Bądźcie cierpliwi dla wdów. Zasługują na to
Wyobrażam sobie, jak pracują scenarzyści w Hollywood, choć pewnie jest to wyobrażenie naiwne i stereotypowe. Ale co mi tam szkodzi, w końcu kino posługuje się kalkami i także za to je kochamy. No więc wyobrażam sobie, jak wzięty scenarzysta siedzi w swojej willi z basenem, patrzy na porastające ogród palmy, a przez jego głowę niczym łagodny strumień przepływa fabuła rodzącego się na ekranie komputera filmu. Może od czasu do czasu wstaje z fotela, nalewa sobie drinka, by przejść się parę kroków wśród wypielęgnowanych klombów i dorzucić jeszcze jakąś atrakcyjną scenę albo dwie.
Później zadowolony z siebie, z wydrukowanym plikiem kartek idzie do biura producenta, by rzucić mu na biurko swoje dzieło. No i czeka na odpowiedź, już nie dla przyjemności, a z powodu zdenerwowania sięgając po kolejne szklaneczki whisky. Kiedy słyszy telefon, serce mu zamiera. I nic dziwnego, cała jego praca może pójść na marne, a scenariusz do napisania dostanie ktoś inny. No bo dlaczego filmowi decydenci mieliby czytać więcej niż kilka kartek, kiedy okaże się, że już samo zawiązanie akcji jest nudne.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień