Stelmet BC wspólnie z kibicami świętował szósty z rzędu awans do półfinału mistrzostw Polski. Janusz Jasiński mówi o dotychczasowych występach naszych
Podczas niedzielnego spotkania z kibicami przeszkodziła chyba tylko pogoda?
Na to niestety nie mieliśmy wpływu. Skróciliśmy tylko pokazowy mecz. Tak naprawdę chodziło nam o promocję koszykówki. Chcieliśmy wspólnie z mieszkańcami cieszyć się z szóstego półfinału z rzędu. Przy okazji zapraszam wszystkich na półfinałowe starcia, które już w piątek i przyszły poniedziałek odbędą się w naszej hali. Wielkie oczekiwania zderzą się z mocnymi przeciwnikami. Potrzebujemy wsparcia kibiców.
Spodziewał się pan tak trudnej serii w ćwierćfinale z Polpharmą?
Jak miałbym powiedzieć o moim zaskoczeniu, to byłaby to rywalizacja Anwilu z Czarnymi. Grał ósmy z pierwszym zespołem, a u nas drugi z siódmym. Polpharma w sezonie zasadniczym była zdecydowanie przed Słupskiem. Dwa razy z nimi wygrała. Nie ma się co dziwić. Ekipa trenera Budzinauskasa pokonała chyba wszystkich oprócz MKS-u. Było wiadomo, że szczególnie u nich będą to bardzo energetyczne mecze. Pierwszy przegraliśmy jednym koszem. Cieszę się, bo drugie spotkanie było trudne i jednocześnie niezwykle nam potrzebne. Odpowiednio weszliśmy w rytm play-offów. Teraz każdy pojedynek będzie taki, jak ten czwarty.
Czyli z tej jednej porażki nie robiłby pan katastrofy?
Nie wolno myśleć w takich kategoriach. Polpharma miała się przed nami położyć i nie walczyć? Nie mieli nic do stracenia. Jestem zdania, że była to jedna z trudniejszych drużyn jeśli chodzi o sferę mentalną. Mocno mi imponowali, ponieważ w każdym meczu kiedy z nimi graliśmy, pamiętam jak trener do ostatniej minuty ich motywował. Byłem pewny, że będzie to walka, brudna walka. Marcin Flieger przyznał, że w meczu numer trzy była brutalna. Trochę się uśmiecham jak słyszę wypowiedzi, że w czwartym spotkaniu pomogli nam sędziowie. To jest sport, nerwy, emocje. Trener Artur Gronek stoi przed trudnym zadaniem. Wszyscy mówią, że ma najmocniejszy skład. Tak, ale problem polega w tym, że indywidualności trzeba dobrze poustawiać, a także zmotywować do gry. Łatwiej się gra krótką rotacją, ale mam nadzieję, że nasz szeroki skład przyda się w finale.
Stal Ostrów będzie dla nas wygodnym przeciwnikiem?
W tej fazie sezonu nie ma już łatwych rywali. Rozgrywki pokazały, że liga bardzo się wyrównała. Dużą pracę wykonały kluby, które ściągnęły ciekawych zawodników. Każdy z półfinalistów byłby trudnym przeciwnikiem. Jeżeli chcemy zdobyć mistrza, to musimy pokonać każdego. Chciałbym zaapelować do kibiców, żeby dali naszemu zespołowi potrzebne wsparcie. W Ostrowie, Toruniu, czy Słupsku jest dzisiaj wielka mobilizacja. Mam nadzieję, że niedzielna impreza przypomniała, że to samo powinno być w Zielonej Górze. Wiem, że jest nam trudniej, ponieważ sukcesy nas rozpieściły. Spróbujmy poczuć się jeszcze głodni, tak jak na początku, kiedy wchodziliśmy na salony polskiej koszykówki.
Godziny meczów półfinałowych na pewno nie są podpasowane pod kibica…
Pierwotnym terminem była niedziela. Wiadomo, że w Zielonej Górze koszykówka jest ważna, ale w tym tygodniu odbywa się turniej tańca i powiem tak: gdyby nie dobra wola ligi to moglibyśmy nawet dostać walkowera. Na szczęście udało się przełożyć ten mecz na poniedziałek.
Jakiś czas temu był pan na spotkaniu z władzami ligi. Kluby będą w stanie przejąć udziały w przyszłym sezonie?
Rozmawiamy, ale w tym miesiącu wszyscy skupili się na sporcie. Główni gracze rywalizują jeszcze na parkietach. Myślę, że na jakiś czas musimy ten temat zawiesić. Sprawy idą w dobrym kierunku, ale czas pokaże jak się stanie.