Na krańcu świata musiał poradzić sobie bez komórki, zegarka, śpiworu, słodkiej wody, szczoteczki do zębów i jedzenia. Daniel Wiśniowski z Krakowa przetrwał na Fidżi do końca, 5 tygodni.
Ile lat budowałeś wizerunek poważnego człowieka, dyrektora w banku?
Dziesięć lat pracuję w korporacji i, jak to się mówi, pnę się po szczeblach kariery.
Wypada takiemu człowiekowi wystąpić w telewizyjnym show?
Też się zastanawiałem: program będą oglądać moi pracownicy, a ja na wyspie będę poddawany ciężkim próbom. A przecież nie jestem w stanie kontrolować wszystkiego. Bałem się, że ta przygoda może wpłynąć na utratę autorytetu.
Wpłynęła?
Nie. Dzisiaj doświadczenia z wyspy wykorzystuję w codziennej pracy i w życiu.
Co na przykład? Bo chyba nie wskrzeszanie ognia i jedzenie robactwa.
Nie. Ale już budowanie zespołu - jak najbardziej. Mam też w sobie więcej wyrozumiałości. To była dla mnie taka stopklatka. Tkwiłem w bezpiecznym, poukładanym świecie, gdzie doskonale wiesz, co czeka cię kolejnego dnia. I nagle dostajesz informację: jedziesz przeżyć przygodę życia na drugim końcu świata, na jednym z archipelagów Australii i Oceanii. I tu była kropka, tyle wiesz. Wsiadasz w samolot i lecisz - nie wiesz gdzie, nie wiesz z kim, nie wiesz, na ile. Na wyspie przestajesz być dyrektorem, menadżerem, bankowcem. Twoje role społeczne, pozycja, doświadczenie nie mają znaczenia. Liczy się, żebyś, jak każdy, przyniósł drewno na ognisko.
Czytaj więcej, a dowiesz się:
- czy na wyspie były momenty, o których teraz uczestnicy myślą ze wstydem?
- co uczestnicy programu jedli podczas pobytu na wyspie?
- co z toaletą?
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień