Barierki, radar, przejście ze światłami? A może noga z gazu?
Sławocin niestety słynie z samochodów, które koszą płoty. Wczoraj rano auto wywróciło solidny betonowy słup. Gdyby tam stał człowiek...
- Nie będę czekał aż ktoś zginie, bo to może być ktoś z mojej rodziny. Nie chcę już się w pracy zastanawiać, czy żona wróci ze spaceru z dziećmi. Dlatego będę dalej walczył o bezpieczeństwo w naszej wsi - zapowiada Mateusz Pachołek.
Wczoraj o 5.20 rano pan Mateusz zadzwonił po pogotowie, straż i policję. Trudno zliczyć, który to był raz w ciągu ośmiu lat, kiedy samochód uderzył w płot jednej z posesji w Sławocinie, położonym przy drodze wojewódzkiej nr 315. - Mrugałem latarką kierowcom, bo nie było czasu trójkąta stawiać, a ja dzwoniłem po pomoc. Mało mnie inne auta nie rozjechały - opowiada pan Mateusz. - Dziwię się sąsiadom, że nie dzwonią po policję za każdym razem, kiedy jest takie zdarzenie. Przecież potem w statystykach wychodzi, że u nas jest bezpiecznie, a jest masakra. Zwłaszcza po deszczu nawierzchnia drogi przypomina lód. Samochody się ślizgają.
O fatalnej nawierzchni mówili „GL” także inni mieszkańcy (fragmenty artykułów obok). Zarząd Dróg Wojewódzkich w Zielonej Górze w czerwcu wykonał zabezpieczenia, które miały pomóc. Przesunięte zostały znaki rozpoczęcia miejscowości, wprowadzono ograniczenie prędkości i progi akustyczne.
Więcej przeczytasz w papierowym wydaniu Gazety Lubuskiej oraz z wydaniu PLUS.