Bankructwo po polsku. Od marca łatwiej będzie upaść

Czytaj dalej
Fot. 123rf
Małgorzata Oberlan

Bankructwo po polsku. Od marca łatwiej będzie upaść

Małgorzata Oberlan

Choroba, wypadek, utrata pracy... Ale też hazard, lekkomyślne zadłużanie się i trwonienie majątku. Historie bankrutów są różne. Od 24 marca każdy dostanie szansę na ogłoszenie upadłości.

Ta rewolucyjna zmiana w prawie upadłościowym wejdzie w życie 24 marca. Wzorem brytyjskim sądy, pochylając się nad wnioskami bankrutów, najpierw badać będą tylko, czy są niewypłacalni. Jeśli tak - ogłoszą upadłość konsumencką. Dopiero później zbadają, jaka była przyczyna kryzysu: niezależna od człowieka (np. wypadek) czy wręcz przeciwnie (np. trwonienie majątku). To będzie miało wpływ na możliwość oddłużenia i tzw. plan spłaty.

Kolejna rewolucyjna zmiana to możliwość ogłoszenia upadłości konsumenckiej już nie tylko przez Kowalskiego, czyli osobę fizyczną, ale każdego prowadzącego jednoosobową działalność gospodarczą.

- Nowelizacja prawa może okazać się bardzo korzystna dla wszystkich typów dłużników, niezależnie od powodów ich problemów. Potencjalnie jednak zjawisko masowego oddłużania może godzić w interesy wierzycieli oraz w konsekwencji w cały obrót gospodarczy z uwagi właśnie na możliwość objęcia postępowaniem osób prowadzących własne działalności - zauważa adwokat Jan Olszak z Torunia.

Jak będą długi spłacali upadli?

Celem instytucji upadłości konsumenckiej jest z jednej strony oddłużenie bankruta, z drugiej zaś zaspokojenie wierzycieli. Podczas postępowania upadłościowego w sądzie gospodarczym sporządzana jest lista wszystkich wierzytelności dłużnika, a następnie plan podziału jego majątku oraz plan spłaty wierzycieli (PSW).

Po wykonaniu przez upadłego konsumenta obowiązków określonych w tym planie sąd wyda postanowienie o umorzeniu długów powstałych przed dniem ogłoszenia upadłości (Uwaga: nigdy nie umarza zaległych alimentów). To właśnie szansa na nowe życie.

Od 24 marca br. dopiero po ustaleniu przez sąd przyczyn upadłości zostanie podany harmonogram spłat długów - ratami. Równolegle, tak jak dotąd, przebiegać będzie procedura zajęcia majątku przez syndyka (jeżeli zadłużony w ogóle takowy posiada) i spieniężanie go w celu zaspokojenia wierzycieli.

Jeśli dłużnik doprowadził do niewypłacalności umyślnie lub przez własne zaniedbania, będzie musiał spłacać swoje zobowiązania przez okres od 36 miesięcy do siedmiu lat.

Osoby, które ogłoszą upadłość z przyczyn niezależnych, czyli np. ze względu na chorobę czy utratę pracy, będą miały na spłatę 36 miesięcy. Ale jeśli dłużnik nie posiada majątku i zostanie uznany za trwale niezdolnego do spłaty zobowiązań, będzie można całkowicie umorzyć jego dług.

Zupełną nowością, wchodzącą w życie 24 marca, jest możliwość ogłoszenia upadłości układowej, czyli zatwierdzenia układu wypracowanego z wierzycielami. To rozwiązanie dotąd zarezerwowane było tylko dla przedsiębiorców. Teraz ma dotyczyć także zwykłego Kowalskiego.

Kobiety upadłe dominują

Informując o nowelizacji ustawy, resort sprawiedliwości podał: „Szacuje się, że ponad 2 mln Polaków nie może się uporać z przeterminowanymi długami”. Jak widać, nowe prawo to wyjście naprzeciw naprawdę wielkiej rzeszy ludzi.

Dotąd polskie sądy orzekały po kilka tysięcy upadłości rocznie. Tendencja wzrostowa była widoczna, bo w 2016 roku ogłoszono 4,5 tys. upadłości, a w 2018 - już 6,5 tys. Jednocześnie sądy oddalały jednak co roku po kilka tysięcy wniosków. Najczęściej z powodu tzw. rażącego niedbalstwa czy trwonienia majątku przez dłużnika.

O bankructwie po polsku wiadomo coraz więcej, bo nad zadłużonymi pochylają się badacze społeczni i różne instytucje. Jak podaje Centralny Ośrodek Informacji Gospodarczej, liczba bankrutujących dłużników zdecydowanie rośnie po 25. roku życia i nasila się po 35. roku, by osiągnąć apogeum w grupie 36-45 lat. Największe sumy zadłużenia występują jednak wśród osób w wieku 46-55 lat. Co ciekawe, częściej upadają (konsumencko) Polki niż Polacy. W pierwszym półroczu ub.r. stanowiły blisko 58 proc. upadających.

