Baza DHL na lotnisku w Pyrzowicach. Boeing 757, wielki sorter, paczki. Zdjęcia i wideo.
Grudniowy ranek. Podczas gdy część z nas pije pierwszą poranną kawę, w bazie cargo na lotnisku w Pyrzowicach praca od dawna wre. Każdego ranka samolotami, m.in. do bazy DHL, przylatuje tu tysiące paczek, które trzeba posortować. To głównie nasze prezenty gwiazdkowe.
Ciuchy z Zalando, organy Yamaha, mnóstwo drobnego sprzętu elektronicznego, głównie z Chin, podobnie jak świąteczne dekoracje. Ale też szpik kostny i próbki biologiczne do badań, opakowane w suchy lód: to przesyłki, które w grudniu przylatują na lotnisko w Pyrzowicach. Tysiące paczek i tony ładunku. My „widzimy” naszą przesyłkę z zamówionym przez internet gwiazdkowym prezentem, gdy odbieramy ją od kuriera. Co się z nią dzieje wcześniej? Aby się przekonać, jak wygląda ten najgorętszy dla branży przesyłek kurierskich okres, odwiedziłam bazę DHL Express na lotnisku w Pyrzowicach, drugą największą sortownię w Polsce tej firmy, na dodatek wyposażoną w najnowocześniejszy sorter (czyli system do sortowania paczek).
Żeby prześledzić drogę paczki od chwili lądowania w Polsce do załadunku do auta kuriera, który przywiezie ją nam do domu, na lotnisku trzeba być o 5.30. Wtedy ląduje boeing 757 z Lipska (tam jest europejska baza DHL), zapakowany po brzegi kontenerami z przesyłkami. DHL zaczyna pracę o 5, chyba że to poniedziałek, kiedy w pracy trzeba być o 4, bo samolot ląduje wcześniej, a paczek po weekendzie jest więcej. W nagrodę za pobudkę w środku nocy mam pustą „gierkówkę” i okrągły księżyc nad horyzontem za towarzystwo. I obiecaną kawę, ale po pracy. Będę pomagać sortować paczki.
We wtorek, 13 grudnia, kontenerów w samolocie było 10, każdy ważył co najmniej 1,5 tony. - Dziś mamy 12 ton ładunku, bywa że w samolocie jest 30 ton - liczy Michał Babik, agent do spraw operacyjnych w DHL. Podkreśla, że kolejność i sposób ładowania przesyłek do samolotu są bardzo ważne, bo maszyna musi być dobrze wyważona. Wystarczy, że Babik rzuci okiem na kontener ULD (unit load device), i już pokazuje: - Proszę. Te są z Chin - wskazuje na oznaczenia przesyłek. Widać, że przed świętami Aliexpress (największy serwis sklepów internetowych w Chinach) pracuje pełną parą. Babik szacuje, że tego ranka paczek jest około 3 tysięcy (a bywa że i 4 tys.). W grudniu znacznie więcej niż w innych miesiącach. - Pamiętam rekordowe dni, kiedy sortowaliśmy 40 ton - dodaje. To nie tylko paczki z porannego rejsu z Lipska, ale i te, które do bazy w Pyrzowicach dowożone są ciężarówkami. - W grudniu tych paczek mamy nawet dwa razy więcej niż zazwyczaj - szacuje moja przewodniczka po bazie DHL, Natalia Dąbek, superwizor ds. operacyjnych. I śmieje się: - Odkąd tu pracuję, wcale nie przepadam za świętami. I zdradza świąteczne życzenie pracowników bazy: niech w końcu powstanie ta kolej na lotnisko, bo na razie wszyscy pracownicy muszą dojeżdżać do pracy autami.
Jest minus 10 stopni Celsjusza. Ręce cierpną z zimna. Pięć osób uwija się z potężnym ładunkiem w pół godziny. Jak się potem okaże, wystarczy mi 10 minut przy taśmie, by się rozgrzać. Za to już w samolocie doskonale widać, jak ważne jest solidne pakowanie przesyłki. Niektórymi nadawcy w ogóle się nie przejmują i nadają w takim pudełku, w jakim je kupili. Inne są pieczołowicie opakowane i owinięte folią. Specyficznym rodzajem paczek są te medyczne, w suchym lodzie. Choć nadawcy pakują je sami, pojemniki dostarcza im DHL. Tu nie może być mowy o kłopotach w transporcie.
