Auto znaleźli nad rzeką. Po człowieku ślad zaginął
Samochód Janusza Skrzypczaka stał nad Baryczą. W stacyjce były kluczyki... W środę, 1 marca, mężczyzna pojechał do pracy. Tam w roboczym ubraniu wsiadł do samochodu i odjechał w nieznanym kierunku.
To drugie w ostatnich dniach głośne zaginięcie w powiecie wschowskim. Pod koniec stycznia pisaliśmy o leśniku ze Sławy. Mężczyzna nad ranem wyszedł z domu, zostawił śpiącą żonę i dwoje dzieci. I nigdy nie wrócił. Po trzech tygodniach intensywnych poszukiwań jego ciało zostało znalezione w Jeziorze Sławskim...
– Nie możemy generalizować, każdy przypadek jest inny – zaznacza policjant z komendy w Nowej Soli, który zajmuje się poszukiwaniami osób zaginionych (dla dobra pracy kryminalnej nie ujawnia swojego nazwiska).
Bliscy Janusza Skrzypczaka z Jędrzychowic, także w powiecie wschowskim, zawiadomili policję, bo mimo poszukiwań, razem ze znajomymi, nie mogli pana Janusza znaleźć. W środę, 1 marca, mężczyzna pojechał do pracy do Kandlewa. Tam w roboczym ubraniu wsiadł do samochodu i odjechał w nieznanym kierunku. Następnego dnia znaleziono auto w okolicy wałów przeciwpowodziowych nad Baryczą. W stacyjce były kluczyki...
Do poszukiwań włączyli się policjanci z psami tropiącymi, wodniacy, strażacy. Przyleciał śmigłowiec. Po panu Januszu nie ma żadnego śladu.
Czytaj więcej 7 marca w papierowym wydaniu "Gazety Lubuskiej" oraz w serwisie plus.gazetalubuska.pl