Atak na żaków z zagranicy. Policja ma na oku bydgoskie akademiki
Po napadzie na sześciu studentów Erasmusa zagraniczni żacy przyznają, że boją się wychodzić z akademików. Policja uspokaja i wysyła patrole.
Wczoraj komendant miejski policji w Bydgoszczy spotkał się ze studentami Erasmusa, którzy zostali napadnięci w centrum Bydgoszczy. Zapewnił, że w rejonie akademików oddelegowanych będzie więcej patroli mundurowych.
Policja szuka 9 osób, które w ubiegłym tygodniu sterroryzowały grupkę studentów przechadzających się wieczorem bulwarami nad Brdą. Obcokrajowcy szli na Stare Miasto, kiedy otoczyli ich młodzi mężczyźni w koszulkach z emblematami Polski Walczącej. Zaczęli ubliżać studentom, a dwóch pobili. Do zdarzenia doszło w okolicy marketu Media Markt.
- Zastąpili nam drogę. Zaczęli krzyczeć i w końcu zaatakowali nas. Nie wiem, dlaczego. Nic im nie zrobiliśmy - mówi Nesilhan, pochodząca z Turcji.
Studentka wraz ze swoimi przyjaciółmi zeznawała wczoraj na komisariacie Bydgoszcz-Śródmieście. Wszyscy studiują w ramach studenckiej wymiany na Uniwersytecie Kazimierza Wielkiego.
Policja zapewnia, że po tym incydencie studenci zyskają ochronę. - Większa liczba patroli powinna zapewnić bezpieczeństwo - mówi podinsp. Monika Chlebicz, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy. Sprawa jest prowadzona dwutorowo - o pobicie i znieważenie na tle etnicznym.
Komendant Mariusz Tomczak, który spotkał się wczoraj z napadniętymi w centrum Bydgoszczy studentami zapewnił, że policja będzie miała oko na akademiki i ich okolicę.
Wczoraj od rana studenci zeznawali na bydgoskim komisariacie Śródmieście. Pierwsze osoby, które złożyły zeznania w sprawie ataku, do którego doszło na bulwarach we wtorek 11 maja, wyszły z budynku policji około godziny 13.
Ozer, Ozan i Neski pochodzą z Turcji. Mówią, że szli na Stary Rynek na imprezę studencką.
- Nagle zaszli nam drogę. Było ich ośmiu, może dziesięciu - mówi student psychologii, który na wymianę w ramach programu Erasmus przyjechał do Bydgoszczy z Ankary. - Zaczęli coś do nas krzyczeć po polsku. Na początku byliśmy bierni, mówiliśmy, że nie chcemy kłopotów.
Do rozmowy włącza się jego kolega, pochodzący z innej części Turcji. To student administracji: - Kolega dostał pięścią w twarz. Miał rozciętą wargę. Zaczęła się szarpanina. Nie mam pojęcia, dlaczego w ogóle nas zaatakowali.
Studenci zaznaczają, że agresorzy mieli na koszulkach emblematy. Jakie? - pytamy.
- Znak utworzony z liter „P” i „W”. Ja wiem, co to znaczy. I wiem, że to nie jest symbol rasistowski - zaznacza student administracji.
- Wiem, że to znak powstańczy, symbol oporu przeciw nazistom. Znam historię. Dziwię się tylko, skąd ta nienawiść do nas - dodaje drugi z poszkodowanych studentów.
Atakujący krzyczeli, że „bronią Polaków”. W grupie zaatakowanych było trzech mężczyzn i trzy kobiety. Czterech obywateli Turcji i dwóch ze Słowacji i Czech. Napastnicy nieoczekiwanie odpuścili, kiedy zareagował jakiś obcy mężczyzna. - W pewnym momencie zjawił się jakiś przechodzień i odciągnął atakujących od nas - mówi studentka Nesilhan.
Pozostali dodają, że po interwencji wysokiego mężczyzny agresorzy się przestraszyli, odpuścili i uciekli. Teraz szuka ich policja.
- To był atak na tle rasowym - twierdzi jeden ze studentów. - Trudno to inaczej wytłumaczyć. Żacy przybywający na bydgoskie uczelnie z zagranicy podkreślają, że takich przypadków w ostatnim czasie było więcej. - Niektórzy boją się wychodzić z akademików wieczorami. Staramy się nie chodzić samotnie po mieście. Nigdy nie wiadomo, co kogo może spotkać - mówi student medycyny na Collegium Medicum pochodzący z Afganistanu.
- Trwa ustalanie, czy w rejonie, w którym miało miejsce zdarzenie, działa monitoring - mówi podinsp. Monika Chlebicz, rzeczniczka prasowa Komendanta Wojewódzkiego Policji w Bydgoszczy.
Postępowanie jest dwutorowe. Policja prowadzi sprawę o pobicie, ale też o znieważanie na tle narodowościowym, za co grozi do 5 lat więzienia. Policjanci zapewniają, że większa liczba patroli w okolicy burs podniesie bezpieczeństwo przyjezdnych.