol. rocznie. Największą część wydatków w ramach ERI (1,9 mld dol.) pochłonie budowa i utrzymanie tzw. wysuniętych magazynów armijnych
Zgodnie z zapisami programu ERI Amerykanie co roku będą przeznaczać także 217 mln dol. na rozwój baz lotniczych w Europie Środkowej.
Dowództwo NATO konsekwentnie powtarza, że zamierza wzmocnić wschodnią flankę po to, by mieć argumenty w stosowaniu doktryny odstraszania. Ta strategia świetnie się sprawdziła w czasach zimnej wojny, ale od upadku komunizmu realia wojskowe mocno się zmieniły.
Kraje Europy Zachodniej zredukowały znacznie swoje budżety obronne, a USA mocno ograniczyły swoją obecność w Europie.
W ubiegłym roku w Europie stacjonowało zaledwie 33 tysięcy amerykańskich żołnierzy. Teraz ich liczba znów zacznie rosnąć.
Decyzje oraz organizowany już niedługo w Warszawie szczyt NATO dowodzą, że Stany Zjednoczone mają świadomość strategicznego znaczenia Europy Środkowej i Polski.
Autor: Agaton Koziński