Archeolodzy odkopali zręby Bramy Sandomierskiej. To bardzo ważne odkrycie dla historii Rzeszowa
Wspominano ją w przekazach historycznych. Widnieje też na najsłynniejszym planie Rzeszowa, narysowanym w 1762 roku przez Karola Henryka Wiedemanna. Archeolodzy odkopali właśnie zręby Bramy Sandomierskiej, przez którą wjeżdżało się od północnej strony do Rzeszowa.
Kiedy archeolodzy odsłonili metalowe zabezpieczenia miejsca wykopu na ulicy Grunwaldzkiej, gdzie prowadzą badania, wielu przechodzących rzeszowian z zaciekawieniem spoglądało w 2,5-metrowy dół. Na jego końcu mogli dostrzec fragmenty kamiennego muru. To relikty XVII - wiecznej Bramy Sandomierskiej.
- Znajdujemy się na granicy dawnego lokacyjnego Rzeszowa. Zaraz za moimi plecami znajdowała się droga wjazdowa do miasta, jedna z najważniejszych. Wcześniej Głogowska, później Aleja Sandomierska, a od początku XX wieku ulica Grunwaldzka - opisuje Dariusz Bobak, dyrektor Fundacji Rzeszowskiego Ośrodka Archeologicznego.
- To był główny trakt handlowy i komunikacyjny w kierunku północnym.
Wykop, który pokazują nam archeolodzy, o wymiarach około 10 na 10 metrów, jest bardzo mocno poszatkowany współczesnymi instalacjami. Mamy tu praktycznie pełen zestaw: gaz, prąd, kanalizacja, światłowody, studzienki... I wewnątrz znajdują się tylko dwa wąskie paski z zabytkami, które mogli badać. Pokazały się im fragmenty kamiennego muru o grubości ok. 1,2 - 1,3 m.
- Odkryliśmy relikty Bramy Sandomierskiej, w źródłach pisanych zwanej także Murowaną
- mówią Dariusz Bobak i Mirosław Mazurek z Pracowni Archeologicznej.
- Wspomina się o niej w przekazach historycznych, ale jest także widoczna na najsłynniejszym planie Rzeszowa. Nie była to klasyczna brama, lecz miała postać czworokątnego, dość solidnego budynku postawionego nad brzegiem Mikośki. Należy bowiem pamiętać, że Rzeszów miał położenie dość mocno obronne, w naturalny sposób. Od północy i zachodu otoczony był rozlewiskami, starorzeczami Wisłoka oraz właśnie Mikośką, która w tej chwili jest skanalizowania i płynie pod powierzchnią ulicy Kopernika. Brama Sandomierska, stanowiąca punkt wjazdowy do miasta, miała znaczenie przede wszystkim gospodarcze. Tam z pewnością znajdowały się różnego rodzaju urzędy celne, gdzie kupcy musieli płacić myto - opowiadają.
Jak duża była ta budowla, która zapewne zastąpiła wcześniejszy przelot w wałach miejskich?
- Trudno nam powiedzieć. Możemy to wnioskować jedynie z planu Wiedemanna, który jednakże niespecjalnie zachowuje skalę. Rysunek nie jest precyzyjny w proporcjach detali. Nie można mu ufać pod tym względem. Koło bramy widać bowiem człowieka na koniu, sięgającego drugiego piętra - pokazują.
Będziemy schodzić niżej
Archeolodzy przypominają, że ten mur częściowo został odkryty w 1998 r. Tyle że od drugiej strony. Został udokumentowany. Bystre oko mogło dojrzeć inny kolor kostki brukowej w tym miejscu.
- Odkryliśmy też fragment innego muru, biegnącego równolegle do ulicy, a poprzecznie do Bramy Sandomierskiej. Czym on jest, do końca nie wiemy, ale mamy nadzieję, że okaże się to podczas dalszych badań. Będziemy schodzić niżej, do końca nawarstwień kulturowych. Wykop będzie także jeszcze poszerzany w stronę ul. Kościuszki. Przesuniemy się o kolejne 10 metrów
- opisują.
Zwracają uwagę także na skąpe pozostałości bruku kamiennego w postaci kocich łbów, czyli takiego zrobionego z otoczaków.
- To nowość. Podczas wcześniejszych badań na ulicach 3 Maja i Kościuszki takiego bruku nie znaleźliśmy, lecz obserwowaliśmy jedynie drewnianą nawierzchnię oraz młodszą -z końca XIX w. i początku XX - kostkę brukową, tzw. galicyjską, wykonaną z obrobionych kostek granitowych, dość sporych. Ten bruk jest na pewno starszy. Być może z XVII w. Tym ciekawiej. To też może sugerować, że ta droga rzeczywiście była jedną z ważniejszych wjazdowych do miasta i stąd wymagała dość solidnego utwardzenia. Drewno tego nie zapewniało. Belki na ul. 3 Maja miały wiele poziomów, co znaczyło, że trakt trzeba było często naprawiać. Były też mocno zniszczone tworzącymi się koleinami. Na drewnie widać ślady kół - tłumaczą.
Mirosław Mazurek i Dariusz Bobak dodają, że niewykluczone - i na pewno będą to analizować - iż stoimy wewnątrz bramy i stąd nieopodal nas ten bruk.
