Dlaczego polska flaga jest biało-czerwona? Odpowiedzi szukamy w muzeum w Drzonowie. A mistrz olimpijski zwraca uwagę, że jako kibice nie do końca potrafimy tę flagę uszanować.
2 maja to Dzień Flagi Rzeczypospolitej Polskiej, święto ustanowione 13 lat temu. A dlaczego nasza flaga jest biało-czerwona? Na lekcję historii wybieramy się do Lubuskiego Muzeum Wojskowego w Drzonowie.
– Wzięło się to od herbu, od godła. W XIII wieku, w okresie rozbicia dzielnicowego, po raz pierwszy pojawiają się herby osobiste naszych książąt, pojawia się biały orzeł na czerwonym tle. Na przykład Henryk Pobożny używał takich herbów – opowiada Piotr Dziedzic, dyrektor muzeum. – Pod koniec XIII wieku, kiedy Przemysł II koronował się na króla w 1295 roku, stało się to takim godłem państwowym. Wtedy też orzeł dostał koronę. Później przez długi czas to się utrzymywało, oczywiście dochodziło do pewnych korekt, zmian, ale początki są takie, że to był biały orzeł na czerwonym tle na pieczęciach, na sztandarach, na herbach.
– Za barwy narodowe uznano biel i czerwień około 200 lat temu. Uchwalone to zostało w 1831 roku, podczas powstania listopadowego, że kokardy przypinane do ubrań, do mundurów mają być w kolorach bieli i czerwieni. A flaga została uchwalona dopiero w 1919 roku – dodaje dyrektor Dziedzic. – Biel to jest symbol uczciwości, niewinności, a czerwień – odwagi, walki. Tak to się przyjmuje, tak heraldycy, weksykolodzy uważają.
Zwiedzamy muzeum w Drzonowie. Jest tu proporzec Marynarki Wojennej, flaga szefa Sztabu Głównego Wojska Polskiego, proporzec szefa sztabu Marynarki Wojennej, flaga kontradmirała Marynarki Wojennej. Jest biało-czerwony proporzec, umieszczony na kopii 1. Pułku Ułanów Krechowieckich. Żołnierze manekiny mają biało-czerwone opaski na ramieniu bądź na hełmie...
Witaj, polska ziemio!
Tymczasem w Zielonej Górze szef koła Sybiraków zaprasza nas do izby pamięci. – To jest bardzo mocna flaga – Marian Szymczak pokazuje eksponat, który ma ponad 70 lat i ciekawą historię.
Tę historię świetnie zna Maria Jastrzębska, szefowa Sybiraków w Żaganiu. – Myśmy tym sztandarem witali polską ziemię po sześciu latach niewoli – wspomina z rozrzewnieniem. – Na zesłaniu w Wysokopolu, na wieść o powrocie do ojczyzny, postanowiliśmy wykonać sztandar. Pomysł wspaniały, ale trudny do zrealizowania. Nikt nie miał płótna, obrusu, prześcieradła.
Wszystko wymieniliśmy na żywność. Maria Szutra dowiedziała się, że wracają inwalidzi Armii Czerwonej, którzy sprzedają wszystko, co się da. Weszła z nimi w układy. Na Boże Narodzenie w 1945 roku zorganizowaliśmy szopkę kukiełkową, a dochód z biletów przeznaczyliśmy na kupno materiałów. Nici kupiliśmy od Ukrainki z Lubelszczyzny. Maria Szutra i Jadwiga Bartnik, w wielkiej tajemnicy, przy lampie naftowej, haftowały „Bóg, Ojczyzna” i orła w koronie, przerysowanego z monety. Marian, brat Marii Szutry, wykonał drzewce.
W lutym 1946 roku sztandar załopotał, by powitać polską ziemię. Tuż przed granicą strażnik oświadczył jednak, że orzeł nie może mieć korony. Zesłańcy koronę spruli, ale nitkę zachowali...
A flagę uszanujcie
Na samolotach, czołgach, działach w muzeum w Drzonowie widnieje biało-czerwona szachownica. Kibice na pewno kojarzą taką z kaskiem Kamila Stocha. Żeby ją tam umieścić, nasz skoczek narciarski musiał uzyskać zgodę wojska. Sportowcy bardzo chętnie eksponują barwy narodowe.
Czym jest flaga dla Tomasza Kucharskiego z Gorzowa, dwukrotnego mistrza olimpijskiego w wioślarstwie? – To bardzo ważny element, podobnie jak godło. Jest wielkim wyróżnieniem, kiedy powiewa, zwłaszcza na szczycie najwyższego masztu. To wspaniałe uczucie, że jako sportowiec zrobiłem coś bardzo ważnego dla siebie, dla znajomych, dla kraju – przyznaje nasz złoty medalista. I wspomina, jak na mistrzostwach świata pewien kibic wskoczył do wody, by po wyścigu podać mu flagę.
Pan Tomasz zauważa jednak, że jako kibice nie do końca potrafimy tę flagę uszanować. Bo wypisujemy na niej nazwy miast. – I stąd mój apel: jeżeli chcecie się pochwalić, skąd jesteście, to przygotujcie transparenty. A flagę uszanujcie – prosi mistrz. – Bardzo niewiele osób wie, jakie są przepisy w tej kwestii. My opowiadamy to młodzieży.
Długa na 149 metrów
W piątek byliśmy w Strzelcach Krajeńskich, gdzie uczniowie gimnazjum historii flagi uczyli się w dość nietypowy sposób. – Naszym zadaniem było przygotowanie jak najdłuższej flagi – usłyszeliśmy. Każda z klas wzięła udział w tym pojedynku. I uwaga! Najdłuższa flaga miała... 149 metrów! Po konkursie gimnazjaliści przeszli z flagami ulicami miasta.
– Taką akcję przeprowadziliśmy po raz pierwszy, ale na pewno będziemy kontynuowali ten pomysł na uczenie młodzieży patriotyzmu. Co więcej, na takich inicjatywach korzystają też mieszkańcy, którzy widzą naszą działalność i obserwują, jak obchodzimy ważne dni – zaznacza Andrzej Bajko, dyrektor szkoły.
Pomysłem zachwyceni byli także uczniowie. – Jest to o wiele ciekawsze niż stanie na akademii i wysłuchiwanie samych dat czy historycznych nazwisk – ocenili. A Kacper zauważył inną ważną rzecz: – Przy tej okazji zaszczepiono w nas jeszcze większy szacunek dla flagi. Nauczyciele chodzili i obserwowali, żeby pod żadnym pozorem nasze biało-czerwone płótna nie dotykały ziemi. Bo przecież flagi po ziemi ciągać nie można. Niby nic, a jednak....
Zuzanna Cichała z klasy 3c uważa, że szkolny konkurs i korowód były szansą, by wykazać się patriotyzmem. – Nie rozmawiamy o tym na co dzień. Ale kiedy angażujemy się w takie zadania, pokazujemy, że jesteśmy dumni z naszej historii i z naszych symboli narodowych – stwierdza i dodaje, że „w ten sposób historia jest przystępniejsza”.
A Marcel Racławski mówi wprost: – Aby zainteresować młodzież historią i zarazić ją patriotyzmem, trzeba to robić w sposób przyjemny dla nas. Nie może być nudno i monotonnie. Musi być trochę bardziej nowocześnie.
– Musimy wyjść poza ramy i stare nawyki. Honor i szacunek można pokazać w ciekawy sposób. A z takich akcji płyną też inne korzyści: klasy się integrują – nie ma wątpliwości dyrektor Bajko.