Komu polscy bankruci winni są pieniądze? Najczęściej firmom i funduszom skupującym długi ( 44,4 mln zł w ub.r.). Następnie - bankom (tu: kredyty konsumenckie i hipoteczne) oraz parabankom (33,2 mln zł) oraz deweloperom (2,7 mln zł).

Komu dotąd sądy odmawiały upadłości konsumenckiej, a więc i szans na oddłużenie? Tym niewypłacalnym, którzy wykazali się wspomnianym rażącym niedbalstwem albo też niewypłacalność tylko fingowali. Szansę dawały tysiącom innych, których prawo do upadłości uznały. Oto historie z życia wzięte.

Zdradzona, z chorą córką

„W spiralę zadłużenia wpadłam jako bardzo młoda dziewczyna. Chciałam wyjść za mąż, kupić mieszkanie. Zaczęłam od brania małych kredytów, by budować swoją „pozytywną historię kredytową”. Chciałam w przyszłości zaciągnąć kredyt na zakup mieszkania. Niestety, w pewnym momencie powinęła mi się noga” - tak zaczyna się historia pani Moniki, którą przytacza na swoim blogu adwokat Michał Hajduk, autor „Przewodnika po upadłości konsumenckiej”.

Narzeczony zdradził panią Monikę zaledwie dwa miesiące przed ślubem. Rozstali się. Później kobieta straciła pracę. Próbowała spłacać długi, ale nie miała stałej posady. Na szczęście wyszła w końcu za mąż i nie już była sama.

„Przez kilka lat komornik potrącał mi pieniądze z pensji. W kwietniu 2014 r. mąż zaciągnął duży kredyt, by spłacić moje zobowiązania. Szczęśliwa, że zamykam trzy egzekucje i tym samym wychodzę z długów, przelałam na konto komornika ponad 13500 zł. Moja radość nie trwała zbyt długo. Pojawił się kolejny komornik, odezwała się firma Kruk - w sprawie kredytu, który kilka lat wcześniej zawiesił komornik” - relacjonuje pani Monika.

Firma Kruk podpisała z kobietą ugodę, ale w ostateczności nie wywiązała się z niej. Poważnie zachorowała również córka pani Moniki, a zasiłek macierzyński okazał się zbyt niski, by płacić raty w terminie. Kobieta się załamała. Na szczęście, jak wspomina, dowiedziała się o możliwości upadłości konsumenckiej.

„Pojawiło się światełko w tunelu. Wniosek napisałam sama. Zajęło mi to trochę czasu, ale pozwoliło oszczędzić pieniądze potrzebne chociażby na dojazdy z córką na rehabilitację” - zwierza się kobieta.

W przypadku pani Moniki sąd nie miał wątpliwości co do tego, że zasługuje ona na upadłość. Poważna choroba dziecka miała tu znaczenie. Jej historię adwokat Michał Hajduk przytacza ku pokrzepieniu serc. Tym bardziej że postępowanie sądowe poszło bardzo sprawnie.

Pani prezes z Gdańska

Kolejny przykład. Pani Anecie kiedyś wiodło się naprawdę wyśmienicie. Sama była prezeską jednej spółki, a jej mąż kolejnej. Miesięczne dochody małżonków kilka lat temu wynosiły 15-20 tys. zł. Nie mieli więc problemu z zaciągnięciem ponad 280 tys. zł kredytu na budowę domu.

Tyle że potem wszystko się posypało. Rozpadło się zarówno małżeństwo (rozwód), jak i biznesy. Pani Aneta przestała spłacać kredyt, tłumacząc gdańskim sądom (nad sprawą pochylały się dwie instancje), że wbrew obietnicom eksmąż przestał partycypować w spłatach, a ona została z dzieckiem.

Wnioskując o upadłość pani Aneta uderzyła w smutne tony. Twierdziła m.in., że jedynym jej źródłem dochodu jest zasiłek z ZUS w wysokości 1040 zł i zmuszona jest zbierać surowce wtórne. A tymczasem...

„Prawdziwości takiego stanu rzeczy przeczy chociażby powołane w zażaleniu pismo dłużniczki z lipca 2017 r., kierowane do Sądu Okręgowego w sprawie rozwodowej. Ze złożonego dokumentu wynika bowiem, że dłużniczka średnie koszty własnego utrzymania określa na kwotę 8 tys. 179 zł, a mieszkającej z nią córki na kwotę 8 tys. 74 zł, przy czym koszty te ustala na podstawie wydatków ponoszonych w okresie od stycznia do lipca 2017 r. Powyższe oznacza, że dłużniczka dysponuje większymi sumami niż deklarowane w postępowaniu o ogłoszenie upadłości, a jej sytuacja finansowa jest skrajnie odmienna niż przywoływane ubóstwo” - stwierdził Sąd Okręgowy w Gdańsku i odesłał panią Anetę z kwitkiem.