- Może właśnie wnętrze tego budynku stanowił przejazd wybrukowany kocimi łbami - zastanawiają się.
A gdzie mogą być ukryte rogi budowli przypominającej domek?
- Nie ma ich w wykopie. Prawdopodobnie mamy je gdzieś pod narożnikami kamienic przy ul. Grunwaldzkiej. Tu, gdzie będziemy jeszcze kopać, spodziewamy się drugiej ściany budynku bramy, jeśli nie została zniszczona. Wtedy możemy zrekonstruować wielkość. To było jednak tak budowane, by dwa wozy mogły się rozminąć.
Materiał ceramiczny, który przy okazji prac znajdują archeolodzy, wskazuje na to, że są na poziomie XVII wieku. Choć natrafiają także na zabytki z XVI, ale i z XVIII i XIX. Widzimy fragmenty kafli z ornamentami. Jeszcze nie do końca wszystkie oczyszczone, zabrudzone ziemią. Niektóre elementy przyciągają wzrok, bo pokryte są błyszczącą butelkową zielenią. - Ta polewa jest charakterystyczna właśnie dla XVII wieku - tłumaczy Mirosław Mazurek.
Wśród skarbów jest moneta
W pudłach dostrzec można także szklaną stopkę kielicha, trzy fragmenty fajek, uchwyty od rondelka i patelni.
- Właśnie spomiędzy bruku wygrzebaliśmy monetę niewielkich rozmiarów. Na razie jest ona nieczytelna, nieoczyszczona, delikatna. Natomiast jej wielkość sugeruje, że będzie raczej XVII-wieczna
- spodziewa się archeolog, który liczy na znacznie więcej monet.
- Jak na taki ciąg komunikacyjny w centrum historycznego miasta, jest ich malutko - dodaje.
Jak głęboko archeolodzy będą jeszcze kopać, to się dopiero okaże.
- W tym miejscu od XIV wieku znajdowały się fortyfikacje miejskie, więc niewykluczone, że pod kolejnymi warstwami będą ciekawe zabytki. Przed wojną, w czasie różnych budów, natrafiano tu na pozostałości fortyfikacji drewniano - ziemnych.
Badacze wskazują na niezwykle cenną rzecz, a mianowicie spokojne prowadzenie zleconych przez miasto prac, wykonywanych przez Fundację Rzeszowskiego Ośrodka Archeologicznego, we współpracy z Instytutem Archeologii Uniwersytetu Rzeszowskiego oraz Pracownią Archeologiczną Mirosław Mazurek.
- Możemy dotrzeć do stopy fundamentowej muru. W latach 90. nie było takich warunków. Co istotne, wcześniejsze nasze badania na Paniadze i Kościuszki prowadzone były równolegle z inwestycją.
Tym razem udało się je zorganizować przed wejściem wykonawców robót, co pozwala przebadać większy obszar i rzeczywiście wyciągnąć spod ziemi jak najwięcej. W sumie zaplanowaliśmy siedem wykopów o łącznej powierzchni ponad siedmiu arów, a więc jest to spory obszar - od skrzyżowania z ulicą Kościuszki do Wydziału Prawa Uniwersytetu Rzeszowskiego.
Badania potrwają do marca
Trzy lata temu pojawił się pomysł, by wyraziściej zaznaczyć na ulicy Grunwaldzkiej nieistniejącą od lat, a tak ważną dla historii miasta budowlę, zniszczoną najpewniej przez Austriaków w trakcie niwelacji terenu pod koniec XVIII wieku. Ale konkrety, jak miałoby to wyglądać, wówczas nie padły.
- Raczej nie będzie chodziło o rekonstrukcję historycznej budowli, lecz o symbol
- mówił wówczas Maciej Chłodnicki, rzecznik prezydenta.
Dariusz Bobak, dyrektor Fundacji Rzeszowskiego Ośrodka Archeologicznego, uważa, że dobrze jest, gdy władze miasta pamiętają o dziedzictwie i w jakikolwiek sposób to unaoczniają. Jego zdaniem trafnym pomysłem było zbudowanie „Okna czasu“ na ul. 3 Maja, czyli oświetlonej i wentylowanej gabloty z widoczną rekonstrukcją najstarszych poziomów dawnej ulicy Pańskiej.
- Świetna rzecz. Ludziom się to podoba. Dlatego mam nadzieję, że Brama Sandomierska też w jakiś sposób zostanie uwieczniona.
Zdradza też, że już w ciągu kilku tygodni w księgarniach powinna się pojawić monografia o ul. 3 Maja. Napisana nie naukowym, nudnym, lecz popularnym językiem, wzbogacona o kolorowe zdjęcia, ciekawa, z licznymi anegdotami.
Zaraz po zakończeniu prac przez archeologów na Grunwaldzkiej miasto przystąpi do przebudowy ulicy. Na początku przyszłego roku ma być ogłoszony przetarg na wykonawcę. Docelowo ulica ma przypominać wyglądem deptak i ul. Kościuszki. Nawierzchnia ułożona zostanie z płyt granitowych. Pojawią się elementy małej architektury, a także posadzone zostaną nowe drzewka. Przebudowa ma kosztować ok. 4 miliony złotych.