Autobus PKS Białystok miał wypadek. Podróżni byli zdani na siebie

Czytaj dalej
Fot. olsztyńska policja
Julita Januszkiewicz

Autobus PKS Białystok miał wypadek. Podróżni byli zdani na siebie

Julita Januszkiewicz

To było w sylwestra koło Olsztyna. Pasażerowie autobusu PKS Białystok nie doczekali się transportu. Prezes PKS Cezary Sieradzki przeprasza. Podróżni mogą domagać się odszkodowań

- Dotąd nie mogę się otrząsnąć! Jak można było kazać ludziom szukać sobie transportu na własną rękę - denerwuje się nasza Czytelniczka.

Taka nieprzyjemna sytuacja spotkała ją w sylwestra. Podróżowała autobusem PKS relacji Gdańsk-Białystok. Chwilę przed godz. 14, niedaleko miejscowości Trękusek koło Olsztyna, doszło do wypadku. Z autobusem zderzył się samochód osobowy. Kierowca audi zginął na miejscu.

- Autobusem podróżowało 14 osób. Dwie trafiły do szpitala, a trzy po badaniu odmówiły hospitalizacji - informuje mł. bryg. Sławomir Filipowicz, oficer prasowy olsztyńskiej straży pożarnej.

Ruch w obu kierunkach na drodze był zablokowany. Akcja ratownicza trwała dwie godziny. - W tym czasie pasażerowie siedzieli w naszych samochodach - opowiada Sławomir Filipowicz.

I czekali na transport zastępczy... Powinien go zapewnić przewoźnik, czyli PKS Białystok. - Jest to kwestia prawa i dobrej praktyki. Przewoźnik dbający o renomę zawsze zapewni transport swoim pasażerom w takiej sytuacji - wyjaśnia Bartosz Wojda, białostocki adwokat.

Tymczasem, jak opowiada nam Sławomir Filipowicz, samochód OSP Klebark Wielki, zawiózł nieodpłatnie jedną osobę na dworzec PKP w Klewkach. To trzy kilometry od miejsca wypadku. Pozostali pasażerowie wrócili na własną rękę w kierunku Ostrołęki i Szczytna. - Po kierowcę przyjechała prywatnym samochodem żona. I dodatkowo zabrała jeszcze trzy osoby - dodaje Filipowicz.

Cezary Sieradzki, prezes PKS Białystok, a od poniedziałku Podlaskiej Komunikacji Samochodowej Nova SA., w skład której wchodzi PKS Białystok, bije się w piersi: - To nie jest sytuacja normalna. W każdym innym przypadku, od razu, pilnie załatwialiśmy zastępczy transport. Nie uciekamy od tego. Tym razem było to bardzo utrudnione ze względu na szczególny dzień. Był przecież 31 grudnia - przekonuje Sieradzki.

Zapewnia, że jego pracownicy robili co mogli, by pomóc pasażerom. Ale, jak przyznaje, nie wyobraża sobie też, by za autobusem jechał następny, by zabezpieczyć kurs dalekobieżny. - Próbowaliśmy załatwić lokalnego przewoźnika, który rozwiózłby ludzi do docelowych miejsc - tłumaczy prezes Sieradzki.

W końcu PKS udało się znaleźć taki transport. - Ale okazało się, że pasażerów na miejscu już nie było - dodaje Sieradzki.

W międzyczasie, jak mówi, spółka dostała informację, że jej klientów do Olsztyna podwieźli strażacy. - Udało nam się porozumieć ze strażą pożarną, która wystawi nam za to rachunek - twierdzi Sieradzki.

- Absolutnie! Nie bierzemy żadnych pieniędzy! To były działania humanitarne - zarzeka się Sławomir Filipowicz.

Prezes PKS Nova przeprasza pasażerów. Ale według nich to za mało. - To kpina! Jakaś znieczulica! - oburza się nasza Czytelniczka.

Adwokat Bartosz Wojda przypomina, że podróżni mają teraz prawo domagać zwrotu kosztów transportu zorganizowanego we własnym zakresie.

- Każda taka reklamacja zostanie rozpatrzona - zapewnia Sieradzki.

Komentarz

Julita Januszkiewicz:

Będziemy walczyć o pasażera nowym taborem, jakością usług, dotrzemy tam gdzie kolej nie dojedzie - zapewniał Cezary Sieradzki, prezes spółki PKS Nova. Tak przekonywał w poniedziałek podczas konferencji dotyczącej właśnie powstania tej spółki. Tyle słowa.

Bo w praktyce wygląda to inaczej. Ten nieprzyjemny incydent, który zdarzył się koło Olsztyna, nie działa na korzyść firmy. Po tym co się stało, ludzie mogą się bać pojechać autobusami PKS w daleką podróż. Bo nie daj Boże, znowu zdarzy się coś złego... I PKS zostawi swoich klientów, gdzieś w szczerym polu.

Zresztą, wystarczy przejechać się pekaesem nieco poza Białystok. Stare, brudne, często przesiąknięte dymem papierosowym autobusy. Taka jest rzeczywistość. I zmiana nazwy spółki nic tu nie pomoże!

Julita Januszkiewicz

Publikuję głównie w "Kurierze Porannym" i "Gazecie Współczesnej". Dziennikarką jestem od kilkunastu lat. Śledzę to co się dzieje w gminach powiatu białostockiego. Ale interesują mnie też ciekawostki historyczne, wykopaliska archeologiczne. Lubię tematy społeczne, a od niedawna zajmuję się również edukacją. Nie boję się pisać o sprawach trudnych.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.