Gdy problem prawdziwy

Dziś pytanie brzmi, co zacznie się dziać po 24 marca. Adwokat Jan Olszak prognozuje: - Należy spodziewać się znacznego wzrostu wniosków. Zwłaszcza że nie są one obecnie obwarowane (przynajmniej na początku) wysokimi kosztami.

PS Imiona bohaterek zostały w tekście zmienione.

Adwokat Jan Olszak z Torunia o nowych przepisach:

"Nowelizacja przepisów dotyczących tzw. upadłości konsumenckiej niesie za sobą wiele istotnych, przynajmniej na pierwszy rzut oka, ułatwień proceduralnych w odniesieniu do osób potencjalnie chcących skorzystać z tej instytucji. Po pierwsze, dłużnicy nieprowadzący działalności gospodarczej będą mogli skorzystać z uproszczonej procedury, w której nie będzie konieczności wyznaczania nadzorującego postępowanie sędziego - komisarza. Nowelizacja przewiduje też wiele ułatwień w zakresie możliwości porozumienia się z wierzycielami co do planu spłaty zobowiązań, de facto bez udziału sądu, a jedynie za pośrednictwem licencjonowanego doradcy restrukturyzacyjnego, który jednocześnie będzie nadzorował przygotowanie i wykonanie zawartego układu z wierzycielami. Co wydaje się być również niezwykle korzystne z punktu widzenia dłużników, ustawodawca zdecydował się na rezygnację z przepisów obligujących sąd do badania zawinienia dłużnika w doprowadzeniu lub pogłębieniu stanu niewypłacalności już na etapie rozpoznawania wniosku o ogłoszenie upadłości, co było najczęstszą przyczyną oddalenia wniosków.
Nie oznacza to jednak, że sąd nie będzie już w ogóle zobligowany badać okoliczności i przyczyn powstania zadłużenia. Ewentualne zawinienie dłużnika (wskazać należy tutaj m.in. na zawinione trwonienie majątku) będzie badane dopiero jednak na etapie ustalenia planu spłat, a zatem już po wydaniu postanowienia o ogłoszeniu upadłości, co pozwoli odnieść się co do ewentualnych negatywnych zachowań dłużnika także wierzycielom. Na skutek nowelizacji co do zasady więc możliwość skutecznego oddłużenia zostanie wyłączona tylko wtedy, kiedy z okoliczności sprawy jasno będzie wynikało celowe działanie dłużnika nakierowane wyłącznie w celu pokrzywdzenia wierzycieli. Ustalenie innych niepożądanych zachowań dłużnika nie będzie natomiast przesądzało o braku możliwości oddłużenia, a wpłynie jedynie na zasady realizowania układu.
Znacząco wydłużony został również maksymalny okres, w którym dłużnik będzie zobowiązany wykonać zatwierdzony plan spłaty - z 3 lat, do lat 7. Warto nadmienić, iż w większości przypadków z trybu postępowania przewidzianego dla tzw. upadłości konsumenckiej będą mogły skorzystać także osoby prowadzące jednoosobową działalność gospodarczą, dla których dotychczas przewidziany był kosztowny i skomplikowany tryb postępowania, taki sam jak w przypadku spółek prawa handlowego. Co ważne, ustawodawca zrównał przewidzianą dla nich ochronę do ochrony przysługującej konsumentom, między innymi w przypadku konieczności licytacyjnej sprzedaży nieruchomości, przyznając z kwoty uzyskanej ze sprzedaży domu czy mieszkania kwotę odpowiadającą dwuletniemu czynszowi za najem lokalu w tej samej miejscowości. Tak, aby uniknąć negatywnego zjawiska bezdomności.
Konkludując, nowelizacja przepisów może okazać się bardzo korzystna z punktu widzenia dłużników, których stan niewypłacalności powstał na skutek niezawinionych okoliczności, ale również z punktu widzenia tych dłużników, którzy doprowadzili do niej na skutek swoich mniej lub bardziej niewłaściwych poczynań. Nie przesądzając o tym, jak nowa procedura przyjmie się w praktyce sądowej można jednak przyjąć, że należy spodziewać się znacznego wzrostu wniosków o ogłoszenie upadłości ze strony dłużników, zwłaszcza że nie są one obecnie obwarowane (przynajmniej na początkowym etapie) wysokimi kosztami. Potencjalnie jednak zjawisko masowego oddłużania może godzić w interesy wierzycieli oraz w konsekwencji w cały obrót gospodarczy, gdyż postępowaniem będzie można objąć również osoby prowadzące działalność gospodarczą, a zatem podmioty profesjonalne".

Małgorzata Oberlan

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.