Awantura o ścieki. Robi się poważnie
Rośnie spór pomiędzy miejską spółką Chemwik i Nitro-Chemem.
O problemie w czasie wyjazdowego posiedzenia komisji gospodarki komunalnej i ochrony środowiska poinformował prezes Nitro-Chemu, Tomasz Ptaszyński. Rok temu firmie, która zajmuje się m.in. produkcją materiałów wybuchowych podniesino cenę za odprowadzenie ścieków z 3 do 10 milionów złotych. - Tylko dlatego, że rok 2015 był dla nas dobry finansowo udało nam się tą sumę zapłacić - mówił w czasie spotkania z radnymi prezes Nitro-Chemu.
Dodatkowo na początku tego roku Chemwik, czyli spółka-córka Miejskich Wodociągów i Kanalizacji wystosowała pismo do marszałka województwa z wnioskiem o cofnięcie pozwolenia wodno-prawnego. - Dla nas to ogromny problem. Bez tego nie możemy funkcjonować - dodawał Ptaszyński.
Problem dla Nitro-Chemu jest bardzo poważny, bo Chemwik nadzoruje sieci kanalizacyjne w mieście i oczyszczalnię „Kapuściska”. A tam trafiają ścieki z firmy. W ostatnim czasie konflikt się zaostrzył a miejska spółka twierdzi, że to co trafia do oczyszczalni w żaden sposób nie spełnia norm.
Pomiędzy obiema stronami w marcu ubiegłego roku spisano umowę. Wynika z niej, że Nitro-Chem zobowiązał się do zamontowania urządzeń do pomiaru wskażników ścieków, by nie przekraczały ustalonych norm i nie zagrażały ochronie środowiska. Ponadto firma zobligowana została do prawidłowej eksploatacji tych urządzeń.
- Niestety, Nitro-Chem zignorował postanowienia zapisane w umowie i pomimo tego, że upłynęły już wszystkie umowne terminy, do tej pory nie zainstalował urządzeń do ciągłego pomiaru ilości i jakości ścieków wprowadzanych do kanalizacji spółki Chemwik - poinformował nas Robert Marcińczyk, prezes Chemwiku.
Ponadto miejska spółka podkreśla, że instalacja tego typu urządzeń jest niezbędna. Zdaniem Chemwiku, Nitro-Chem wykonuje zrzuty ścieków o ponadnormatywnych wartościach i lekceważy swoje obowiązki. Prezes Marcińczyk podaje nam przykład, jakoby w kwietniu pracownicy Chemwiku zamontowali próbki pomiaru ścieków w studniach kanalizacyjnych. Kilka dni później w niewyjaśnionych okolicznościach próbki zniknęły. Okazało się, że są one w posiadaniu pracowników Nitro-Chemu. Według miejskiej spółki firma chciała w ten sposób uniemożliwić monitorowanie parametrów ścieków, jakie są odprowadzane. Sprawa badana jest przez policję.
- W obecnej sytuacji brak urządzeń do ciągłego pomiaru, skutkujący niemożliwością pełnej kontroli Chemwiku nad jakością zrzucanych przez Nitro-Chem ścieków do urządzeń kanalizacyjnych spółki, sprawia, że spółka ma poważne trudności że spełnieniem wymogów pozwolenia wodno-prawnego - uważa Marcińczyk.
O wyjaśnienie sprawy radni poprosili prezydenta Bydgoszczy, Rafała Bruskiego.