Prof. Roman Bäcker i Adam Willma komentują sytuacje polityczną w kraju i na świecie.
Zupełnie bez echa minęły ważne urodziny. Dwadzieścia lat temu na świat przyszła Akcja Wyborcza Solidarność.
Obchodzimy tylko to co nas interesuje (a dokładniej interesuje tych, którzy mają moc organizowania obchodów). Proszę zauważyć, że bez większego rozgłosu przeszła 600. rocznica bitwy pod Grunwaldem. Niemcy nie są naszym wrogiem, rocznicy zwycięskiej bitwy z nimi zatem już nie obchodzimy.
Niestety, urodziny nieboszczki, więc mało kto świętuje.
Taki już los narzędzi nikomu niepotrzebnych i trochę wstydliwych. Nie chodzi wszak o setną rocznicę powołania Rady Regencyjnej - a więc początki procesu powstawania państwa polskiego.
Jakoś niewielu wspomina AWS z sentymentem.
Nie dziwię się. Nie było bardziej dziwacznego tworu w polskiej historii z wyjątkiem pospolitego ruszenia szlachty. Czy można mieć sentyment do czegoś tak różnorodnego, kłótliwego i niezdolnego do sensownego i codziennego działania?
Cokolwiek by powiedzieć, AWS to pierwszy udany projekt polityczny polskiej prawicy.
Owszem, wcześniej był tylko podział komitetów obywatelskich. Tych, które wygrały wybory czerwcowe i samorządowe w 1990 roku. Od tego momentu na tak zwanej prawicy dzielono się na potęgę.
Problem w tym, że ludzie, którzy tworzyli AWS, niekoniecznie nazwaliby się dziś prawicą.
W AWS-ie byli wszyscy, którzy nie chcieli być w Unii Wolności, a wywodzili się z „S”. Socjaldemokraci, chadecy, nacjonaliści, a nawet kilku liberałów. Wtedy to nazywało się prawicą, dzisiaj już nie. Prawica i lewica to coś w rodzaju chwilowych przydomków. To co dzisiaj jest prawicą, za pewien czas może być w centrum albo nawet na skrajnej lewicy.
Prawica i lewica to coś w rodzaju czasowych przydomków.
Co ciekawe, wielki konstruktor AWS, Marian Krzaklewski jest dziś człowiekiem, którego nazwiska młodzi ludzie nie są w stanie zidentyfikować.
Zniknął po przegraniu w 2000 roku wyborów prezydenckich z Aleksandrem Kwaśniewskim. Tak złej kampanii wyborczej jak w wydaniu szefa AWS-u jeszcze nie widziałem. Krzaklewski był twarzą AWS-u, ale nie sądzę by to on decydował.
Za sprawą konfliktów w AWS ostatecznie zniknęli też panowie Słomka i Łopuszański (kto pamięta?). Tamte konflikty były też początkiem końca Rokity.
To był czas znikania ze sceny politycznej konspiratorów z lat 80., którzy potrafili działać tylko w wąskich kręgach. Masowe media są skrajnie bezlitosne dla amatorów i oryginałów.
Z kolei inni popłynęli daleko. Na przykład odkryty dzięki AWS Jerzy Buzek. Tyle że odpłynął zdecydowanie na lewo.
Jerzy Buzek prowadził obrady I Zjazdu Solidarności w 1981 roku. Jego znalezienie się w AWS-ie nie było przypadkiem, a tym bardziej możliwa do przewidzenia była dalsza kariera. Zdolny, przewidywalny i spełniający swoje obietnice logicznie myślący człowiek. Ideał polityka na wysokich stanowiskach.
Postanowiłem odkurzyć trumnę z AWS z jednego powodu: kto wie, czy gdyby nie to doświadczenie PiS miałby dziś tak karną armię.
W tamtych czasach przetestowano wielu ludzi - zostali w polityce tylko ci, którzy się nadawali. A teraz jednoczy ich strach przed losem AWS-u. To jest jak memento: potężna armia posiadająca w szczytowym momencie poparcie prawie połowy Polaków w 2001 roku nie zdołała nawet wejść do Sejmu.
Ale warto przypomnieć, że rząd AWS miał też swoje sukcesy. Wprowadził kilka reform, które były punktem odniesienia dla kolejnych ekip rządzących.
I których nie udaje się już odwołać. Nie da się tak łatwo wrócić do 8-klasowej podstawówki, 49 województw czy starego systemu naliczania emerytur. Cztery wielkie reformy AWS-u i Unii Wolności zmieniły Polskę, ale też jednocześnie pogrzebały szanse wyborcze obu tych ugrupowań. Chciano uratować Polskę przed kilkoma katastrofami, a przy okazji stracono poparcie wyborców. Paradoksalnie, właśnie od upadku AWS dla każdej kolejnej partii najważniejsze stały się słupki poparcia wyborczego.