Za śmierć radzieckiego oficera zabitego w Błotnie pod Zwierzynem armia wydała rozkaz rozstrzelania wszystkich mieszkańców wsi. Ocalały kobiety i dzieci, uratowane cudem przez robotnika przymusowego.
Niedziela, 25 lutego 1945. Mija prawie miesiąc od przejścia frontu Armii Czerwonej, która z końcem stycznia zajęła Strzelce Krajeńskie i okoliczne miejscowości. Zaczyna już powstawać polska administracja, tworzy się milicja.
Tego dnia przez Błotno pod Zwierzynem przejeżdża samochód z trzema czerwonoarmistami, wśród nich jest ważny oficer. Zostają zabici przez Niemców. Tego samego dnia żołnierze radzieccy dostają rozkaz rozstrzelania całej wsi. Wszystkich mieszkańców Błotna i sąsiedniego Gościmca, jakich zastali w domach, prowadzą na wały przeciwpowodziowe nad pobliską Notecią. Jeden z robotników przymusowych o nazwisku Stolarek prosi żołnierzy, żeby oszczędzili choć kobiety i dzieci. Nie wiadomo jak, ale udaje mu się ich ubłagać. Kobiety i dzieci zostają odseparowane od reszty i zgrupowane obok. Mają patrzeć na śmierć swoich bliskich i sąsiadów. Żołnierze mordują mężczyzn, strzelając z pistoletów i karabinów maszynowych.
Pojedynczym mieszkańcom udaje się uciec do lasu jeszcze przed przybyciem czerwonoarmistów, a dwie osoby przeżyły na wałach, są ranne, ale nie śmiertelnie. Ocaleni przewożą furmankami ciała na cmentarz we wsi. Tam kopią doły i grzebią je w zbiorowych mogiłach.
Po tym wszystkim Stolarek żeni się z jedną z ocalałych kobiet i adoptuje jej syna Jerzego, który w momencie egzekucji miał trzy lata. Już jako starszy człowiek Jerzy Stolarek opowiada młodym archeologom z Poznania to, co udało mu się zapamiętać z tego strasznego dnia. Pokazuje im miejsce, gdzie jego zdaniem zakopano zamordowanych mieszkańców. Pan Jerzy zmarł trzy miesiące temu.
Rozkaz był zaskakujący
Szkielety leżą ułożone blisko siebie. Widać wysokie, czarne gumowce, w które obuci byli mieszkańcy Błotna, gdy mordowano ich na wale. Komuś podczas pochówku wciśnięto do dłoni klucz i małą portmonetkę.
Archeolodzy z Pracowni Badań Historycznych i Archeologicznych Pomost z Poznania pracują na tym terenie od wtorku. W środę odkryli mogiłę ze szczątkami około 20 osób. - Z informacji, jakie uzyskaliśmy od Niemieckiego Ludowego Związku Opieki nad Grobami Wojennymi i od mieszkańców, wynika, że powinny być tu szczątki 70-80 osób. Wydaje się nam, że obok tego grobu znajdują się kolejne masowe mogiły ze spoczywającymi w nich szczątkami pozostałych mieszkańców - mówi Maksymilian Frąckowiak z Pomostu i zapowiada, że będą szukali dalej. - W tej historii najbardziej zaskakuje nie sama skala zbrodni, ale czas. To w styczniu, gdy Armia Czerwona zajmowała te tereny, w ferworze walki dochodziło do wielu zbrodni. A egzekucja w Błotnie miała miejsce przecież pod koniec lutego, miesiąc po przejściu frontu, gdy na tych terenach tworzono już polską administrację. Nie znamy oficera, którego zastrzelono w Błotnie, ale musiało to mocno rozzłościć wojsko. Ten rozkaz zamordowania wszystkich mieszkańców wsi był zaskakujący.
Kwiaty na wałach
W Błotnie mieszka około 40 rodzin, ale wieś jest dość rozległa. Nieopodal odkrytego grobu znajdują się gospodarstwa. Ci, którzy mieszkają najbliżej cmentarza, nie wiedzieli nawet, że obok ich domów leżą pochowane ofiary okrutnej egzekucji. Ale najstarsi mieszkańcy opowiadali o tym swoim dzieciom i wnukom.
- Jako dzieciak wiedziałem, że we wsi jest stary cmentarz poniemiecki. Bawiliśmy się tam w podchody. I nieraz widziałem, jak przyjeżdżali Niemcy, palili tam światełka, kładli kwiaty. Teraz dopiero się dowiadujemy, że to tam właśnie pochowali tych, co ich Ruscy rozstrzelali - stwierdza jeden z mieszkańców.
- Ludzie stąd zawsze wypasali krowy na łąkach nad Notecią. A dzieciaki tych krów tam pilnowały. I czasem opowiadały, że na wały przychodzili Niemcy i kładli tam kwiaty. Nikt się chyba nawet nie zastanawiał, gdzie mogą być ich groby. Nie myślało się nigdy o tym - dodaje inny.
- Moi dziadkowie przyjechali na te ziemie z województwa lubelskiego w 1945 roku, ale już po tej egzekucji. Słyszeli tylko od innych, co tu się stało - wspomina Krzysztof Jarnut z Błotna. - Dziadek opowiadał, że na wałach Ruscy rozstrzelali 80 osób. Ale gdzie ich pochowano, tego nie wiedzieliśmy.
Według mieszkańców jeszcze w latach 90. wizyty Niemców nie były w tej wsi rzadkością.
Normalny pogrzeb
Odnalezienie mogiły w Błotnie zlecił Pomostowi Niemiecki Związek Ludowy Opieki nad Grobami Wojennymi. Szczątki zamordowanych trafią do Poznania do kostnicy, a w październiku zostaną pochowane w kwaterze cywilnej na Niemieckim Cmentarzu Wojennym w Starym Czarnowie pod Szczecinem.
- Rocznie odkrywamy kilkaset niemieckich ofiar wojennych. Trafiają one potem na odpowiednie cmentarze. Czasem ludzie pytają nas, dlaczego tym się zajmujemy. Dzięki naszej pracy ofiary te są zidentyfikowane i mają zapewniony normalny pogrzeb. Bazujemy na relacjach od starszych Polaków i Niemców, które później łączymy z informacjami archiwalnymi. Cały czas zależy nam na kolejnych informacjach od ludzi, którzy wiedzą coś o innych porzuconych niemieckich grobach - mówi Adam Białas z Pomostu.