Skoro władze miasta nie są zainteresowane ratowaniem 123-letniej toruńskiej barki, to może koło ratunkowe rzuci jej kto inny? Podobna okazja już się nie powtórzy, bo takich zabytków już nie ma.
Kiedy ulokowana w toruńskim Porcie Zimowym stocznia Pawłowskich rozpoczynała działalność, miasto nazywało się oficjalnie Thorn i leżało w granicach Cesarstwa Niemieckiego. Kiedy była zamykana, Toruń znajdował się w kraju, który niebawem został nazwany Polską Rzeczpospolitą Ludową. Czas płynął odmierzany wodowaniami kolejnych zbudowanych w stoczni jednostek. Kto by wtedy pomyślał, że zakład z takimi tradycjami zniknie kiedyś bez śladu?
Prawie bez śladu, ponieważ w gorzowskim porcie stoi barka zbudowana w toruńskiej stoczni 123 lata temu. Przetrwała I wojnę światową, uszła cało spod bomb niemieckich samolotów, które we wrześniu 1939 roku zaatakowały polskie statki zacumowane we Włocławku. Przetrwała również pogrom polskiej floty wiślanej w drugiej połowie XX wieku. Jak już pisaliśmy, jej obecny właściciel nie jest już jednak w stanie jej utrzymać. Chciał ją sprzedać w dobre, najlepiej toruńskie ręce, w przeciwnym razie bowiem wiślaną weterankę będzie musiał przekazać na złom. Skontaktował się w tej sprawie z toruńskim magistratem. Jaki był tego skutek?
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień