Zdzisław Malczuk, ceniony przedsiębiorca, społecznik, współtwórca Parku Krasnala, odszedł od nas na zawsze.
- Zawsze powtarzał, że najbardziej cieszy go uśmiech dziecka... - wspomina Marcin Walasek, prezes firmy Malpol i najbliższy współpracownik Zdzisława Malczuka. - To ogromna, niewyobrażalna strata dla nas i dla miasta... Dziewięć lat wspólnej pracy, zmaganie się z codziennymi problemami. Zawsze był otwarty na pomysły. Bezinteresownie pomagał ludziom, wspierał stowarzyszenia, sportowców, prowadził działalność społeczną. Zawsze jak pomagał, to robił to z sercem – dodaje z bólem mężczyzna.
Wiadomość o śmierci znanego przedsiębiorcy okryła żałobą wiele osób w mieście. - Znaliśmy się, odkąd zacząłem pracę jako dyrektor Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji, w sumie od 13 lat – wspomina także Grzegorz Rogula. – Działaliśmy razem m.in. w zarządzie klubu „Arka”. Od kiedy go poznałem, był człowiekiem angażującym się w wiele przedsięwzięć. Nie patrzył na zysk, włączał się do inicjatyw rekreacyjno – sportowych. Zawsze był chętny do pomocy - opisuje. Jak zaznacza, współpraca z czasem przekształciła się w przyjaźń. - Choroba nas zbliżyła, w jego obecności starałem się, żeby o niej zapominał. Mocno przeżyłem jego odejście – zwierza się pan Grzegorz.
- Kochał zwierzęta, cieszył się, gdy je ratowano - wspomina z kolei Anna Marciniak, opiekunka zwierząt w Parku Krasnala. - Pan Zdzisław był zawsze bardzo życzliwym człowiekiem. Kochał ludzi, zwierzęta i przyrodę. Łapał ryby dla bielików, lubił porządek i kwiaty – dodaje. - Pomagał nam zawsze. Sponsorował, udostępniał teren, za co byliśmy mu ogromnie wdzięczni - opowiada także ze smutkiem szef nowosolskich Morsów, Grzegorz Cegiełka.- Będzie nam go bardzo brakowało – dodaje z bólem.
Park Krasnala i Wodny Świat nie powstałyby, gdyby nie zaangażowanie Zdzisława Malczuka
Zdzisław Malczuk odszedł od nas na zawsze 9 lipca, wieczorem, w szpitalu. Od dwóch lat zmagał się z ciężką chorobą. Pomimo trudnej walki, ciągle miał w sercu swoje „dziecko”, czyli nowosolski Park Krasnala, który współtworzył, i który był jego „oczkiem w głowie”. – W czasie naszego ostatniego spotkania, w środę, dopytywał się mnie jeszcze o Park Krasnala, o ratowników, pracowników. Do końca żył tym obiektem... - wspomina G. Rogula.
Za swoją działalność na rzecz miasta i regionu, został nagrodzony przez naszą gazetę i naszych Czytelników tytułem „Lubuszanina Roku” w roku 2012.
Swoją firmę rozkręcał w latach 90. W latach 1991-93 zajął się produkcją słynnych później na cały kraj krasnali z gipsu. Specjalizacją firmy stały się duże obiekty dekoracyjne i reklamowe a także: dinozaury, żyrafy, konie, słonie, przede wszystkim krowy. Jak wspominał nam niegdyś w jednym z wywiadów, najwięcej na rynek światowy wychodziło właśnie krów. Później jego firma, Malpol, rozpoczęła realizację dużych projektów. Wspólnie z prezydentem miasta, Wadimem Tyszkiewiczem, który chciał stworzyć w mieście tzw. Park Krasnala, zrealizował ten wielki projekt. Efekty jego pracy widoczne są do dziś, od lat miejsce to jest największą chlubą miasta, a wokół powstało także wiele innych atrakcji, m.in. pobliski Wodny Świat, który również był dziełem Z. Malczuka. - Pamiętam, że wspólnie go wymyśliliśmy. Zdzisław zawsze był pasjonatem tego, żeby coś nowego stworzyć - opowiada nam G. Rogula.
Z. Malczuk bezinteresownie pomagał ludziom, był znanym społecznikiem
Jak zaznacza ponadto M. Walasek, zawsze miał także wielki szacunek dla prezydenta miasta, Wadima Tyszkiewicza - Zawsze to powtarzał. Rozumieli się bardzo dobrze. Park był jakby wspólnym dziełem jego i prezydenta - wspomina mężczyzna. - Był człowiekiem niekonfliktowym, przeważały u niego cechy pozytywne. Mnie już od dłuższego czasu wprowadzał w kierowanie firmą, Parkiem Krasnala i Wodnym Światem - dodaje.
Z. Malczuk, dzięki dobrej współpracy z władzami Nowej Soli, promował nasze miasto nie tylko w Polsce, ale także w zasięgu globalnym. Właściciel firmy Malpol nie bał się inwestycji, to dzięki niemu miejsce to jest dziś nazywane małym rajem dla dzieci. Pogrzeb Z. Malczuka odbył się w środę, 13 lipca o godz. 14.00 na cmentarzu w Lubieszowie.
Autor: Edward Gurban