Co dalej? Najpierw kontenery wyładowywane są z samolotu, ale potem wszystkie paczki trzeba ułożyć na taśmie, żeby mógł je sczytać skaner. Zabieram się za wykładanie z Krzysztofem Kowalikiem, także agentem ds. operacyjnych. - Nigdy kodem kreskowym do dołu - poucza mnie. - Paczki uszkodzone albo o niestandardowych gabarytach trzeba kłaść na dolną taśmę.
Zeskanowane paczki sorter sam „wrzuca” w odpowiednie alejki. Na taśmy z napisami Śląsk, Zagłębie, Opole, Kraków. Od momentu lądowania samolotu do chwili, gdy paczka jest już w kurierskim aucie, często nie mija nawet godzina. Chyba że coś się wydarzy. 13 grudnia „zakorkowała się” jedna z taśm. - Kraków stoi! - alarmuje Anna Kułak, która właśnie „leczyła” paczki i której pomagam rozładować paczkowy korek.
Taśma rzeczywiście stanęła, a przesyłki zaczęły spadać do... szpitala. Szpital to miejsce, gdzie powinny trafiać paczki „chore”, a więc uszkodzone czy z dwoma różnymi kodami, których skaner nie jest w stanie sczytać. Tu są „uzdrawiane” - czyli sprawdzane, ponownie oklejane, sczytywane. Ale jeśli jakaś taśma się zakorkuje, wpadają i inne przesyłki. W szpitalu jest wtedy masa roboty: wszystkie paczki trzeba znów ułożyć na taśmie. A najpierw sprawdzić, czemu ich trasa się zakorkowała. W tym przypadku kurier załadował już pełny samochód i kolejnych przesyłek zwyczajnie nie miał kto ściągać z taśmy. I zator gotowy. Bywa że sytuacja jest jeszcze bardziej skomplikowana. Bo choć - jak mówi Babik - można wysłać na drugi koniec świata i kryształowy wazon, byle był dobrze opakowany, to już 10 kilogramów śrubek w pudełku z cienkiej tektury takiej podróży nie wytrzyma. Zaglądam do rozerwanej paczki. W środku nie ma śrubek, lecz plastikowy wieniec, świąteczna dekoracja na drzwi. Oczywiście przyleciał z Chin.
Jeśli paczki nie trafiają do „szpitala”, a ich adresaci mieszkają na Śląsku, w Zagłębiu lub na Opolszczyźnie, trafiają do... palca (w nomenklaturze kurierskiej mówi się z angielska - finger). To kolejna taśma, z której kurierzy odpowiedzialni za konkretne rejony - a może ich tu być naraz 40, bo tyle jest bram kurierskich w DHL - ładują je do aut. Choć kurierów jest wielu, są w stanie w ułamku sekundy rozpoznać „swoje” przesyłki po oznaczeniu. Natomiast paczki do Krakowa czy Rzeszowa samochodami przewożone są do kolejnego magazynu, gdzie znów są sortowane. I stąd trafiają do adresatów.
Wszystko dzieje się błyskawicznie, naprawdę trzeba się skupić. Nie zauważam, że nad lotniskiem pięknie wschodzi właśnie grudniowe słońce. Spokój w sortowni nadchodzi koło godziny 9, czyli wtedy, gdy wielu z nas właśnie zaczyna pracę. I trwa do popołudnia, kiedy to na płycie znów ląduje załadowany boeing. Tym razem z Kijowa. Zanim odleci do Lipska, trzeba załadować do niego wszystkie paczki z naszego regionu. Ostatni pracownik wychodzi z bazy o północy. Zapada cisza. Ale tylko na pięć godzin. Bo rano znów wylądują samoloty i znów ruszy wielki sorter.
Potężny rynek
Według raportu firmy PwC, polski rynek przesyłek kurierskich wart był w 2015 roku 4,5 miliarda złotych. W 2016 ma być wart 5,1 mld. Rok temu wysłaliśmy w sumie 331 milionów przesyłek, w tym ma ich być 355 mln, zaś w 2018 - 440 mln. Ten wzrost wynika rzecz jasna z rozwoju branży e-commerce. W Katowice Airport w 2015 roku odprawiono 16 tys. 120 ton frachtu. Prawie połowę odprawił właśnie DHL.