Artur Szpilka 16 stycznia na gali w Nowym Jorku stanie przed wielką szansą zdobycia pasa mistrza świata federacji WBC w wadze ciężkiej.
Jeśli „Szpila” zwycięży, zostanie pierwszym polskim czempionem wagi ciężkiej w boksie zawodowym.
- Amerykanie jeszcze nie wiedzą, co zrobili. Stracą swojego mistrza - odgraża się Artur Szpilka i jest tak naładowany emocjami, że nawet o 6 rano czasu teksańskiego z chęcią przystał na rozmowę.
Od kilku dni nazwisko Szpilka było jedną z głównych kandydatur do walki wieczoru z niepokonanym „Brązowym Bombardierem” z Alabamy, który tylko raz (35 zwycięstw) nie wygrał przed czasem. Pierwszym wyborem byli Aleksander Powietkin i Wiaczesław Głazkow, a w od-wodzie pozostawali niedoszły rywal wieliczanina Amir Mansour, prześladowca zdetronizowanego mistrza Władimira Kliczki 44-letni Shannon Briggs, a także... Tomasz Adamek. „Góral” nie połakomił się na gażę w wysokości 250 tys. dolarów brutto, a rezygnację wytłumaczył zbyt krótkim czasem na przygotowania. Dla „Szpili” takie pieniądze też nie byłyby żadną motywacją, lecz według naszych informacji kwota kontraktowa dla pięściarza z Wieliczki (do podziału w teamie i pomniejszona o podatek) wyniesie około miliona dolarów.
- Kasa będzie taka, jaka została zaproponowana na początku. Tu nic się nie zmieniło. Moją kartą przetargową była pozycja w rankingu oraz fakt, że pozostawałem w treningu do walki z Mansourem. Poza tym takich pojedynków, jak starcie z Wilderem, po prostu się nie odmawia. To jest walka, która może mnie zapisać na stałe w historii boksu - tłumaczy Szpilka, a jego atutem jest również walor marketingowy. Organizatorzy gali, łącznie z promotorem Lou DiBellą, spodziewają się, że medialny i rozpoznawalny pięściarz sprowadzi do hali Barclays Center w dzielnicy Brooklyn liczną Polonię amerykańską.
Póki co zawodnik grupy Sferis KnockOut Promotions ściągnął na siebie kłopoty, publikując na portalu społecznościowym plakat zapowiadający starcie z Wilderem. Niepokorny pięściarz wyszedł przed szereg, uprzedzając przed sfinalizowaniem rozmów i parafowaniem kontraktów menedżera Ala Haymona, w efekcie czego walka miała stanąć pod znakiem zapytania. Zdaniem Szpilki to żaden powód, by „skasować” pojedynek.
- Walka będzie, a ja nie wiem, o co to całe „halo”, skoro informację ogłosił też DiBella, promotor Wildera. Ale to Ameryka, oni muszą zrobić wszystko pierwsi - uśmiecha się Szpilka.
Wartością sportową pretendenta z Małopolski jest także jego widowiskowy styl boksowania, który zawsze gwarantował emocje. Świadomy oczekiwań „Szpila” daje do zrozumienia, że sposób walki z Wilderem będzie dalece inny niż w zwycięskim boju z Adamkiem. W Tauron Arenie Kraków wychowanek Górnika Wieliczka wypunktował „Górala”, bazując na ostrożnej i mądrej taktyce. - Teraz szykuję się na ofensywny boks - zapowiada 26-latek.
Starcie z Wilderem będzie „pojedynkiem prawdy” dla Szpilki, a także wielkim sprawdzianem dla trenera Ronniego Shieldsa, który od tego roku kontynuuje dzieło Fiodora Łapina.
Trzy ekspresowe zwycięstwa nad słabymi rywalami nie odpowiedziały na pytanie, czy wieliczanin poczynił postęp pod skrzydłami amerykańskiego szkoleniowca w kompleksie „Plex Gym” w Teksasie. Szpilka jest zachwycony charakterem Shieldsa i jego filozofią boksu ofensywnego. Obaj nadają na tych samych falach, ale w opinii niektórych fachowców temperamentnemu pięściarzowi bardziej potrzebny jest stonowany i trzymający dyscyplinę trener, pokroju Łapina.
Nastawienie Szpilki pochwala przyjaciel z grupy Andrzej Wawrzyk, pięściarz wagi ciężkiej z Krakowa. - Artur musi iść do przodu, bo Wilder też nie ma szczęki z granitu, a przy tym posiada jeszcze większe dziury w obronie. „Szpila” musi wywierać na nim ciągłą presję, a wiem, że stać go na tak nieustępliwe i agresywne boksowanie - twierdzi wychowanek TS Wisła.
Wieliczanin w powszechnej opinii nie jest faworytem starcia z Wilderem, ale jeśli sprawi sensację, przejdzie do historii polskiego boksu zawodowego.
Autor: Artur Gac